Do argentyńskiego parlamentu wróci temat przerywania ciąży i praw kobiet. Centrolewicowy prezydent Alberto Fernandez, zgodnie ze złożoną w kampanii wyborczej obietnicą, prześle do Kongresu własny projekt ustawy liberalizującej dostęp do aborcji.
– To sprawa zdrowia publicznego, która musi być rozwiązana – oznajmił Fernandez i zaznaczył, że chce bezpieczeństwa dla obywatelek swojego kraju, które usuwają ciążę w podziemiu, ryzykując zdrowiem, a nawet życiem. Obecnie w Argentynie aborcja jest legalna tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety i wtedy, gdy pochodzi z przestępstwa.
W 2018 r. ulicami Buenos Aires przechodziły wielotysięczne demonstracje kobiet pod zielonymi flagami, przyjętymi jako symbol nadziei i walki o prawo do decydowania o własnym ciele. Niższa izba argentyńskiego parlamentu zgodziła się nawet przyjąć ustawę liberalizującą dostęp do aborcji: zapisano w niej prawo do przerwania ciąży bez podania przyczyny do 14 tygodnia. Po 15 tygodniu aborcja miała być legalna w przypadku ciężkich uszkodzeń płodu, zagrożenia zdrowia i życia kobiety oraz wtedy, gdyby do zapłodnienia doszło wskutek gwałtu. Tamto prawo ostatecznie przepadło – odrzucił je Senat.
Centrolewicowy prezydent obiecał w kampanii wyborczej, że przywróci temat do debaty publicznej i złoży własny projekt. W ostatni dzień 2019 r. potwierdził te zamiary. Nie ujawnił jednak szczegółów swojego projektu ustawy, który, jak wynika z jego komentarzy, nie będzie tożsamy z tym z sierpnia 2018 r. Argentyńskie organizacje feministyczne są z tego powodu nieco zaniepokojone, chociaż z drugiej strony pokrzepiają je zapowiedzi Fernandeza, który mówi, że zagwarantuje w swojej ustawie bezpieczeństwo wszystkim: – Musimy zagwarantować możliwość aborcji kobiecie, która chce usunąć ciążę i zarazem zapewnić możliwość posiadania dzieci – mówił prezydent. Fernandez zasugerował, że otwierając na nowo dyskusję o aborcji chce również zapisać w swojej ustawie przepisy dotyczące rodzin zastępczych, czy edukacji seksualnej. Wyraził także nadzieję, że da się o tych sprawach rozmawiać merytorycznie, nawet jeśli w rozmowie nie obejdzie się bez gwałtownych emocji, tak jak wtedy, gdy regulowano sprawy związków partnerskich, czy rozwodów.
Fernandez podkreślił, że wokół rodziny, samotnego macierzyństwa, ciąży i aborcji panuje w jego kraju potężna hipokryzja. Zaznaczył też, że aborcja to sprawa społeczna, bo kobiety z zamożnych rodzin i tak mają dostęp do zabiegu, nawet jeśli na pokaz demonstrują przywiązanie do konserwatywnego katolicyzmu. Za to ich biedne współobywatelki, jeśli miałyby być samotnymi matkami, są piętnowane w społeczeństwie, zaś jeśli chcą usunąć ciążę – ryzykują zdrowiem.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…