Amerykański generał Kenneth McKenzie, który dowodzi operacją ucieczki USA-NATO z Kabulu, wyrażał się wczoraj z wielkim szacunkiem o nowych władzach Afganistanu, które jego zdaniem „sprawnie zareagowały” na zamachy Państwa Islamskiego (PI) tak, by można było kontynuować ucieczkę. Wielu Amerykanów z zaskoczeniem przyjęło informację, że talibowie zwalczają terroryzm PI. Prowadzili tę walkę równolegle ze zwalczaniem terroru zachodniej okupacji, od kiedy Amerykanie importowali PI z Syrii do Afganistanu.
Wśród ofiar śmiertelnych wczorajszych zamachów największą część stanowią cywilni Afgańczycy, którzy od wielu dni stali w kanale z nieczystościami płynącym wzdłuż granicy kabulskiego lotniska, mając nadzieję na dostanie się do samolotów. Wraz z nimi zginęli żołnierze amerykańscy, którzy pilnowali, by ich niedawni współpracownicy nie dostali się na płytę lotniska. Talibów zginęło co najmniej dwa razy więcej, niż Amerykanów. Pełny bilans ofiar pozostaje jeszcze niepewny, na miejscu mówi się na razie o ok. 100 ofiarach śmiertelnych i 250 rannych. Nawet liczba eksplozji jest nieustalona: podaje się liczby od czterech do siedmiu. Brakuje informacji, gdyż od kilku dni Amerykanie zawracają i siłą pakują do samolotów wszystkich dziennikarzy, którzy przylecieli do Kabulu, by śledzić ostatnie dni ucieczki USA-NATO.
Nowe władze afgańskie „zdecydowanie potępiły” zamachy, do których przyznało się PI. Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid przypomniał, że są one konsekwencją okupacji kraju, a doszło do nich „w strefie odpowiedzialności amerykańskiej”. Mimo obecności na lotnisku 6 tys. żołnierzy USA, Amerykanom nie udało się zaprowadzić tam porządku. Na odchodne Brytyjczycy i Amerykanie przekazali talibom listy swych lokalnych współpracowników, których nie zdążyli zabrać, koncentrując się na własnych żołnierzach i obywatelach. Wielu wasali amerykańskich, biorących udział w 20-letniej okupacji, zakończyło już ucieczkę, jak Australia, Holandia, Kanada, Niemcy i Hiszpania. Prezydent USA Joe Biden zapewnił talibów, że dotrzyma terminu wycofania wojsk, który przypada za 4 dni.
Talibowie zapewnili z kolei, że wykorzenią „amerykańską plagę”, jak nazywają Państwo Islamskie, kiedy tylko Amerykanie odlecą. Siedzibą PI w Afganistanie jest głównie prowincja Nangarhar przy granicy pakistańskiej. Zdaniem PI, talibowie zdradzili interesy islamu i Afganistanu, zgadzając się na negocjacje z okupantami i pozwalając dziewczynkom się uczyć, a kobietom pracować, i to bez tradycyjnej burki. Amerykanie liczyli długo, że dżihadyści z Al-Kaidy i PI wykonają cel polityczny wojny w Syrii, tj. obalenie tamtejszego rządu. Zwalczali też talibski ruch oporu w Afganistanie, który był głównym wrogiem PI w kraju. Amerykańska „wojna z terroryzmem” okazała się w istocie wojną o wzmocnienie terroryzmu, co się całkowicie udało. Świadczą o tym wczorajsze ofiary zamachów na kabulskim lotnisku.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…