„Przewidywalna i zachowawcza” – tak według BBC o nowej szefowej brytyjskiego rządu mówią współpracownicy. Theresa May obejmuje schedę po Davidzie Cameronie i zastaje kraj w chaosie. Do jej zadań należeć będzie m.in. przeprowadzenie Brexitu i stabilizacja polityczna, która ma dać Torysom zwycięstwo w kolejnych wyborach.
Gdyby Theresa May uczestniczyła w rozgrywce politycznej w Polsce, całkiem prawdopodobne, że byłaby postrzegana jako przedstawicielka „lewicy”. 59-letnia członkini Partii Konserwatywnej ma bowiem, w przeciwieństwie do jej odpowiedniczek z Wiejskiej, zupełnie normalne spojrzenie na kwestie praw osób LGBT. Jest również zdeklarowaną feministką. Dostrzega potrzebę ingerencji państwa w gospodarkę i popiera niektóre świadczenia socjalne. Jak na prawe skrzydło głównej partii prawicowej to całkiem niezły zestaw. Na plus należy jej też zapisać publiczne wyznanie, że nie lubiła Margaret Thatcher.
Na tym jednak kończy się wszystko co dobre w Theresie May. Polityczka piastując tekę ministry spraw wewnętrznych w rządzie Camerona wprowadziła bardzo restrykcyjne zasady w ramach tzw. walki z terroryzmem, w wyniku czego doszło do deportacji kilkudziesięciu osób mieszkających od lat w Wielkiej Brytanii. Niektóre działania jej resortu były wyraźnie obliczone na zyskanie społecznego uznania wśród ksenofobicznie nastawionych wyborców, inne były kreowane na wydarzenia medialne jak deportacja radykalnego duchownego Abu Katady do Jordanii. Krytycznie na dorobek jej pracy spoglądają również inni członkowie Partii Konserwatywnej, którzy zarzucają May, że dopuściła do przyjęcia większej liczby obcokrajowców niż wynosił ustawowy limit.
Nieciekawy obraz wyłania się również z poczynań May jako parlamentarzystki. W polityce zagranicznej popierała zawsze imperliastyczne propozycje, w tym również inwazję na Afganistan. Mimo deklarowanej społecznej wrażliwości głosowała za ustawą wprowadzającą wyższe opłaty za studia, która była przyczyną wybuchu protestów społecznych. Krytykowała również strajk w londyńskim metrze oraz protesty młodych lekarzy.
Theresa May złożyła już wizytę u królowej, która powierzyła jej misję stworzenia rządu. – Po referendum (ws. Brexitu) stoimy w obliczu wielkiej narodowej zmiany. Wiem, że staniemy na wysokości zadania. Gdy wystąpimy z Unii Europejskiej, stworzymy dla siebie śmiałą, nową, pozytywną rolę do odegrania w świecie. Uczynimy z Wielkiej Brytanii kraj nie tylko dla garstki uprzywilejowanych, ale dla każdego z nas – mówiła po zaprzysiężeniu. Nowa premiera w referendum głosowała przeciwko wyjściu z Unii Europejskiej, choć zgłaszała liczne uwagi co do warunków funkcjonowania kraju we wspólnocie. Jej umiarkowany eurosceptycyzm widać również na podstawie nominacji ministerialnych. Tekę szefa resortu spraw zagranicznych otrzymał zaangażowany zwolennik Brexitu, były burmistrz Londynu Boris Johnson.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…