Krajowa Szkoła Administracji Publicznej, warszawska placówka o wielkiej renomie, która wypuściła całe rzesze urzędników państwowych instytucji – będzie nosić imię zmarłego prezydenta.
Ma być to „uhonorowaniem pamięci wybitnego męża stanu oraz wyrazem uznania dla jego dorobku intelektualnego” – tak zdecydował rząd, przyjmując projekt nowelizacji ustawy o KSAP. Centrum Informacyjne Rządu poinformowało, ze taki a nie inny wybór patrona wynika z zaangażowania prezydenta Kaczyńskiego „w propagowanie idei szkoły, czyli tworzenia nowoczesnej służby publicznej”.
Kaczyński miał wierzyć w kompetencje absolwentów KSAP. Jak podano w komunikacie, uważał, że jako elita urzędnicza „zreformują oni administrację publiczną, a tym samym przyczynią się do budowy profesjonalnego i sprawnie działającego państwa”. Miał też zatrudniać absolwentów, gdy okazało się, że nie udało się pomieścić ich na rynku pracy.
KSAP istnieje od 1991 roku. Wzorowana jest na francuskim pierwowzorze, kształci urzędników służby cywilnej i ekspertów. Problemy ze znalezieniem pracy dla absolwentów szkoły to od kilku lat prawdziwa zmora. Stanowiska pracy po ukończeniu nauki miał wskazywać im premier, jednak od dawna zapis ten istniał jedynie w teorii. Placówka wypuszczała apolitycznych, kompetentnych urzędników, dla których w hermetycznie zamkniętych strukturach często brakowało miejsc pracy. Nie wszyscy patrzyli przychylnie na młodą kadrę, często lepiej przygotowaną do pracy niż kierownictwo. Pozostaje wiara w to, że wraz z dobrą zmianą patrona, nie pójdzie jeszcze lepsza zmiana polegająca na przesiąknięciu programu nauczania ideologią. A o przyjęciu nie będzie decydować praca pisemna traktujaca o zasługach nowego patrona.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…