Republikanie właśnie obronili prawo terrorystów do posiadania broni. Wstrząs, jakim była masakra w Orlando, nie wystarczył, by choćby symbolicznie ograniczyć dostęp do broni w USA.
Śmierć 49 osób w klubie gejowskim na Florydzie zainspirowała amerykańskich senatorów do zgłoszenia czterech propozycji ustaw wprowadzających nieco bardziej restrykcyjną kontrolę dostępu do broni. Restrykcje dotknąć miały wyłącznie podejrzanych o terroryzm, na pierwszy rzut oka mogłoby się więc wydawać, że nie wzbudzą większych kontrowersji wśród polityków amerykańskich, którzy o walce z terroryzmem opowiadają przy każdej okazji. Zwyciężyło jednak partyjniactwo i partykularne interesy.
Dyskusja nad czterema propozycjami zamieniła się w festiwal wzajemnych oskarżeń. Demokraci powoływali się na przykład drobiazgowych kontroli pasażerów samolotów i pytali, dlaczego w analogiczny sposób nie weryfikuje się nabywców broni palnej. Zarzucali Republikanom, że interesy militarnego lobby i National Rifle Association cenią wyżej niż bezpieczeństwo ogółu obywateli. Republikanie obłudnie zarzucali rywalom, że zamierzają odebrać Amerykanom konstytucyjne prawo przy pomocy tajnego „rejestru terorrystów”, w którym mogą przez pomyłkę znaleźć się również uczci obywatele. Do tego upierali się, że konkurencyjna partia chce leczyć objawy, a nie chorobę – tą ma być „muzułmański ekstremizm”. W żaden sposób nie odnieśli się do poprzednich „mass shootings”, w których sprawca nie miał najmniejszego związków z islamem.
W takiej atmosferze przepadły cztery projekty ustaw. Żaden nie wykraczał poza amerykański dogmat prawa do posiadania broni. Sugerowano jedynie wzmocnienie kontroli nad obrotem bronią palną i zakaz niekontrolowanych zakupów na pokazach broni, zakaz zakupu takiej broni dla osób podejrzanych o terroryzm, ustanowienie zasady, by w „podejrzanych” przypadkach o możliwości zakupu broni przez konkretną osobę decydował prokurator generalny lub – w wersji najbardziej łagodnej – wprowadzenie obowiązku informowania FBI o tym, że podejrzany o terroryzm zakupił broń. O tym, jak bardzo symboliczne byłyby to ograniczenia świadczy fakt, że żadna z propozycji, gdyby była obowiązującym prawem, nie powstrzymałaby Omara Mateena przed zakupem broni – był on obserwowany przez FBI, ale nie wpisano go do rejestru podejrzanych o terroryzm.
Przy obowiązującej dyscyplinie partyjnej senatorowie każdej ze stron głosowali tylko na swoje projekty, a przez to żaden nie miał szans.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…