Właściciele przedsiębiorstw z sektora fitness protestowali w sobotę 17 października na warszawskim Placu Zamkowym, a potem ruszyli na rozmowy z przedstawicielami rządu, by wywalczyć jeśli nie zgodę na otwarcie basenów i siłowni, to przynajmniej branżową „tarczę antykryzysową”. Co z pracownikami zatrudnionymi w sektorze, nader często na umowach śmieciowych?
Siłownie, baseny, aquaparki, solaria, salony masażu, sauny i inne podobne miejsca musiały przerwać pracę na mocy nowych rządowych obostrzeń związanych ze wzrostem liczby przypadków zakażeń koronawirusem, niemalże z dnia na dzień. W równie ekspresowym tempie przedstawiciele branży wystarali się o spotkanie z wicepremierem i ministrem rozwoju Jarosławem Gowinem, znanym liberałem gospodarczym. Do spotkania doszło 19 października, a Gowin zasugerował, że zakaz nie potrwa długo. Prezes Polskiej Federacji Fitness Tomasz Napiórkowski wskazał nawet najbardziej pożądany termin jego wycofania – sobotę 24 października. Zadeklarował też, że branża wprowadzi z własnej woli jeszcze surowsze obostrzenia niż do tej pory, m.in. wprowadzi limit 10-12m2 na jedną ćwiczącą osobę.
Jednak już następnego dnia, podaje RMF FM, okazało się, że zarówno premier Morawiecki, jak i Sanepid są temu kategorycznie przeciwni.
Rząd, podobnie jak przy układaniu poprzednich „tarcz antykryzysowych”, nie zamierza jednak zostawić przedsiębiorców na lodzie. W czasach dobrej koniunktury biznes stale podkreślał, że państwo ma go zostawić w spokoju – teraz oczekuje wsparcia i najprawdopodobniej je dostanie, za pośrednictwem Polskiego Funduszu Rozwoju. Z ustaleń RMF FM wynika, że możliwe jest czasowe zawieszenie obowiązku płacenia podatków i składek na ZUS przez firmy z branży fitness, potem dopłaty do pensji pracowników, a jeśli to nie pomoże – nawet i pieniężne rekompensaty z tytułu poniesionych strat. Bez takich kroków branża upadnie – twierdzi Polska Federacja Fitness.
W sprawie siłowni, basenów i aquaparków interpelację do premiera Mateusza Morawieckiego wystosowała również grupa posłów Lewicy. I tylko socjaldemokraci zwrócili uwagę na fakt, że ogromna część ze 100-150 tys. pracowników branży fitness pracuje na umowach śmieciowych. W jaki sposób rząd zamierza im pomóc, skoro obecne przepisy dają tylko ograniczone możliwości wspierania pracowników, którzy nie mają etatów? – pyta poseł Maciej Kopiec, inicjator interpelacji, wsparty przez pięcioro innych parlamentarzystów. W interpelacji zauważono również, że zamknięcie miejsc dających możliwość ćwiczenia pod okiem instruktora oznacza również przerwanie rehabilitacji przez osoby, które jej potrzebują ze względów zdrowotnych, a nie są w stanie ćwiczyć samodzielnie. To kolejny „detal” wprowadzanych zmian, który uszedł uwadze „prospołecznej” władzy.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…