Nowy celebryta prawicowej ekstremy – Grzegorz Braun – podbija poprzeczkę pop-fundamentalizmu. Internetowa plotka została potwierdzona. „Szczęść Boże” stanie się nowym podmiotem wyborczym. Stachanowiec „polityki historycznej”, reżyser, słynny interpretator „Gwiezdnych wojen”, pogromca „roszczeń żydowskich” i autor rozmaitych efekciarskich aforyzmów jak „kondominium rosyjsko-niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym” (współczesna Polska), czy „pani premier Kopacz na metr w głąb” potwierdził, iż KWW pod nazwą „Szczęść Boże” i jego osobistym patronatem planuje wystartować w najbliższych wyborach parlamentarnych. – Formalności w Państwowej Komisji Wyborczej mogą zostać dokonane już w tej chwili – zapowiedział Braun w rozmowie z dziennikarzami.
– Zwracałem się z propozycją rozmów do bodaj wszystkich uczestników gry politycznej w tej części sceny, którą się nazywa antysystemową i w najbliższych dniach okaże się, czy zwyciężą partykularne interesy partyjne, czy też będziemy mogli spotkać się we wspólnym punkcie, zgodnie przejawiając wolę polityczną. Jeśli pozytywnym rezultatem zakończą się inicjowane przeze mnie rozmowy, zaowocuje to ukonstytuowaniem szerszego projektu politycznego, który odpowiadałby oczekiwaniom wyborców chcących głosować na szeroką formację patriotyczną, narodową, katolicką. Formację, której jak wiadomo do tej pory na polskiej scenie politycznej nie ma – ogłosił w swoim wyszukanym stylu Grzegorz Braun.
To właśnie dzięki udziałowi m.in. Brauna niedawna elekcja głowy państwa okazała się jednym z najbardziej ponurych epizodów w krótkiej historii – jak lubią określać to twórcy współczesnego dyskursu – „polskiej demokracji”. Przepoczwarzona została w plebiscyt agresywnych propagatorów nieoświeconego absolutyzmu, którego porządek moralny opierałby się na supremacji białych, bogatych, zdrowych, heteroseksualnych mężczyzn namiętnie adorujących polskie symbole narodowe. Ma się rozumieć, kosztem wszystkich innych, na których sprowadzić należy represje kulturowe, prawne i ekonomiczne. Niektórzy propagatorzy tego porządku czynili to w sposób przaśny i koszarowy – inni, jak Grzegorz Braun właśnie, oparli swój przekaz o popkulturowe wariacje katolickiego fundamentalizmu i narodowo-libertariańskiej kontrrewolucji. Dziś potwierdza się, iż żenujący wynik wyborczy nie jest przeszkodą dla dalszego uprawiania tego rodzaju intelektualnej i symbolicznej przemocy w przestrzeni publicznej. Debata polityczna sprowadzona do poziomu prawicowego rynsztoku przez bieżący establishment chętnie wsysa coraz bardziej patologiczne elementy. Dzięki Grzegorzowi Braunowi i jego nowej inicjatywie spodziewać się możemy kolejnego drastycznego obniżenia i tak wyjątkowo trwale osadzonych na moralnym i politycznym dnie standardów. Jedyne co przytomnych polityczne ludzi może w takich okolicznościach pocieszać, to fakt, iż tegoroczne wybory parlamentarne dostarczą nam rewolucyjnie obłędnych treści, do których nie sposób będzie się odnieść w formule debaty politycznej, ale będą one wybornym dla tzw. beki.
Osobiście, szanownym kontrwspólnikom Brauna, akcentującym bardziej zagadnienia ekonomiczne, proponuję powołanie KWW „Bóg zapłać” z mottem „bBo nie ma nic za darmo”.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …