19 letnia uczennica z Bangladeszu od momentu złożenia zawiadomienia i skargi na dyrektora jej szkoły, żyła tylko dwa tygodnie.
Sytuację, w której Nusrat Jahan Rafi stała się ofiarą molestowania przez dyrektora szkoły dokładnie opisała podczas składania zeznań na posterunku miejscowej policji. Zgłoszenie przyjęli dwaj policjanci, z których jeden filmował jej opowiadania prywatnym telefonem. Nie zapewniono i nawet nie starano się zapewnić pomocy psychologa, choć od 2009 roku w Bangladeszu, wobec wzbierającej fali przestępstw na tle seksualnym wydano zalecenie, by powstały specjalne komórki przeciwdziałające molestowaniu seksualnemu w szkołach. Zresztą niewiele placówek zrealizowało ten nakaz. Szkoła, w której uczyła się Nusrat to medresa, islamska szkoła religijna.
Chodziło o to, że wezwana 27 marca przez dyrektora do jego gabinetu Nusrat była wielokrotnie dotykana w sposób jednoznacznie wskazujący na zamiary szefa placówki. Uczennica uciekła, zanim doszło do bardziej drastycznych wydarzeń.
Kiedy policja zatrzymała dyrektora szkoły, przed budynkiem uczniowie zorganizowali demonstrację sprzeciwu, zorganizowaną przez dwóch uczniów i lokalnych polityków, jak informują media .
Wiele kobiet w Bangladeszu jest ofiarami przemocy seksualnej, ale wolą milczeć, wiedząc, że opinia społeczna ich nie poprze. Nusrat jednak nie tylko złożyła doniesienia na policję, ale też miała wsparcie swojej rodziny wobec fali hejtu, która na nią spadła.
Tragicznego dnia została zwabiona na dach szkoły. Jej brata, który chciał ja chronić, nie wpuszczono na teren placówki. Na dachu grupa uczniów próbowała skłonić dziewczynę, by wycofała oskarżenia, jednak odmówiła. Wówczas oblano ją naftą i podpalono. Poparzeniu uległo 80 proc. powierzchni ciała. Jednak Nusrat odzyskała przytomność i nagrała swoje zeznania na telefon brata, wskazując nazwiska sprawców. Krótko potem niestety zmarła.
Początkowo szef miejscowej policji Kumar Majumder sugerował, że to było samobójstwo, potem jednak zeznania ofiary zmusiły władze do zmiany postępowania. Aresztowano 15 osób, 7 z nich postawiono zarzuty zabójstwa. Na ulice Feni, gdzie zdarzyła się tragedia, wyszły tysiące mieszkańców.
Premier Bangladeszu Sheikh Hasina spotkała się z rodziną Nusrat i zapewniła, że żaden ze sprawców nie uniknie odpowiedzialności
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…