Falę oburzenia wywołała zeszłotygodniowa interwencja miejskiego łowczego Ryszarda Czeraszkiewicza, który w budce dla kotów znalazł jenota i zastrzelił go. Na magistrat spadła fala krytyki. Miasto zapowiedziało, że zwróci się o wyjaśnienia do okręgu łowieckiego oraz powiatowego lekarza weterynarii.
Zdarzenie wyglądało następująco: łowczy zawiadomiony przez straż miejską zjawił się przy ul. Zabużańskiej, gdzie mieszkańcy znaleźli jenota w budce dla bezdomnych kotów. Pobliska kamera zarejestrowała jak Czeraszkiewicz podjeżdża samochodem pod budkę, wyciąga z niej zwierzę, po czym strzela do niego z broni pneumatycznej i wrzuca do worka.
Mieszkance, która zgłosiła znalezienie jenota miał potem powiedzieć przez telefon, że zwierzę żyje, ma się dobrze – tylko „udawało chorego”, ale wkrótce zostanie wypuszczone. Na Facebooku później łowczy tłumaczył, że jenot był w złej kondycji i jedynie „skrócono mu cierpienie”, poza tym jenoty to gatunek inwazyjny, którego po odłowieniu nie powinno się wypuszczać z powrotem do natury.
Michał Kudawski z fundacji „Dzika ostoja”, mówi: – Zwierzę zostało uśmiercone z broni pneumatycznej, co nie powinno mieć miejsca. Na nagraniu, którym dysponuję widać, że zwierzę ruszało się jeszcze w worku, do którego zostało włożone. Takie postępowanie jest po prostu karygodne!
Aktywista twierdzi, że decyzję o uśmierceniu zwierzęcia powinien podjąć weterynarz, a jego ciało powinno zostać zutylizowane, zwłaszcza, że łowczy upierał się, że jenot stanowił zagrożenie epidemiologiczne. Eutanazja powinna poza tym odbyć się poprzez uśpienie.
– Uśmiercanie zwierzyny z broni pneumatycznej jest niepoważne, bo chodzi przecież o skrócenie cierpienia, a broń pneumatyczna tego nie powoduje – powiedział przewodniczący Polskiego Związku Łowieckiego w Szczecinie, kol. Wiesław Dobrzyniecki. Co ciekawe, łowczy jest członkiem PZŁ.
Urząd Miasta po licznych głosach krytyki zapowiedział, że zwróci się do podmiotów zewnętrznych o wyjaśnienie sprawy i ocenę, czy łowczy postąpił słusznie. Kontrakt Czeraszkiewicza kończy się w 2018 roku. Pracownicy ratusza nie zdradzają, czy zerwą z nim umowę. – Miasto wystąpiło o wyjaśnienie całego zdarzenia, od osoby która podejmowała interwencję. Niezależnie od tego miasto zwróci się do niezależnych zewnętrznych organów tj. lekarza weterynarii czy też okręgu łowieckiego o ocenę sytuacji, po to aby merytorycznie wyjaśnić zdarzenie. Na tej podstawie będą podejmowane dalsze decyzje.
Sam łowcy uważa, że cała sprawa „została sfingowana” przez działaczy fundacji, którzy podłożyli jenota, a potem nagrali go z ukrycia. Chce podać „Dziką ostoję” do sądu. W ubiegłym roku mieszkańcy domagali się odwołania łowczego, po tym jak zastrzelił dzika, który przedostał się na prywatną posesję, a jego pies zagryzł kota jednej z mieszkanek.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Myśliwi to psychole, powinni być leczeni w zamkniętych psychuszkach, zabiją bezkarnie ludzi! Jeden myśliwy własną żonę zastrzelił, tłumaczył się pokrętnie, myślał, że to zwierzę! Zwierzęta się leczy, a nie zabija! A to katolicka Polska właśnie! Strach wejść do lasu żeby nie zostać zabitym przez myśliwych!
Ku przestrodze!