Impas w Bułgarii trwa. Partia rządzącego premiera Bojko Borisowa najprawdopodobniej przegrała wybory parlamentarne. Pierwsza jest według exit polls „antysystemowa” partia celebryty i piosenkarza Sławiego Trifonowa, ale jej przewaga jest w granicach błędu statystycznego.
Masowe protesty, jakie wstrząsnęły Bułgarią ubiegłego lata, pozostały w cieniu wydarzeń na Białorusi, chociaż w formie i treści były arcydemokratyczne: demonstraci podczas pokojowych zgromadzeń domagali się walki z korupcją, reform prokuratury i sądów oraz dymisji premiera Borisowa. W sondażach uzyskiwał on negatywny elektorat na poziomie 60 proc. Ostatecznie jednak Borisow i rządząca partia GERB się nie ugięli. Protesty, które w Sofii gromadziły ponad 20 tys. uczestników, a na prowincji były często pierwszymi takimi wydarzeniami, jakie widziano od kilkudziesięciu lat, w końcu wygasły.
Elektorat protestu
Demonstracje pozwoliły jednak części obywateli uwierzyć, że Bułgarią może rządzić kto inny, niż Bojko Borisow i jego do cna skorumpowana partia. W wyborach parlamentarnych w kwietniu 2021 r. Borisow wprawdzie wygrał, ale nie z przewagą, która pozwalałby na stworzenie stabilnego rządu. Z kolei różne partie opozycyjne, z których najwięcej głosów zebrał Jest Taki Lud założony przez celebrytę Sławiego Trifonowa, nie porozumiały się. 11 lipca Bułgarzy głosowali po raz drugi. I to elektorat protestu tym razem zwyciężył.
Exit polls dają wygraną partii Sławiego Trifonowa, ale to zwycięstwo minimalne – 23,2 proc. przy 23 proc. GERB. Eklektyczne stronnictwo, podobne do polskiego Kukiz’15 w formie i często w treści, nie ma tym samym szans na samodzielne rządzenie. Wchodzenie w koalicje z innymi partiami natomiast przeczy samemu sensowi istnienia partii. Jest Taki Lud wzywał bowiem do restartu całej bułgarskiej polityki, z tym zastrzeżeniem, by w jej nowej wersji bronić „tradycyjnych wartości” i zwiększyć zakres demokracji bezpośredniej. Teoretycznie partnerami dla Trifonowa (który sam nie będzie posłem ani nie zamierza być premierem) mogłyby być inne stronnictwa wywodzące się z protestu. To ruch Stand Up.BG (ok. 5 proc.) oraz liberalna wielkomiejska Demokratyczna Bułgaria (ok. 12 proc.). Jednak nawet ich zsumowane wyniki nie dają większości.
Gdzie lewica?
Po raz drugi w wyborach klęskę ponosi Bułgarska Partia Socjalistyczna, na którą głosują już w zasadzie tylko starsi obywatele, pełni nostalgii za socjalistyczną Bułgarią. Partia ta, będąc u władzy, kontynuowała kapitalistyczną transformację kraju, a w ostatnich latach więcej mówiła o zagrożeniu dla tradycyjnych wartości i rodzin niż o własności środków produkcji. Podczas protestów w Bułgarii jasny lewicowy dyskurs był niemalże niewidoczny. Młodzi demonstranci domagali się „prawdziwych europejskich standardów”, a najbardziej wykluczeni mieszkańcy mniejszych miast i wsi często wolą głosować na Borisowa, bo boją się, że po ewentualnej zmianie byłoby jeszcze gorzej.
Rządu większościowego nie będzie jednak w stanie utworzyć także GERB – nawet po uzyskaniu wsparcia od tradycyjnego partnera, Ruchu na rzecz Praw i Swobód, który reprezentuje mniejszość turecką i muzułmańską. Bułgarię czekają kolejne miesiące impasu, być może kolejne wybory… i nic dobrego dla społeczeństwa. Bałkański kraj już dziś jest jednym z absolutnie najbiedniejszych w UE, transformacja lat 90. była tam prawdziwą katastrofą, której efekty widać do dziś.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…