Czy uczestnik pikiety antyfaszystowskiej propagował faszyzm, prezentując transparent z ludzikiem okładającym swastykę kijem? Odpowiedzi na to zaskakujące pytanie poszukuje katowicka policja.
O sprawie pisze katowicka „Gazeta Wyborcza”. Bohater tekstu, 67-letni Krzysztof Leński, uczestniczył w pikiecie przeciwko nacjonalizmowi 11 maja br. Był jedną z kilkudziesięciu osób, które w ten sposób demonstrowały sprzeciw wobec nacjonalistycznej symboliki na Marszu Powstańców Śląskich organizowanym przez Młodzież Wszechpolską i Ruch Narodowy. Kontrpikietę organizowali Obywatele RP.
– Jestem przeciwny faszystowskiej ideologii, takie organizacje jak ONR powinny być w Polsce zdelegalizowane, a odradzanie się w Polsce brunatnych ruchów mnie przeraża – powiedział mężczyzna „GW”.
Na demonstrację Krzysztof Leński przyszedł bez transparentu. Organizatorzy wręczyli mu tablicę z hasłem „Nacjonalizm nie przejdzie” i postacią człowieka ścigającego i bijącego pałką swastykę. Inni uczestnicy protestu stali m.in. z transparentami o treści „Faszyzm stop” czy „Nacjonaliści wynocha ze Śląska”. Na jeszcze innych wskazywano, że nacjonalizm to nie jest prawdziwa pamięć o powstańcach śląskich.
Mężczyzna zrelacjonował „GW”, iż jeszcze w trakcie protestu został wylegitymowany przez dwóch młodych policjantów, którzy wręcz przepraszali go za to, że muszą wykonać takie polecenie służbowe. Później otrzymał z wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Katowicach wezwanie na przesłuchanie w charakterze świadka w sprawie dotyczącej propagowania ustroju totalitarnego.
– Dochodzenie wszczęliśmy na polecenie prokuratury i wykonujemy zlecone przez nią czynności – powiedział „GW” Maciej Bajerski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Katowicach. Co ciekawe, prokuratura na pytanie tej samej redakcji… zaprzeczyła, jakoby takie polecenie wydała. Szefowa odpowiedniej prokuratury rejonowej przyznała jedynie, że zlecono przeprowadzenie czynności sprawdzających w związku z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa.
Wydawałoby się, że sprawa jest bardziej niż oczywista, a wymowa transparentu nie budzi wątpliwości. Policja mogła zresztą odmówić wszczęcia dochodzenia na podstawie zdjęć, które wykonano na demonstracji. Teraz jednak najpewniej konieczne będzie powołanie biegłego, który oceni, czy antyfaszystowski transparent z ilustracją znaną z wielu podobnych pikiet nie propaguje przypadkiem faszyzmu. Zapłacą podatnicy, a może uda się przy okazji zniechęcić kogoś do chodzenia na tego rodzaju wydarzenia?
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…