Podczas gdy Polska się zamyka, świat obserwuje dwa modele strategii walki z „niewidzialnym wrogiem”. Jeden, jak we Włoszech, czy w Hiszpanii, stawiający na ścisłe przestrzeganie kwarantanny jako najlepszego sposobu wyeliminowania epidemii, druga jak w Niemczech i Korei Południowej, gdzie przede wszystkim wprowadzono masowe testowanie i rozdzielanie zarażonych od zdrowych. Jeśli spojrzeć na wskaźniki śmiertelności, drugi sposób wydaje się lepszy, stąd dyskusja.
Czy możemy coś zmienić nieruchomiejąc? Doktryna kwarantanny jest b. stara: świat nieruchomieje jak przestraszony królik, by złe przeszło. Można w ten sposób potraktować jakąś mniejszość, ale gdy stosuje się do wszystkich, kiedy zarażeni i zdrowi są zmieszani, kwarantanna stoi jakby do góry nogami. W krajach, gdzie obowiązku pracy nie zniesiono, dorośli i tak wychodzą, mieszają się z innymi. Poza tym, niektórzy łamią zakazy. To obrona bierna, zamiast aktywnej.
Zewsząd płyną naukowe sygnały, że kwarantanna jest raczej passé i może zadowolić tylko boomerów. Lekarze i naukowcy w różnych krajach apelują do władz, by stosowały się do wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), a nie do naiwnych wyobrażeń. „Testujcie, testujcie, testujcie!”- nadaje WHO na Twitterze, ale ciągle są kancelarie, które stawiają na model włoski, z największą śmiertelnością na świecie.
Włosi przeszli neoliberalne niszczenie służby zdrowia, jak wiele narodów. W ciągu 10 lat władza odebrała ochronie zdrowia 37 miliardów euro, zlikwidowała 70 tys. łóżek, zamknęła 359 prowincjonalnych szpitali. Pozbyła się roszczeniowych pielęgniarek, by lepiej karmić bogatych. Unia to chwaliła niestety, bo ma tendencje korwinistyczne zapisane w traktatach. A teraz Wenezuela niesie pomoc Włochom. To się nie śniło filozofom.
Włosi zderzyli się z epidemią w okresie chorobliwej słabości swego systemu zdrowotnego, nie mieli testów, ani masek, ani respiratorów. Zareagowali połową przykładu chińskiego, kwarantanną, bo nie mieli nic innego do zaproponowania. Tymczasem nic nie zastąpi diagnozowania, mówią lekarze. We Francji, która idzie drogą włoską (to samo niszczenie publicznego szpitalnictwa), pojawiły się dramatyczne, publiczne apele o porzucenie „doktryny kwarantanny” na rzecz testowania.
Testy mogą się mylić – mówią obrońcy kwarantanny. Wymaz z gardła to za mało, testy miałyby „przepuszczać” zarażonych. We Włoszech krzywa śmierci przestała rosnąć, czyli kwarantanna działa. A czy koszt ludzki nie jest za duży? Obie strony powołują się na autorytety. „Kwarantanna to tylko sposób, by ludzie nie rzucili się do banków” – przekonują ekonomiści, z innej bajki.
Na Tajwanie i w Singapurze, poradzono sobie bez kwarantanny – maskami i testami, czyli tym, czego brakuje w Europie. „Kto zaraża? Chorzy nosiciele. Ilu ich jest? Niestety, nie ma odpowiedzi! Gdybyśmy to wiedzieli, tylko nosiciele mieliby kwarantannę. To nasza ignorancja sprawia, że kwarantanna uderza we wszystkich, z olbrzymimi reperkusjami gospodarczymi i psychologicznymi.” – piszą do rządu francuskie związki zawodowe lekarzy.
Jeśli ogólna kwarantanna jest znakiem ignorancji, to mamy powód do niepokoju. Doprowadziły do tego braki testów, środków higieny, nawet butli tlenowych. Doszło do tego, że Afryka przesyła do Europy popularny tam lek antymalaryczny, bo u nas stał się trudny do zdobycia. Lecz i tak bez diagnozy to działanie na ślepo.
Dziś już prawie dwa miliardy ludzi na świecie musi siedzieć w domach lub przestrzegać godziny policyjnej. Niestosowanie się rządów do zaleceń WHO w kwestii testowania może tylko przedłużyć paraliż. I w końcu nieruchomy królik rzuci się w oczy.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Z dwóch rozwiązań, które autor wymienił na wstępie, zastosowanie drugiego jest możliwe tylko w krajach, które mają odpowiednie zasoby – tzn. niezniszczoną służbę zdrowia, odpowiednią liczbę środków ochronnych (np. masek), testów, łóżek szpitalnych, personelu, respiratorów itp. W krajach, które tego wszystkiego nie mają, jedyne, co można zrobić, to kwarantanna. Zaniedbań w służbie zdrowia nie odrobi się natychmiast – ale oczywiście powinno się robić co się da, aby liczbę testów, masek itd. zwiększyć. Jednym z celów kwarantanny powinno być (inna rzecz czy np. w naszym kraju jest) „kupienie czasu” na takie właśnie działania.
Polecam bardzo popularne ostatnio w Internecie analizy Tomasa Pueyo opublikowane na portalu medium.com – „Koronawirus: dlaczego trzeba działać natychmiast” i „Koronawirus: młot i taniec”. Można się z nich dowiedzieć, że podstawowym celem kwarantanny jest zmniejszenie współczynnika zaraźliwości wirusa tak, aby był mniejszy od 1. Współczynnik zaraźliwości mówi o tym, ile średnio osób zaraża jedna osoba już zarażona. Bez środków typu kwarantanna i izolacja koronawirus ma współczynnik zaraźliwości od 2 do 4 (jeden zarażony zaraża od 2 do 4 innych osób) co powoduje wykładniczy, niemożliwy do opanowania wzrost liczby zarażeń. Natomiast kiedy ten współczynnik jest mniejszy od 1, epidemia zanika. Dzięki zastosowaniu kwarantanny Chinom udało się zejść do wartości bodajże 0,32 – według Pueyo w Europie jest możliwe osiągnięcie współczynnika 0,5-0,6. Tak więc jest to gra warta świeczki i nawet przy powszechnym testowaniu „siedzenie w domu” ma sens. Czyli trzeba obydwie wymienione przez autora metody połączyć razem.
Najbardziej mi się podoba zakaz wychodzenia z domu poza istotnymi potrzebami np. do sklepu czy z psem oraz gromadzenia się w liczbie większej niż 2 osoby przy jednoczesnym utrzymaniu obowiązku pracy, często w licznych zespołach i przy konieczności dojazdu komunikacją zbiorową… co za tęgi łeb to wymyślił :) musiał to być ktoś z polskiego rządu :) W Gdańsku np. bez żadnych problemów pracują stocznie, zatrudniające tysiące pracowników, którzy muszą do nich codziennie dojechać. A takich miejsc pracy jest zapewne w Polsce wiele. Większość pracowników ma rodziny, które jakoby dla bezpieczeństwa siedzą w domach (dzieci nie chodzą do szkoły), ale w każdej chwili każdy z nich może do domu przywlec z pracy lub z tramwaju wirusa i wszystkich zarazić.
Najjaśniejsza Rzeczypospolita zawsze słynęła z bardzo dobrego prawa. I z jego poszanowania, co sprowadzało się do tego, iż wyroki trybunałów miał prawo (i obowiązek) wykonywać cały naród (oczywiście szlachecki). No i teraz jest podobnie z tą ustawą o nienazwanym stanie wyjątkowym, albowiem w myśl tejże ustawy NIE PRZEWIDZIANO ŻADNYCH KAR ZA JEJ ZŁAMANIE, a więc nakładanie jakiejkolwiek grzywny jest niezgodne z prawem. Czyli jak za dawnych dobrych czasów Rzeczypospolitej.
Właśnie czytam, że wykonanie jednego testu kosztuje 450 zł., przebadanie owym testem miliona ludków to koszt 450 milionów a więc zapytam panie Jerzy — stać nas na „jak popadnie” testowanie?
Zmilitaryzować produkcję testów, zintensyfikować ją i wykonywać je za darmo… zbyt proste na kapitalistyczne głowy? Skąd wzięła się ta cena? Ktoś to sprawdził? I tak zresztą jest niższa niż koszt pogrzebu. Jak wojna to wojna, choćby tylko z wirusem. No chyba że tylko świrujemy, że z czymś walczymy.
No Barbarzyńco, toś pojechał po bandzie! Skoro własność jest prywatna i nienaruszalna – to za ZMILITARYZOWANIE trza będzie ponieść koszty. I każdy trybunał odszkodowanie dla poszkodowanego kapitalisty wówczas przyklepie (a jedynie odsetki karne za kilka lat dojdą). Nie jesteśmy oddzielnym państwem, a niespecjalnie liczącą się częścią większego organizmu o nazwie UE.
Ad. Barbarus
A w tych państwowych, zmilitaryzowanych zakładach wytwarzających testy surowce, pracownicy czy energia będzie za free? Pal licho i masz rację, że cena testu jest przeszacowana i dajmy na to bez żadnego zarobku będzie oscylować wokół 200 stów (musisz doliczyć koszty personelu medycznego wykonujące owe testy więc piszę o dwóch stówach), i co? Ano przebadanie 10 milionów „bo tak chcą Barbarusy” (jednorazowo – czytaj wpis Skorpiona 13) będzie kosztować 2 miliardy – stać nas?
Kolego Skąpsionie, Szanowny Kolega nie jesteś w kursie. Owóż mianowicie nie mamy stanu wyjątkowego, a więc ŻADNE odszkodowania nie przysługują (o co właśnie jaczkoidom w tej ustawie chodziło). I szlus!
Kolego Zimiok, racz zwrócić uwagę, że marne dwa melony to koszt jednego spadachronu do tego złomu, co go Adrian z Maciaszką chcą za nasze pieniądze nabyć. Ale oni nie mają cochones i nie pokażą hameryckim wała, bo są przez nich kupieni.
@ Nikt!
Może najpierw przeczytaj wpis Barbarusa do którego się odnosiłem? WOLNIUTKO I ZE ZROZUMIENIEM rzecz jasna.
Bo bredzisz jak w malignie.
Jeżeli zakład produkcyjny zmilitaryzujemy to za straty wynikłe z tego działania państwa, państwo poniesie pełne koszty,a próba migania się włodarzy spowoduje jedynie niekorzystny wyrok każdego jaki by nie był trybunału międzynarodowego. Gwarantuje to również nasza ustawa zasadnicza.
I drugi problem nie dwa melony a DWIEŚCIE MILIONÓW! Tyle będzie kosztować przebadanie miliona osób (pozostaną dalsze 32 miliony) skąd kasę na testy szczepniesz???? Bo wychodzi – bagatelka – 64 MILIARDY ZETA!!!!!!!!!!
We Włoszech testują podobnie jak w Niemczech, ale przez to, że Włosi długo nic nie robili sobie z kwaranta, to mają efekty.
Nieważne ,że padnie gospodarka,ważne aby PAD wygrał wybory!We Włoszech rokrocznie umiera średnio codziennie 1700 osób.Nie ma żadnych informacji ile umarło od początku 2020r,co pozwoliłoby określić udział koronawirusa. Ludzie czyż nie widzicie,że popełniamy gospodarcze sepuku?Epidemia(żadna pandemia) i tak będzie,a ilu z nas zostanie wpędzonych w biedę?
Jakoś nie zauważam aby mi obroty spadały, a od 30 lat jestem sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem… Jest wręcz przeciwnie. Zamiast dwóch klientów dziennie średnio mam trzech albo czterech.
Zatem – bez paniki! Plizzzz…
Kolego Skąpsionie! Kolega robisz w branży funeralnej? Czy astrologicznej?
W serwisowej – urządzeń przemysłowych.
Znaczy będzie popyt na kaszankie, czy puszki?
Jeść, pić, seksować, wirus musi pofolgować. Będzie urodzaj na dzieci bez 500+.
Zapytam krótko — jak pan wyobraża sobie szybkie przetestowanie 36 milionów ludzi w Polsce i prawie 750 milionów w całej Europie? Ktoś dziś testowany jutro może być zarażony, parafrazując pana „królicze” porównanie — złapiemy tego „korono królika?”
Poza tym test nie wykrywa niczego w początkowym stadium zakażenia, człowiek może być uznany za zdrowego a tydzień póxniej będzie już ,,prątkował” i całe swoje otoczenie pozaraża. Każdy test biochemiczny ma tzw. próg czułości.
Wybór: robić testy czy kwarantannę przypomina dylemat – myć ręce czy nogi.
Nawet gdybyśmy zrobili testy wszystkim, to nic to nie pomoże, bo przy nieograniczonej mobilności ludzi i tak doszłoby do masowych zakażeń. Dlatego Niemcy oprócz robienia testów wprowadziły także ograniczenia w szwendaniu się po mieście.
Powiedzcie mi szachisty kochane, co lepiej bić konia czy damę?
Ad. Liczyrzepa
Tego nie wiem ale wiem jaki jest najbardziej „świński” ruch w szachach — zbić konia przy królówce!