W imię dekomunizacji krakowski radny chce usunąć tablice upamiętniające odpowiednio antyniemiecką akcję ruchu oporu w 1942 r. oraz czechosłowackich ochotników, którzy we wrześniu 1939 r. chcieli walczyć po stronie… polskiej.
Zaangażowaniem w popularną ostatnio akcję wyrzucania z przestrzeni publicznej wszystkiego, co mogłoby kojarzyć się z komunizmem i z lewicą w ogóle postanowił zabłysnąć Bolesław Kosior, od czterech kadencji radny miejski Krakowa z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Jak napisał w interpelacji w tej sprawie, obydwa upamiętnienia znalazł w zestawieniu wojewody małopolskiego dotyczącym komunistycznych upamiętnień. Na złom miałyby trafić tablice na dawnej siedzibie Konsulatu Czechosłowacji przy ul. Westerplatte oraz na kamienicy przy ul. Szpitalnej, gdzie podczas hitlerowskiej okupacji działał lokal tylko dla Niemców „Cyganeria”, w 1942 r. zaatakowany przez antyfaszystowskich bojowników żydowskich.
W czym podpadły tablice? Druga z nich według radnego wychwala Polską Partię Robotniczą. Faktycznie, znajdziemy na niej informację, że… upamiętnienie zamontowano w 10. rocznicę powstania PPR. Główne przesłanie tablicy to jednak upamiętnienie akcji Żydowskiej Organizacji Bojowej przeciwko hitlerowskim okupantom – w 1942 r. żydowscy partyzanci obrzucili granatami kawiarnię przeznaczoną tylko dla Niemców, zabijając 11 i raniąc 13 przebywających w niej osób. Najwyraźniej działacz PiS wychodzi z założenia, że Polakom wolno pamiętać wyłącznie o akcjach przeprowadzanych przez odpowiednio polski i patriotyczny ruch oporu.
W przypadku tablicy na dawnym Konsulacie Czechosłowacji sprawa jeszcze jeszcze bardziej kuriozalna. Rzecz nie dotyczy żadnej lewicowej organizacji, ale Legionu Czesko-Słowackiego, ochotniczej formacji wojskowej, szykowanej we wrześniu 1939 r. do walki po stronie polskiej. Czescy i słowaccy ochotnicy zostali wyszkoleni, jednak wskutek błyskawicznej klęski wojsk polskich walczyć nie zdążyli. W czym problem? Jeden z dowódców Legionu, ppłk Ludvik Svoboda, internowany w 1939 r. przez Armię Czerwoną, zgodził się trzy lata później stanąć na czele 1 Czechosłowackiego Samodzielnego Batalionu Polowego walczącego ramię w ramię z Armią Czerwoną, walczył przeciwko nazistom na froncie wschodnim, a potem na Słowacji i Morawach. Po wojnie był w Czechosłowacji ministrem obrony, a w 1968-1975 – prezydentem. Takiej postaci w Polsce nie wolno nawet wymienić na tablicy pamiątkowej, zdaje się sugerować radny Kosior, twierdząc, że napis informujący o Legionie Czesko-Słowackim i stanowisku dowódczym Svobody w nim to „wychwalanie” komunistycznego działacza.
Absurdalność argumentów radnego widoczna jest gołym okiem. Widzą to nawet przynajmniej niektórzy ludzie bliscy mu ideowo. Prawicowy politolog Antoni Dudek poproszony o komentarz do całej sprawy przez „Dziennik Polski” stwierdził, że w treści tablic pochwały „komunistycznej dyktatury” nie widzi.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Na takiego to tylko z młotem na czarownice. Niech się wytłumaczy, czy represjonowany przez Stalina, zamordowany w 1939 roku Stanisław Kosior nie był członkiem owej patriotycznej rodziny radnych krakowskich? I co z tego, że Polak, rządzący sowiecką wszak Ukrainą i ofiara stalinizmu. No to rączki na stół i tlumaczyć się z komunistycznych koneksji, a nie udawać swietoszka rodem ze smoczej jamy. Przypomnijmy milusiowi, że sam smok godzien potępienia i święty Jerzy nie darmo go zwalczal. To może pora i smoczą jamę jakoś tak prawidłowo oznakować? I toto żyje w cieniu Wawelu i Uniwersytetu Jagiellońskiego? Całkiem zaczadzial, paląc śmieciami w piecu, czy co?
Taniej byłoby wyrzucić debilnego radnego kisiora
PiSdziecka szajba
kosior ma lepszy wzrok od dudka