Brazylijska prawica przejęła władzę, a jeśli społeczeństwu się to nie podoba, to tym gorzej dla społeczeństwa. Wczoraj policja zaatakowała pokojową manifestację związków zawodowych w Sao Paulo.

Protest przeciwko Michelowi Temerowi, w obronie Dilmy Rousseff / fot. Flickr
Protest przeciwko Michelowi Temerowi, w obronie Dilmy Rousseff / fot. Flickr

Dilma Rousseff została oficjalnie usunięta z urzędu w ubiegłym tygodniu. Prawicowi i „centrowi” senatorowie, głosujący za impeachmentem z powodu maskowania wielkości deficytu państwowego i manipulowania budżetem, sami są znani – podobnie jak i deputowani niższej izby parlamentu – jako bohaterowie mniejszych lub większych afer korupcyjnych. Nowy prezydent Michel Temer, do niedawna wiceprezydent, został skazany w sprawie o nielegalne finansowanie kont w czasie wyborów. Na wszystkie błędy Partii Pracujących, które kosztowały ją część masowego poparcia, prawica ma lekarstwo gorsze od choroby – zapowiada już cięcia w programach mieszkaniowych, edukacyjnych, socjalnych, chce prywatyzować szkoły i placówki służby zdrowia. Ministerstwo ds. Kobiet, Równości Rasowej i Praw Człowieka również padło ofiarą impeachmentu, który – nietrudno to zauważyć – był właściwie przeprowadzonym w białych rękawiczkach zamachem stanu.

Prawica, zdobywszy władzę, nie ma zamiaru jej oddawać. Wczoraj policja brutalnie zaatakowała pokojową demonstrację zorganizowaną w Sao Paulo przez związki zawodowe i różne organizacje lewicowe. Demonstranci wzywali do przeprowadzenia przedterminowych wyborów prezydenckich i domagali się, by Michel Temer zrezygnował z urzędu prezydenckiego. Według organizatorów w marszu szło przynajmniej 50 tys. osób. Manifestacja przeszła na jeden z placów w zachodniej części miasta i tam została zakończona. Gdy uczestnicy już się rozchodzili, zostali potraktowani gazem łzawiącym, u wejść na kilka stacji metra wybuchła panika. Policja uzasadniła swój czyn – który tylko cudem nie zakończył się wieloma ofiarami – potrzebą „powstrzymania wandali”, którzy ponoć zaatakowali pod koniec pochodu.

Mniejsze demonstracje przeciwko zamachowi stanu miały miejsce w Rio de Janeiro, Kurytybie i kilku innych miastach. Prawica czuje się jednak bardzo mocna. Wierzy, że w sytuacji, gdy znaczna część brazylijskiego społeczeństwa czuje się rozczarowana ogólną sytuacją polityczną stłumienie działań najwierniejszych zwolenników Rousseff to kwestia czasu. Dał temu wyraz Michel Temer zapytany o protesty przez dziennikarzy na szczycie G20. – To małe grupy, nie ruchy masowe – skwitował.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Temer ma poniekąd rację: prez. Rousseff uważała, że można stworzyć system dobry dla wszystkich, łagodną socjaldemokratyczną „alternatywę” dla kapitalistycznego wyzysku. „Ale od tej demokracji kapitalistycznej, siłą rzeczy ograniczonej, odsuwającej cichaczem biedotę i dlatego na wskroś obłudnej i kłamliwej, rozwój nie postępuje naprzód w sposób prosty, równy i gładki, ku 'coraz większej demokracji’, jak przedstawiają sprawę liberalni profesorowie i drobnomieszczańscy oportuniści. Bynajmniej. Rozwój naprzód, tzn. do komunizmu, idzie poprzez dyktaturę proletariatu i inaczej iść nie może, bo nikt inny nie może złamać oporu wyzyskiwaczy-kapitalistów i w żaden inny sposób dokonać tego nie można’.

    Tego DR nie rozumiała, układając się z rodzimymi i międzynarodowymi kapitalistami oraz imperialnym centrum w USA. I za to zapłaciła odsunięciem z urzędu.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…