W dwa ostatnie weekendy sierpnia na ulicach Warszawy, Poznania, Wrocławia, Łodzi, Lublina, Katowic, Częstochowy i Ostrowi Mazowieckiej pracownicy służby zdrowia zaproszą przechodniów do nauki udzielania pierwszej pomocy. To nie zwykłe przeszkolenie, chociaż i takowe wielu z nas bardzo by się przydało. Porozumienie Zawodów Medycznych zamierza w ten sposób – po raz kolejny – przypomnieć o dramatycznej sytuacji w polskiej służbie zdrowia. Długo można wyliczać problemy, które się na nią składają; aby przekaz nie rozmył się, PZM wskazuje tylko podstawowy. Przypomina, że według szacunków WHO minimalny poziom wydatków na ochronę zdrowia, który zapewnia obywatelom bezpieczeństwo, to 6,8 proc. PKB. Polska nie osiąga nawet tego minimum. Według statystyk z kwietnia tego roku wleczemy się w ogonie krajów OECD. Średnia w tej grupie wynosiła 10 proc. To niedofinansowanie, ostrzegają działacze, już niedługo odbije nam się czkawką w postaci braku chętnych do pracy przy ratowaniu ludzkiego życia.

Rząd, który mieni się prospołecznym, który tak chętnie podkreśla, jak to w odróżnieniu od poprzedników wyciągnął rękę do zwykłych ludzi, świadomie ignoruje rzecz podstawową. Można wprowadzać w życie – nawet z niezłym skutkiem – różne programy socjalne. Jeśli jednak nie uzdrowi się sytuacji w, nomen omen, służbie zdrowia, oznacza to najzwyczajniejsze narażanie obywateli na utratę życia, sprawności, możliwości samodzielnej egzystencji. To działanie antyspołeczne w najgorszym tego słowa znaczeniu.

Tylko z przerażeniem obserwować można, jak kolejne grupy związane ze służbą zdrowia bez powodzenia próbują naszemu „prospołecznemu” rządowi przypomnieć o swoich problemach. Jak wiedząc, że zwykłe manifestacje i strajki zostaną zignorowane i wyszydzone, starają się znaleźć jak najbardziej zapadającą w pamięć, wstrząsającą formę przekazu. Byle tylko ktoś w ogóle usłyszał ich, nie mówiąc już o poważniejszym zastanowieniu się nad nimi. Akcja-happening Porozumienia Zawodów Medycznych nie jest przecież pierwsza – przed nimi pielęgniarki nagłaśniały swoją żałosną sytuacją poprzez kampanię Ostatni Dyżur. Młodzi lekarze uświadamiali, że ich pracę wycenia się na 14 zł/h.

Na darmo. Rząd ma inne priorytety. Na przykład polityka historyczna i pomniki. Tu inicjatyw „uzdrawiania sytuacji” nigdy nie brakuje, tylko w poprzednim tygodniu dowiedzieliśmy się o kilku nowych. Niech sobie polski pacjent traci życie, nie doczekawszy się pomocy. Byle umierał z ojczyzną na ustach.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Młodzi lekarze mają 14 zyli za godzinę, a młode pielęgniarki? A ich też obowiązują te same studia

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …