Znany obrońca księży-pedofilów mecenas Michał Kelm został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu ze względu na naruszenie zasad etyki adwokackiej. Nieuczciwy adwokat grał na dwa fronty, reprezentując w postępowaniach sądowych sprawców i jednocześnie oferując swoje usługi ich ofiarom.
Mec. Michał Kelm był zaufanym prawnikiem diecezji warszawsko-praskiej. Zajmował się tam sprawami o pedofilię, broniąc oskarżonych księży w procesach sądowych. Jedną ze spraw prowadzonych przez mecenasa było postępowanie w sprawie księdza Pawła K. oskarżonego o wykorzystywanie seksualne jednego z chłopców. Pomimo, że Kelm reprezentował oskarżonego, zgłosił się również do jego ofiary i jej również zaproponował swoje usługi. Następnie, po otrzymaniu pełnomocnictwa od chłopca, nakłonił go do ugody w wysokości 40 tys. zł.
Adwokat nie poinformował chłopca, że jednocześnie reprezentuje w procesie jego ciemiężyciela. Kiedy podwójna rola obrońcy pedofilów wyszła w końcu na jaw, nowy adwokat chłopca mec. Janusz Mazur zgłosił sprawę do sądu dyscyplinarnego przy Okręgowej Radzie Adwokackiej we Wrocławiu.
Ten orzekł naruszenie par. 22 zasad etyki adwokackiej i zakazał nieuczciwemu adwokatowi prawa wykonywania zawodu przez okres jednego roku. Po odwołaniu wniesionym przez rzecznika dyscyplinarnego sprawą mecenasa zajął się Wyższy Sąd Dyscyplinarny, który podwyższył mu karę zakazu wykonywania zawodu do trzech lat, co i tak jest dość łagodną sankcją za tak poważne przewinienie.
Zgodnie z par. 22 pkt Kodeksu etyki adwokackiej adwokatowi nie wolno podjąć się prowadzenia sprawy, ani udzielić pomocy prawnej, jeżeli udzielił wcześniej pomocy prawnej stronie przeciwnej w tej samej sprawie lub w sprawie z nią związanej.
To nie jedyne kontrowersje wokół Michała Kelma i diecezji warszawsko-praskiej.
Adwokat od 2013 roku uczestniczył w wewnętrznych kościelnych postępowaniach, przesłuchując i odbierając przysięgę kościelną od ofiar i świadków, którzy zgłaszali przypadki pedofilii. Posiadł w ten sposób ogromną wiedzę na temat ofiar gwałtów, które mu ufały. Potem w postępowaniach sądowych reprezentował księży, których te ofiary oskarżały. Jak ujawniła Rzeczpospolita, w trakcie jednego z postępowań sądowych sugerował na przykład, że nieletnia dziewczynka nie mogła zostać zgwałcona, bowiem w chwili gwałtu dokonywanego przez znacznie większego od niej dorosłego mężczyznę w koloratce się nie broniła.
Od premiery na YouTube głośnego dokumentu braci Sekielskich Tylko nie mów nikomu o pedofilii w polskim kościele katolickim minęło już dziewięć miesięcy. Potwierdzają się tezy postawione w filmie – ofiary zgłaszające przestępstwa seksualne popełnione przedstawicieli kleru muszą się mierzyć z ogromną machiną kościelną, która na każdym etapie sprawy zniechęca ich do wnoszenia oskarżenia i próbuje się wykpić symbolicznymi odszkodowaniami.
Ten stan rzeczy nie zmieni się, dopóki nie znajdą się odważni, niezdemoralizowani sędziowie, którzy za proceder ukrywania pedofilii obarczą finansowo całą instytucję kościelną. I dopóki wyborcy nie postawią na odważnych polityków, którzy odetną kościołowi katolickiemu złoty kurek z pieniędzmi płynącymi do tej instytucji z budżetu państwa.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
~Ja, jak to nie rozumiesz, a rozumiesz kupczenie sakramentami podobno świętymi ? klecha kupczy je za cholerną kasę, i nawet z tego się nie rozlicza, w przeciwieństwie do adwokata z urzędu :-) !!! Ha ha haha ha…
Jakie proste prawo. Nie tych broni, co potrzeba, godny potępienia. Zauważyć jednak warto, że został wyrzucony, a raczej zawieszony za to, że oszukiwał, mając pełnomocnictwo już przeciwnej strony. Natomiast prawo do obrony, a nawet adwokata z urzędu ma każdy oskarżony w demokratycznym państwie. Czy chcemy, aby „nie ma wolności dla wrogów wolności” było znowu sztandarowym zawołaniem?
Czekam na newsa treści: „Bronił oskarżonych o gwałty i morderstwa. Już nie jest adwokatem”.
Swoją drogą zachodzę od lat w głowę, jak uczciwy i normalny psychicznie człowiek, może bronić przed sądem kogoś, kto jest ewidentnym mordercą, gwałcicielem itd. Jakieś drobne przestępstwa, to jeszcze rozumiem, ale z grubymi zbrodniami – jest to dla mnie NIEPOJĘTE.
I nawet nie przemawia do mnie argument że kasta adwokacka trzepie na tym kasę…. to już wymaga szczególnych predyspozycji psychicznych i specyficznego systemu wartości.
Wielu z tych ewidentnych jak powiadasz później okazywało się już mniej ewidentnych.
Nawet „najbardziej oczywisty” przestępca może stać się ofiarą sądowej pomyłki. Adwokat nie dowodzi za wszelką cenę, że jego klient jest niewinny, czasem przedstawia okoliczności łagodzące, których przedstawienie nie leży w interesie prokuratora, reprezentującego organ ucisku i sankcji. I wreszcie – gdybyś kiedykolwiek stanął przed sądem, winny czy nie, chciałbyś tam stać osamotniony, zdany wyłącznie na łaskę prokuratora, którego zadaniem służbowym jest maksymalnie oczernić cię w oczach sędziego? Każda sprawa sądowa ma wiele twarzy, ale do opinii publicznej zawsze przenika tylko jedna, najbardziej medialna.
Mówię o zbrodniach ewidentnych i poważnych. Co może być okolicznością łagodzącą dla np. gwałciciela – że same lgnęły??
Szanowne Towarzystwo, nie czarujmy się, bycie adwokatem ro tylko zawód. Taki sam, jak zawód panienki lekkich obyczajów. A nawet gorszy, bo panienka swój honor ma i nie idzie z każdym, a adwokat sprzedaje się za każde pieniądze, byle duże (jakby co, to jest to cytat). I popieram Koleżankę Jąą, z zastrzeżeniem, iż wobec nich stosowałbym z czystym sumieniem metody Towarzysza Feliksa Edmundowicza.
Tia, kurde, „to tylko zawód”… to samo powiesz o esesmanach?
Są granice wszystkiego, i te granice wyznacza sumienie.