Międzynarodowy Czerwony Krzyż (MCK), wraz z trzynastoma innymi międzynarodowymi organizacjami lekarskimi i pielęgniarskimi, opublikował dziś apel do rządów świata o działania w celu powstrzymania rosnącej przemocy wobec personelu medycznego w kontekście obecnej epidemii.
W ciągu minionych miesięcy zanotowano na naszej planecie ponad 200 różnego rodzaju ataków na szpitale, personel i nawet chorych. Wśród ofiar są zabici, są też poważne straty materialne. Nie chodzi więc o różnego rodzaju groźby pod adresem osób pielęgnujących chorych, dyktowane strachem bądź ignorancją, lecz o czyny z użyciem przemocy. Zjawisko zamiast maleć, zdaje się rozszerzać, co szczególnie niepokoi lekarzy i pielęgniarki.
Przy okazji autorzy apelu wspominają o dowodach kolektywnego szacunku dla personelu walczącego z epidemią, które „ogrzewają serce”, lecz „duża liczba stała się ofiarami nękania, stygmatyzacji i fizycznej przemocy” (…) „nie ma dnia bez nowych przypadków bicia i nawet zabijania”.
Lekarze i pielęgniarki zwracają sie do rządów o zapewnienie „bezpiecznego środowiska pracy”, jak też o pomoc psychologiczną, nie tylko dla ofiar przemocy, ale też ciągłego stresu.
Ataki na szpitale i przychodnie rzadko zdarzają się na Zachodzie, gdzie napastnicy ograniczają się zwykle do straszenia, czy żądania przeprowadzki pielęgniarek i lekarzy. Gdzie indziej jednak dochodzi do krwawych napadów, jak ostatnio w Darfurze i w Afganistanie. MCK obawia się, że ta przemoc może się zbanalizować i trwać już bez związku z epidemią.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Może tak jest w jakichś dzikich krajach, ale na pewno nie u nas. Trochę mi to przypomina, jak w Afryce ratowali chorych na ebolę i inne ciężkie choroby i ludzie bali się iść do szpitali, atakowali je, bo byli przekonani że „tam zabijają”. No fakt, jak już kogoś dało się wziąć do szpitala, to był już w takim stanie, że wyjeżdżał nogami przodem. Klasyczne pomylenie przyczyny ze skutkiem. Więc być może tam też atakują lekarzy.
Opisane zjawisko jest chyba tak samo fikcyjne i nadmuchane jak i „epidemia”. Dopiero kilka dni temu okazało się, że mój znajomy ma znajomego, który ma znajomego, który zna osobę z koroną. Tak samo z przemocą wobec personelu medycznego. Na razie nawet nie słyszałam, by znajomy znajomego znajomego znajomego znajomego znajomego znajomego znajomego słyszał o takim zjawisku w realu. Wszystko w mediach tworzone i nakręcane pseudofakty.
Podziękujcie za to mediom które szerzą panikę na całym świecie! Straszą, że już za chwilę będziecie ronić łzy krokodyle i jak to was wirus dopadnie to udusicie się nieładnie…
Dalej! Pompujcie balon strachu, a dojdzie do tego o czym pisano w literaturze SF (a ja chcianym aby wyłącznie tam pozostało) jak to wkurzone społeczeństwa wybijały do nogi naukowców oskarżanych o wywołanie jakiejś plagi/wojny… Wypuścić dżina z butelki jest łatwo, jednak zagonićgo tam ponownie – nie sposób!