Pracownicy brazylijskiej służby zdrowia przeprowadzili strajki i protesty w kilku brazylijskich miastach, ponieważ nie zostali wyposażeni w środki ochrony osobistej. Z tego powodu coraz więcej lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych w Brazylii zaraża się i umiera na COVID-19.
W czwartek (16. kwietnia) liczba oficjalnie potwierdzonych przypadków koronawirusa w Brazylii osiągnęła 30 425, a liczba ofiar śmiertelnych 1924. Jednak, zdaniem brazylijskiego Centrum Wywiadu i Operacji Zdrowotnych, w rzeczywistości liczba zakażonych jest 12 razy większa i sięga 350 tys. osób. Rozbieżność pomiędzy oficjalnymi danymi a stanem faktycznym wynika z małej liczby przeprowadzanych testów i braku informacji. Ekstremistyczny rząd faszystowskiego prezydenta Jaira Bolsonaro bagatelizuje skutki pandemii, starając się realizować jedynie interesy wielkiego kapitału. Wiele zgonów z powodu COVID-19 nie zostało zarejestrowanych.
Ten scenariusz prowadzi do upadku brazylijskiego systemu opieki zdrowotnej, pozbawionego wsparcia ze strony skrajnie prawicowego rządu. Pracownicy służby zdrowia nie mają podstawowych środków ochrony, takich jak maseczki, kombinezony czy żele odkażające. W efekcie rośnie ich strach i rozgoryczenie. Protesty medyków wybuchają w coraz większej liczbie szpitali i przychodni lekarskich w różnych częściach Brazylii.
Pracownicy szpitala miejskiego Djalma Marques w Sao Luis, stolicy Maranhao – regionu położonego w północno-wschodniej części kraju, zagrozili w poniedziałek strajkiem po tym, jak z powodu braku podstawowych środków ochrony zaraziło się i zmarło na COVID-19 dwóch pracowników szpitala.
Równie zła sytuacja jest w położonym na południe od Maranhao regionie Minas Gerais, w którym wiele pielęgniarek, techników, fizjoterapeutów, psychologów i pracowników administracyjnych szpitali odmówiło wykonywania swoich obowiązków. Personel protestuje nie tylko w związku z brakiem środków ochrony, ale również z powodu przyznania przez rząd premii pieniężnych tylko lekarzom, z wyłączeniem pielęgniarek i innego personelu.
„[Pozbawienie nas premii pieniężnych – przyp. red.] było bardzo frustrujące (…) i absurdalne, ponieważ [tak jak lekarze] pracujemy w nieludzki sposób, bez sprzętu” – powiedział jeden z pracowników stacji telewizyjnej Record.
W środę wieczorem (15 kwietnia) odbył się protest pracowników służby zdrowia w Belém do Pará w północnej Brazylii. Pielęgniarki Mário Pinotti z izby przyjęć odeszły z pracy i zablokowały aleję przed szpitalem, protestując przeciwko warunkom, na jakie narażone są one i ich pacjenci.
W wywiadzie dla Rede Liberal, pielęgniarka Socorro Brito oświadczyła: „To najgorszy kryzys, jaki przeżyliśmy. (…) Pacjenci [zarażeni COVID-19] wchodzą tymi samymi drzwiami, co inni pacjenci, w tym dzieci. To niedorzeczne”.
Nauza Araújo, inna pielęgniarka powiedziała: „Pracujemy bez masek i bez kombinezonów. (…) Za kilka dni nie będzie miał się kto zajmować pacjentami. Walczymy tylko o godne warunki w miejscu naszej pracy.”
W czwartek (16 kwietnia) protestowali pracownicy placówki zdrowotnej w Belém. Swój protest udokumentowali na Twitterze. „Chcemy, aby nas wysłuchano i zagwarantowano nam niezbędne warunki pracy. To wszystko, czego potrzebujemy, aby zaspokoić potrzeby populacji, która nas potrzebuje” – taki apel w imieniu zespołu wystosowała jedna tamtejszych pielęgniarek.
Burmistrz Belém Zenaldo Coutinho z brazylijskiej Partii Socjaldemokratycznej (PSDB) broni się twierdząc, że brak środków ochrony osobistej w szpitalach jest spowodowany brakiem produktów na rynku światowym. Jego zdaniem profesjonaliści mają zagwarantowany niezbędny sprzęt co najmniej do przyszłego tygodnia.
Z burmistrzem Coutinho polemizuje anonimowy lekarz, który na łamach G1 informuje, że jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa brazylijscy medycy nie mieli odpowiedniego sprzętu. „Miesiąc temu, kiedy zaczęły pojawiać się przypadki w Belém, my, lekarze, zaczęliśmy domagać się minimalnych warunków pracy: wody, mydła, ręczników papierowych i środków ochrony osobistej.”
„Pracuję w szpitalu w Belém od dwóch lat. Nigdy nie widziałem czegoś takiego, co się dzieje teraz. Sytuacja pacjentów jest dramatyczna. Brakuje łóżek i respiratorów. To wygląda jak scena w filmie wojennym. Nigdy wcześniej nie widziałem tylu ludzi potrzebujących intubacji. Niestety system publiczny w Belém już się zawalił” – dodaje lekarz.
Faszystowski prezydent Brazylii Jairo Bolsonaro ma inne zmartwienia na głowie. Dąży do jak najszybszego zniesienia wszelkich ograniczeń dla przedsiębiorstw, bez względu na koszty ludzkie. Z polityką brazylijskiego prezydenta nie zgadzają się nawet jego właśni ministrowie i generałowie, którzy próbują go okiełznać w jego poczynaniach.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…