Nie powiodła się intryga brytyjskiego premiera. Boris Johnson nie może już liczyć na przychylność większości w parlamencie. Dotychczasowy poseł Partii Konserwatywnej Philip Lee opuścił dziś Torysów i dołączył do proeuropejskich Liberalnych Demokratów. W tej sytuacji szanse opozycji na przegłosowanie uchwały uniemożliwiającej opuszczenie Unii Europejskiej bez umowy znacząco wzrosły.
Pierwszy krok opozycja wykonała dziś rano, kiedy grupa 18 deputowanych, w tym kilku członków Partii Konserwatywnej, złożyła wniosek o zorganizowanie nadzwyczajnej debaty w Izbie Gmin. Wnioskodawcą był konserwatysta, były sekretarz skarbu Philip Hammond. Cel? Podjęcie wszelkich niezbędnych kroków na rzecz uniknięcia twardego Brexitu.
Przeciwko opuszczeniu wspólnoty bez porozumienia opowiada się opozycja – Partia Pracy oraz Liberalni Demokraci, a także część deputowanych Partii Konserwatywnej. Tych ostatnich Boris Johnson wraz ze swoim doradcą Dominikiem Cummingsem próbowali zastraszyć brakiem poparcia partii w kolejnych wyborach do Izby Gmin. Dziś rano Johnson ogłosił również, że jeśli większość odrzuci wniosek o zablokowanie twardego Brexitu, wówczas niemożliwe będzie wynegocjowanie nowej umowy z Brukselą. Premier twierdził, że europejska stolica jest gotowa do rozmów. Większość brytyjskiej opinii publicznej uznała to za blef.
Kiedy Johnson wygłaszał dziś płomienną przemowę w Izbie Gmin, za jego plecami deputowany Philip Lee przesiadł się na sektor zajmowany przez Liberalnych Demokratów, co zgodnie z procedurą i tradycją zgromadzenia oznaczało przejście posła do innego ugrupowania. Dla narcystycznego Johnsona był to wyjątkowo upokarzający gest unaoczniający jego polityczną niemoc w kluczowym momencie.
Celem opozycji jest zmuszenie premiera Johnsona do ponownego przełożenia terminu brexitu. Przywódca Partii Pracy Jeremy Corbyn chce jednak uniknąć wyborów przed opuszczeniem wspólnoty, tak aby całe odium chaosu spadło na konserwatystów, co może zwiększyć szanse laburzystów na korzystny wynik w głosowaniu.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Po czymś takim Johnson powinien wybory ogłosić argumentując,że nie ma większości do rządzenia krajem. I problem z Brexitem będzie miał następca
Na to żeby były wybory musi się zgodzić 2/3 parlamentu.