W statystykach wszystko wygląda pięknie. Tempo wzrostu gospodarczego zadowalające (4,4 w 2015 r.), PKB per capita na poziomie 2/3 średniej unijnej, a liczba milionerów stale rośnie. Realia życia przeciętnego obywatela Republiki Czeskiej przedstawią się jednak coraz bardziej ponuro.
Według raportu czeskiego Caritasu rok 2015 był czwartym z kolei, w którym u naszego południowego sąsiada zwiększyła się liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa. Obecnie do tej grupy kwalifikuje się już 15 proc. Czechów. Oznacza to, że aż półtora miliona obywateli dotkniętych jest problemem biedy.
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest bardzo niska płaca minimalna, wynosząca nieco ponad 1400 zł, skazująca zwłaszcza pracowników niewykwalifikowanych na życie w nędzy. Mamy do czynienia ze zjawiskiem „pracujących biednych”, znanym również z Polski, odnoszącym się do osób, które mają stałe zatrudnienie, jednak z uwagi na niskie zarobki nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb.
Równie niski poziom świadczeń socjalnych doprowadza do sytuacji, w której obywatele są zmuszeni się zadłużać. Szacuje się, że aż 25 proc. Czechów wydaje więcej niż zarabia. Podobnie jak w Polsce, w Republice Czeskiej funkcjonują parabanki pożyczające niskie kwoty na bardzo wysoki procent. W efekcie coraz więcej osób wpada w spiralę zadłużenia, wydając na spłatę kredytów więcej niż połowę swoich dochodów. Zjawisko to sprawia, że gospodarstwom zaczyna brakować pieniędzy nawet na podstawowe opłaty czy na jedzenie.
Pejzażu biedy i wykluczenia dopełnia przybierający na sile proceder degradacji warunków mieszkaniowych, spowodowany przekazywaniem przez władze sektorowi prywatnemu pieniędzy na tanie i skoncentrowane w określonych dzielnicach budownictwo, do którego kierowani są obywatele o najniższych dochodach, którzy nie są w stanie opłacić czynszów na rynku komercyjnym. W efekcie dochodzi do gettoizacji biedy i pogłębiania patologii społecznych.
(crp)
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
A Zeman i jego pseudo-socjaldemokracja zamiast zająć się podniesieniem najniższych wynagrodzeń, zajmuje się straszeniem uchodźcami i pół-rasistowskimi żartami. Imponuje mu „dyktator” Orban czy Putin. Socjaldemokracja w Czechach nie tylko zdradziła lewice w ujęciu gospodarczym (jak większość socjaldemokracji europejskich), ale także kompletnie skapitulowała w kwestiach obyczajowo-światopglądowych. Nie mają humanitaryzmu ani dla uchodźców, ani dla własnych biednych