Powrotu do regulaminu wynagrodzeń z początku dekady domagają się związki zawodowe reprezentujące pracowników LOT. Zarząd dotychczas przyjmował betonową postawę – ignorował, a także doprowadził do wydania zakazu strajku na drodze sądowej. Sytuacja zmieniła się kilka dni temu, kiedy Sąd Apelacyjny uchylił skandaliczny werdykt pierwszej instancji. Związki zyskały narzędzie jakim jest odmowa pracy, a koszty każdego dnia strajku powinny dać do myślenia szefostwu spółki.
27 tysięcy pasażerów każdego dnia korzysta z usług największego polskiego przewoźnika lotniczego. Każdy dzień strajku, jak donosi portal Money.pl, kosztowałby 20 milionów złotych. Oznacza to, ze wystarczą dwa tygodnie akcji protestacyjnej i firma zostanie powalona na kolana, notując ujemny bilans finansowy. Na ogromną kwotę składa się niemożliwość osiągnięcia dochodów ze sprzedaży biletów oraz konieczność wypłacenia odszkodowań za niedobyte lot. O tym z jak newralgiczną branżą mamy do czynienia świadczy fakt, że kiedy w kwietniu tego roku związki zapowiedziały strajk, zyski ze sprzedaży biletów błyskawicznie spadły o ok. milion złotych.
Ze wspoomnianych 27 tysięcy w przypadku strajku z usług nie mogłoby skorzystać 11 tysięcy. Dlaczego nie wszyscy? Wynika to ze struktury zatrudnienia w spółce. Zatrudnianie pilotów na kontraktach, zamiast umów o pracę, doprowadziło do sytuacji, w której osoba pilotująca maszynę nie jest formalnie pracownikiem, a jednoosobową firmą, współpracującą „jak równy z równym” z potężnym przewoźnikiem. W takiej sytuacji pilot nie jest objęty ochorną i prawami wynikającymi z Kodeksu Pracy, a więc nie ma również prawa do udziału w strajku. Celem polityki prowadzonej przez obecne władze spółki jest objęcie śmieciowym zatrudnieniem wszystkich pilotów. Taki porządek sprawiłby, że skuteczna walka o poprawę warunków zatrudnienia stałaby się prakytcznie niemożliwa.
Póki co, związki zawodowe w LOT mają wciąż możłliwość wpływu na politykę firmy. Zarząd związków zawodowych przedstawi lada dzień kierownictwu spółki swoja propozycje regulaminu wynagradzania. W rozmowie ze Strajk.eu przewodniczący Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik powiedziała, ze czas negocjacji się już zakończył, teraz zarząd musi przystać na propozycję związków, albo we wrześniu rozpocznie się strajk.
Czego domagają sie pracownicy LOT? Likwidacji aneksów do regulaminu wynagradzania, wprowadzonych osiem lat temu. Obecne zasady zmuszają ich do pracy bez względu na okoliczności takie jak choroba. Każdy dzień absencji wiąże się z utratą części pensji. W efekcie członkowie personelu stawiają się w firmie z grypą, a piloci prowadzą maszyny, kiedy powinni leżeć w łóżkach. Prezes Milczarski przekonuje, że zarabiają więcej niż w 2012 roku. To możliwe, ale tylko w przypadku 100 proc. obecności.
Przypomnijmy – w 2010 roku, kiedy LOT stał na krawędzi upadku, związkowcy zostali postawieni pod ścianą – albo zgodzą się na obniżenie pensji, albo spółka może upaść. Zgodzili się, a władze zawarły z pracownikami aneksy do umów, które miały obowiązywać do 2016 roku. Personel do teraz, za nielicznymi wyjątkami, wciąż jest wynagradzany według zasad terapii oszczędnościowej. Mimo że wyrok sądu przyznał im rację, nakazując firmie powrót do starego regulaminu nagradzania, a poprzedni prezes Marcin Celejewski obiecał pilotom 2 mln zł na podwyżki płac, obecne władze nie mają zamiaru tej obietnicy wykonywać.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Miło dokopać PiS-owi. Zwłaszcza, jeśli wiadomo, że polska spółka stanowi międzynarodową konkurencję. Po ludzku rozumiem, że pracownicy chcą podwyżek i mają swoją rację. Faktycznie, w Polsce zwłaszcza, strajkujący zawsze mieli rację. Od tych u Cegielskiego, stoczniach na Wybrzeżu, po fabryki samochodów osobowych i ciężarowych. Jedynie górnicy, choć zawsze mieli rację, jeszcze pracują w kopalniach, ale te zasobne w najbogatszy węgiel pod Wałbrzychem zostały najpierw zasypane. Jak to milo pomarzyć, że przyjdzie zagraniczna firma i za krocie zatrudni polski, zdolny i pracowity personel. A może jednak przedtem zapoznać się, co o tym mówia w Hiszpanii i we Włoszech? Akurat jest dobra okazja.