Od kilku lat, od kiedy nastąpił boom na czczenie tzw. „żołnierzy wyklętych”, data marszy ku ich pamięci pokrywa się z rocznicą śmierci Jolanty Brzeskiej. Zawsze mnie to jakoś strasznie złości – poświęcanie całej uwagi polityce historycznej i wydarzeniom, które z dzisiejszej perspektywy mają znaczenie wyłącznie symboliczne i zapominanie o świeżej politycznej zbrodni, nieprawdopodobnie okrutnej, ujawniającej całe przegnicie aparatu państwa i prawa, kompromitującej szeroko pojęte „elity”, porażającej ogromem niesprawiedliwości i krzywdy. Zbrodni, która miała miejsce zaledwie 6 lat temu. Dlaczego młodzi chłopcy, którzy marzą o byciu „niepokornymi” nie biorą sobie na sztandar Brzeskiej?

Przecież zamordowana działaczka mieści się idealnie w ramach, które są w tym społeczeństwie narysowane dla bohaterów. Jak to we wszystkich polskich opowieściach o herosach bywa, walczyła z przeciwnikiem znacznie potężniejszym od niej, w imieniu nie tylko swoim, ale tysięcy innych osób w tej samej sytuacji. Wyobrażacie to sobie – Marek M. i jego goryle, mafia reprywatyzacyjna, kontra starsza pani w okularach? Kobieta, która nie miała po swojej stronie niczego poza własną godnością, determinacją i grupą osób w tej samej sytuacji i która okazała się przeciwniczką na tyle potężną, że musiała zginąć. System państwowy (czy to nie z „systemem” walczyła kiedyś wkurzona młodzież?) zrobił wszystko co się dało, żeby tę zbrodnię ukryć, karano za pamięć o niej – przypomnijmy, że Piotr Ciszewski, działacz WSL, dostał w 2013 roku 500 zł grzywny za zorganizowanie pikiety przeciwko umorzeniu postępowania w sprawie jej śmierci. O Brzeskiej nie zapomniano. Sylwia Chutnik odwołała się do tego morderstwa w swojej książce „Cwaniary”, piosenki na ten temat nagrali Pablopavo i duet Kopyt/Kowalski, działacze Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów wydali książkę, która zbrodnię szczegółowo opisywała, przypominała o niej (także wczoraj) warszawska „Wyborcza” oraz oczywiście bardzo szeroko pojęta prawa lewicowa. PiS próbował grać na sprawie w zeszłym roku, kiedy Ziobro zapowiedział wyjaśnienie śmierci Brzeskiej, od tego czasu jednak nic się nie wydarzyło, wcześniej ani później cały wielki przecież aparat narodowo-konserwatywnej prasy w ogóle się tą sprawą nie interesował.

A grupą, której to nie obchodzi nic a nic, są młodzi chłopcy z kotwicą na czapkach, którzy wyszli wczoraj na ulice całej Polski. Po raz kolejny okazuje się, jak przedziwne znaczenia nadaje się słowom takim jak „niepokorność” czy „antysystemowość”. Oto ludzie, którzy identyfikują się z tymi pojęciami, jak baranki idą na państwowe marsze o antykomunistycznym przesłaniu, 28 lat po upadku PRL. Urosło nam pokolenie, którego przedstawiciele uważają się za buntowników, mimo że po swojej stronie mają prezydenta, rząd, media publiczne, instytucje kultury, największy państwowy bank i spółkę kolejową, a pod drugiej stronie – w zasadzie nikogo, bo ilu ludzi uważa się za komunistów w 2017 roku? Może 100 w całej Polsce? Jednocześnie prawdziwej walki, realnej, z ofiarami śmiertelnymi, z bohaterami i bohaterkami, ale też z oczywistymi „złymi” – ustawioną i dogadaną z władzą mafią, bezczynną prokuraturą, urzędnikami z milionowymi łapówkami w kieszeniach, w ogóle nie widzieli i nie widzą. Umknęło im to. Jaka Brzeska, jaki Las Kabacki, na wykopie nic nie było, Max Kolonko nie wspominał, na kibicach.net też nie było wątku, Red is Bad nie ma w ofercie takich koszulek.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. aż dziw bierze, że ci jakże świetnie wyedukowani młodzi ludzie nie protestują przeciw zbrodniom, jakich dopuścili się na Naszym Narodzie krzyżacy, czyli pierwowzór zbrojnego ramienia unii europejskiej

  2. na pytania w artykule jest jedna odpowiedż – prezes steruje wszystkim i on wytycza kierunek co trzeba czcić a co nie, a masa ciemna kupiona za 500 srebrników robi co kacza ośmiornica każe

  3. „Żołnierze wyklęci” nie są bynajmniej nic nie znaczącą konstrukcją propagandową. Są symbolem właśnie. Symbolem sprzeciwu wobec przemian zapoczątkowanych w 1944 r.: reformie rolnej bez odszkodowania, odebraniu prywatnym właścicielom fabryk i kopalń, bezpłatnej służbie zdrowia, ubezpieczeniom społecznym, masywnej alfabetyzacji itd. Tego symbolem są żołdacy przeklęci, mordujący prawosławnych szewców i wozaków oraz nauczycieli ludowych i geometrów. Dlatego są dziś przywoływani, przez rządzących, zarówno z PO, jak i PiS – prywatyzujących Polskę Ludową i wyprzedających majątek wypracowany przez mieszkańców Annopola i mieszkańców czworaków, którzy w 1944 r wkroczyli do śródmieścia. I tyle powinna choć Autorka zrozumieć.

    1. Zgadza się. Współcześni młodociani wyznawcy kultu wyklętych zostali zaprogramowani przez media, szkołę, klechów itp. na ślepych sługusów kapitalizmu, „świętej własności prywatnej”, boskiego porządku rzeczy itp. Stąd ich nienawiść do wszelkiej przemiany o charakterze rewolucyjnym. Groteskowy paradoks tej sytuacji polega na tym, że w większości ich dziadkowie byli beneficjentami społecznej zmiany jaka zaszła w PR, którą zwalczali tzw. wyklęci.

  4. Samozwańcza lewica nie jest lepsza. Zamiast jawnie i głośno walczyć z libertariańskim układem, to wesoło pikietuje z czołowymi jego przedstawicielami. Wszyscy siebie warci.

    1. Prowadź, ciulu. Pardon, chciałem napisać „wodzu”

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski

Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…