Co najmniej 30 osób zginęło w centrum Kabulu, gdzie najpierw wybuchł samochód-pułapka, a następnie doszło do ulicznej strzelaniny.
Auto eksplodowało ok. 9 rano przed budynkiem agencji ochrony rządu. Siła wybuchu była ogromna; w budynkach w promieniu kilku przecznic popękały szyby w oknach. Chwilę później rozpoczęła się strzelanina. Zginęło co najmniej 30 osób, jednak lista ofiar nie została jeszcze zamknięta.
Zamach był częścią podjętej przez afgańskich talibów wiosennej ofensywy zbrojnej o nazwie „Operacja Omari”. Rebelianci, którzy dysponują dzisiaj największą siłą od czasu rozpoczęcia wojny w 2001 roku, ogłosili jej początek 12 kwietnia. „Dżihad wymierzony w agresywną armię niewiernych uzurpatorów jest naszym świętym obowiązkiem i jedyną możliwą drogą na przywrócenie islamskiego porządku i odzyskania niepodległości” – napisali w oświadczeniu talibowie, deklarując, że będą używać wszelkich możliwych środków przeciw obecnemu rządowi, wliczając w to zamachy terrorystyczne i przemoc wobec ludności cywilnej. 30 ofiar dzisiejszej tragedii w Kabulu to więc zaledwie początek.
– Początkowo myślałem, że to jakieś trzęsienie ziemi – mówi Rabi Stanikzai, policjant, który był świadkiem wybuchu. – Dopiero potem usłyszałem huk potężnej eksplozji. Rozejrzałem się, wszystko było pokryte pyłem; pobiegłem po swój karabin i razem z kolegami stworzyliśmy kordon ochronny – relacjonuje. Mohammed Aref, 20-letni właściciel sklepu przy ulicy, na której doszło do wybuchu, stracił szyby w oknach. Twierdzi, że widział co najmniej 50 rannych, wynoszonych z miejsca zamachu; ubrania wielu z nich przesiąknięte były krwią. Początkowo Abdul Rahman Rahimi, szef policji w Kabulu, mówił o 183 rannych, jednak rzecznik rządu stwierdził później, że ucierpiało aż 327 osób. Wszystkie ofiary śmiertelne to cywile.
Rząd wydał oświadczenie, potępiające atak, w którym zapowiedziano także dalszą walkę z rebeliantami. Odkąd w 2014 roku, po 13 latach „wojny z terroryzmem”, z Afganistanu wycofała się większość wojsk NATO, talibowie wciąż rosną w siłę. W wyniku walk ginie coraz więcej cywilów – jak jednak wynika z opublikowanego w ostatnią niedzielę raportu ONZ, coraz więcej osób ginie nie z rąk terrorystów, a właśnie sił prorządowych. W porównaniu z pierwszym kwartałem 2015 roku, w tym roku liczba ofiar wśród żołnierzy afgańskich wzrosła o 70 proc. – z 600 osób, które zginęły od stycznia do marca, 127 zabiło wojsko i milicje sprzyjające rządowi, w tym jednostki finansowane bezpośrednio przez Pentagon.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…