Upadają szpitale powiatowe, działaczki związkowe są zwalniane za upomnienie się o lepsze warunki pracy. Dramatyczny obraz służby zdrowia za rządów PiS dopełnia sytuacja w Białymgstoku, gdzie już niebawem może zostać zamknięty szpitalny oddział ratunkowy.
Wszyscy pracownicy SOR przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym (USK) złożyli wypowiedzenia. Powód jest prosty – pracują za dużo, zarabiają za mało. O tym, że ich cierpliwość jest na wyczerpaniu informowali dyrekcję lecznicy przez wiele miesięcy. Bez rezultatu. W efekcie mieszkańcy stolicy województwa podlaskiego mogą pozostać bez ośrodka, do którego udawali się w przypadkach nagłych.
Do pracy będą przychodzić do końca marca, potem SOR opustoszeje, a pacjenci będą kierowani do innych jednostek, powodując wydłużenie i tak już wielogodzinnych kolejek. Szpital mógłby teoretycznie zatrudnić nową kadrę, jednak wątpliwe by był w stanie zaoferować pieniądze, którymi ktokolwiek byłby zainteresowany.
Obecni pracownicy SOR podkreślą, że nie chodzi wyłącznie o wynagrodzenia. Mówią zgodnie, że w lecznicy panuje bałagan, który uniemożliwia prawidłowe działanie jednostki.
– Właśnie dlatego, że SOR nie pracuje normalnie od dawna, złożyliśmy wypowiedzenia – powiedział jeden z nich portalowi BIA24. – Chodzi o warunki i organizację pracy na szpitalnym oddziale ratunkowym. Za mało jest personelu, jeden lekarz ma pod opieką zbyt wielu pacjentów, brak jest pielęgniarek i lekarzy internistów, którzy decydowaliby, jaka pomoc jest potrzebna danemu pacjentowi. W rezultacie pacjent ganiany jest z gabinetu do gabinetu, a lekarze specjaliści tracą czas na diagnozowanie pacjentów nie ze swojej dziedziny – mówi pracownik szpitala.
Pracownicy SOR podkreślają, że w obecnych warunkach ludzie mogą zacząć umierać na korytarzach. – Tylko patrzeć, jak zdarzy się jakaś tragedia. I kto wtedy będzie winny? No przecież nie dyrektor – ironizują.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…