Religijni fundamentaliści wszędzie działają podobnie. W atmosferze pouczeń o „szatańskim charakterze aborcji” i moralizowania na temat konieczności ochrony każdego życia od momentu poczęcia brazylijscy konserwatyści szykują całkowity zakaz aborcji. Kobiety protestują.

Obecnie w Brazylii też obowiązuje zakaz aborcji, ale – podobnie jak przy polskim tzw. kompromisie – są od niego wyjątki. Kobieta może legalnie przerwać ciążę, gdy jej własne życie jest zagrożone, gdy do zapłodnienia doszło w wyniku gwałtu lub gdy płód nie ma części mózgu albo czaszki. Po wprowadzeniu poprawki do konstytucji, jakiej chcą konserwatyści, żadnych wyjątków już nie będzie. Ma obowiązywać „ochrona życia dziecka poczętego, za wszelką cenę”.

Jak łatwo się domyślić, impuls na rzecz zmian wyszedł ze środowiska fanatyków religijnych. Jedyna różnica w porównaniu z Polską jest taka, że w Brazylii poprawkę do konstytucji, z której będzie wynikał zakaz, wspólnie forsują deputowani podkreślający swój katolicyzm (to nadal w Brazylii wyznanie większościowe) i deputowani należący do protestanckich Kościołów ewangelikalnych (głównie zielonoświątkowcy), które stanowią 22 proc. społeczeństwa kraju i szybko rosną, zwiększając także wpływy polityczne.

Sytuacja jest tym bardziej bulwersująca, że religijni fundamentaliści próbują przepchnąć zakaz aborcji w ramach wprowadzania 181 poprawki do brazylijskiej konstytucji (Wielkiej Karty), która początkowo miała dotyczyć czegoś zupełnie innego. W pierwotnym brzmieniu poprawka… dawała dłuższe urlopy macierzyńskie kobietom, które urodziły przed terminem. Fanatycy zasiadający w konstytucyjnej komisji Kongresu zmienili jej sens o 180 stopni. Na posiedzeniu komisji poprawka przeszła stosunkiem głosów 18:1.

Brazylijki tysiącami wyszły na ulice, broniąc swoich praw. Jedną z liderem protestu jest deputowana do Kongresu Erika Kokay, jedyna, która na posiedzeniu komisji upominała się o prawa współobywatelek. Polityczka w rozmowie z Agencją Reutera nazwała proponowane zmiany absurdalnymi. Potępiła również wykorzystywanie instytucji państwowych do forsowania religijnego światopoglądu. Bezpośrednim aktem przemocy wobec kobiet nazwała forsowany zakaz aborcji Deborah Duprat, prokurator pracująca w zespole brazylijskiego prokuratora generalnego. Organizacje broniące praw kobiet zapowiadają, że się nie poddadzą.

Symboliczne nagrobki kobiet, które zmarły po poddaniu się nielegalnej aborcji w podziemiu /fot. Twitter/ONU Brasil

Manifestantki przypominały, że już dzisiaj, przy ograniczonym prawie do przerwania ciąży, prawie milion Brazylijek rocznie poddaje się aborcji w podziemiu, a tysiące z nich odnoszą obrażenia z powodu źle przeprowadzonych zabiegów lub fatalnych warunków higienicznych w „gabinetach”. Ponadto szacuje się, że każdego dnia ofiarą napaści na tle seksualnym pada 135 obywatelek w kraju. Jednak walka z gwałtami i ogólniej przemocą wobec kobiet nigdy nie była w polu zainteresowania rządzącej prawicy.

Co na to zwolennicy zakazu? Popis obłudy dał w rozmowie z „Washington Times” Hermes Rodrigues Nery, dyrektor Narodowego Stowarzyszenia Dla Życia i Rodziny. – Czy w demokratycznym społeczeństwie, w pluralistycznym społeczeństwie, nie mam prawa do swoich przekonań religijnych? Czy muszę być pozbawiany moich religijnych poglądów i swobody wypowiedzi? – powiedział.

Aby drakońskie prawo weszło w życie, potrzebuje większości dwóch trzecich głosów w obu izbach Kongresu, a następnie podpisu prezydenta Michela Temera.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. No i to jest przykład tego, ze talibańczycy zawsze się ze sobą dogadają. Niezależnie od wiary.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…