Od soboty Iranem wstrząsa nowa fala protestów. Obywatelki i obywatele z różnych części kraju wyszli na ulice z powodu obniżenia limitu dopuszczalnego zużycia subsydiowanej benzyny. Protestujący blokują bulwary i ścierają się z policją. Wieczorem w republice islamskiej przestał normalnie działać internet.

Nowe regulacje pozwalają każdemu kierowcy w Iranie kupić w miesiącu 60 litrów benzyny po 15 tys. riali (50 gr) za litr; każdy kolejny litr kosztuje 30 tys. riali. To znacznie mniej niż do tej pory, gdy obowiązywał limit 250 litrów po 10 tys. riali za litr. Pieniądze uzyskane z ograniczenia programu subsydiów mają pozwolić rządowi prowadzić inny program socjalny – wsparcia dla ubogich rodzin. W jego ramach pomoc ma otrzymać 18 mln irańskich rodzin, ok. 60 mln obywatelek i obywateli. Rząd tłumaczy również, że chce ograniczyć przemyt paliwa.

Protesty wybuchły w sobotę równocześnie w różnych częściach kraju. Przybierały niekiedy dramatyczną formę: w większych miastach demonstranci wychodzili z uboższych dzielnic na szerokie bulwary, starali się budować blokady. W Szirazie i Isfahanie z powodu społecznego niezadowolenia odwołano w niedzielę zajęcia w szkołach i na uczelniach (dniem wolnym od pracy i nauki jest piątek). Na kanale BBC w języku perskim ukazał się film przedstawiający kobietę leżącą na ziemi i krzyczącą, że gdy droga jest benzyna, drożeje wszystko. Demonstrantka z Nadżafabadu, jak ją podpisano, ubrana jest w białą szatę pogrzebową i niesie Koran, co ma pokazać, że nie jest przeciwniczką władz, a jedynie domaga się, by pochyliły się nad losem potrzebujących.

Podczas protestów doszło do konfrontacji i starć z policją. Byli ranni i ofiary śmiertelne – według niektórych doniesień bilans zabitych w niedzielę przekroczył 10 osób.

MCI, Rightel i IranCell, największe irańskie sieci komórkowe, od sobotniego wieczora przestały dawać dostęp do internetu. Stacje benzynowe w całym kraju są strzeżone przez policję.

Władze Iranu starają się panować nad sytuacją. Parlamentarzysta Ali Motahari stwierdził w niedzielę, że popełniono błędy w sposobie zakomunikowania społeczeństwu wiadomości o podwyżkach, ale wezwał obywateli do powrotu do domów, mówiąc, że z ich protestów cieszą się tylko Trump i Netanjahu. Prezydent Rouhani stara się tłumaczyć sens wprowadzonych zmian i przekonywać, że w obecnej ekonomicznej sytuacji państwa, obłożonego ciężkimi sankcjami, nie miał wielkiego pola manewru, jeśli chce utrzymać jakiekolwiek programy socjalne. Jednym głosem z Rouhanim mówi Najwyższy Przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei.

– Obecne protesty są mniejsze niż te, które wybuchły pod koniec 2017 r. i na początku r. 2018. W warunkach surowej presji międzynarodowej demonstranci najprawdopodobniej pozostaną bez sojuszników na poziomie politycznym. Nikt z irańskiej elity politycznej nie chce wywrócić jej do góry nogami. Z tego samego powodu poprzednie protesty nie przyniosły zmian w kraju – komentuje sytuację Władimir Mitew, bułgarski publicysta zajmujący się tematyką irańską, na lewicowym portalu Barikada.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…