Ostatnio pojawił się po raz kolejny kontrowersyjny temat sojuszu partii lewicowych. Temat ten ma swoją rację bytu, jednak warto przyjrzeć się dużo ważniejszej kwestii. To nie partie, deklarujące swoją lewicowość czy postępowość mniej lub bardziej przekonująco, powinny łączyć siły. Potrzebny jest sojusz związków zawodowych i organizacji strajkujących pracownic i pracowników. Podzielone i walczące równolegle o te same prawa, zmagające się zasadniczo z tymi samymi problemami związki zawodowe i zrzeszenia pracownicze mają nikłe szanse na osiągnięcie swoich celów osobno.
By móc postawić się partiom politycznym, zyskać poparcie społeczne i wzmocnić swoją pozycję należy zrobić rzecz zupełnie zdawałoby się oczywistą i praktycznie niezbyt trudną (trudną może politycznie), czyli zjednoczyć się w wspólnej walce.
Większość strajkujących należy do sektora publicznego, ma zatem tego samego pracodawcę na którego wywiera nacisk. Nie trzeba nikogo przekonywać, że nacisk połączonych grup jest znacznie silniejszy niż poszczególnych osobno. Nie oznacza to, że grupy te mają stracić zupełnie niezależność i zostać gdzieś wcielone, wręcz przeciwnie.
Łącząc się w jeden blok mogą pokazać że stoją ponad podziałami i walczą o wyższe dobro i wartości. Nie tylko o własny interes i wyższe płace, ale i dobro całego kraju – walkę z dotykającymi większość pracowniczek i pracowników problemami i zabezpieczenie dobrobytu całego społeczeństwa: lepszą edukację, służbę zdrowia, lepsze warunki pracy dla wszystkich.
Dzięki temu mogą rozbroić najpotężniejszą narrację wymierzoną w strajkujących – taką, że są oni sterowani przez partie polityczne i wrogie społeczeństwu siły. Narracja ta po doświadczeniach KOD-u, ruchu bardzo szerokiego, jednak słabego właśnie dlatego, że kierowanego przez polityków PO, zawłaszczeniu w dużej mierze czarnych protestów przez opozycję czy współpracy Solidarności z PiSem jest bardzo silna. Pozwala ona na podzielenie i podporządkowanie pracowników.
Najważniejszy powód to budowanie siły przez kooperację i utworzenie niezależnych związków zawodowych mających oparcie w sobie nawzajem. Do tego celu można wykorzystać organizacje parasolowe takie jak Forum Związków Zawodowych, czy stworzyć nowe, gotowe do wspólnych negocjacji i organizacji współpracy. Tylko w ten sposób można przezwyciężyć zależność związków zawodowych od partii politycznych, która prowadzi od dekad do ich instrumentalizacji i rozkładu. W efekcie szczególnie przez wojnę PiS-PO podziały wśród pracowników sprawiają, że to partie zgarniają poparcie, a pracownicy zostają z pustymi rękami. OPZZ jest zależne politycznie od SLD, ZNP od PO, Solidarność od PiS.
Oczywiście związki zawodowe musiały szukać oparcia w partiach politycznych, żeby przetrwać i nie mogą zupełnie przestać tego robić. Jednak to nie partie, ale wzajemna współpraca zapewnią im skuteczność. Jedyną drogą rozwoju jest niezależność, a tą można osiągnąć tylko przez wzajemną współpracę i stworzenie sojuszu między ludźmi, którzy naprawdę się w tej walce liczą, czyli pracownicami i pracownikami. W szerszym kontekście oczywiście polskie związki zawodowe powinny nawiązywać współpracę w UE, dzięki czemu mogłyby np. chronić interesy polskich pracowników pracujących w innych krajach UE (czy w jeszcze szerszym nawiązywać taką współpracę globalnie).
Wszystkie organizacje muszą oczywiście zachować swoją niezależność i decyzyjność, jednak żeby ta decyzyjność i niezależność miała jakiekolwiek znaczenie, muszą one mieć siłę, by reprezentować pracownicze interesy i osiągać sukcesy w negocjacjach. W obecnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest połączenie się pracownic i pracowników różnych zawodów i sektorów – dużo więcej ich łączy niż dzieli.
Autor jest publicystą „Praktyki Teoretycznej” i działaczem związkowym w Islandii.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
Proste albo się zjednoczymy ale przepadniemy i tyle,albo się cześć lewicy rozpłynie w liberalizmie.Chociaż z drugiej strony ja osobiście się świetnie czuje w roli lewicowego partyzanta.
„Łącząc się w jeden blok mogą pokazać że stoją ponad podziałami i walczą o wyższe dobro i wartości.”
Polityka to nie arytmetyka. Na tym polu bardzo często 2+2=3, o czym boleśnie przekonała się PO/KE. Ewentualna koalicja tzw. lewicy musi skupić się na kwestiach socjalno-ekonomicznych, zamiast rezygnować z nich na rzecz obyczajówki. Nie tylko dlatego, że PiS strasząc obyczajówką pozyskuje elektorat, ale również dlatego, że wielu zainteresowanych nią wyborców i tak głosuje na PO jako „mniejsze zło”. Klucz do zwycięstwa to wsłuchanie się w oczekiwania społeczeństwa. PiS wygrywa, bo aktualnie nikt nie jest w stanie go przelicytować. Warto o tym pomyśleć.
,,Autor jest publicystą „Praktyki Teoretycznej” i działaczem związkowym w Islandii.”
Czyli – taki erotoman – teoretyk-gawędziarz???
No pięć punktów dla redakcji! Znaleźliście miszcza-nat-miszcze! Nic nie zrobił – tylko pisze.
W sumie to racja. Zróbcie tak!
już po strojach widać, że to nie poważna (groźna!) pracownicza demonstracja a zwykłe kapitalistyczne jaja i barwna parada…
Nowy Sojusz, nowy Mjóller? Chyba naród już podziękował.