Przepraszamy, że źle zrozumieliście umieszczoną przez nas grafikę. Ale z was matołki – tak mniej więcej brzmią moim zdaniem przeprosiny „Gazety Wyborczej”. I jeszcze ten prztyczek w nos: „Wspieramy żądania płacowe. Wie o tym każdy, kto czyta nas regularnie”. Czyli: ha! – nie czytacie, a się wypowiadacie. Ale z was matołki.
Ja czytałam. I pamiętam, jak Dominika Wielowieyska rok temu oburzała się protestem młodych lekarzy i udowadniała, że „głodówka powinna być zarezerwowana do obrony wartości fundamentalnych” (bo przecież lekarze walczyli tylko o swoje podwyżki, nie o zwiększenie nakładów na służbę zdrowia i poprawę losu ludzi umierających w kolejkach i czekających latami na rehabilitację). Pamiętam, jak ta sama autorka udowadniała, że Kartę Nauczyciela trzeba wyrzucić do kosza, że to w ogóle grupa ociekająca przywilejami. „Ile realnie pracują nauczyciele? Tego nie wie nikt” – wywodziła. Szereg nowszych, życzliwszych tekstów Justyny Sucheckiej tego nie wymazuje. Pomijam już fakt, że na nieszczęsnej infografice nie zostały przedstawione realne wartości nauczycielskich podwyżek, o czym grzmią już od wczoraj sami pedagodzy. Mitycznych 16,1 proc. więcej na koncie w tym roku nikt nie zobaczy. Co najwyżej w rządowych komunikatach pani Zalewskiej – i, jak się okazuje, na okładce „Wyborczej”.
Jak już decydujemy się na publikację oficjalnego oświadczenia, które ma złagodzić skutki oburzenia wywołane naszym wcześniejszym działaniem, to nie róbmy przynajmniej z odbiorcy kretyna.
„Tytuł o hojnym rozdawaniu naszych pieniędzy odnosi się do sobotniej konwencji”. Tere fere, gazeto. Nagłówek „Szczodra sobota” i trzy „główki” symbolizujące roszczeniowych beneficjentów rozdawnictwa znalazły się nawet na tej samej błękitnej tincie. Tworzyły więc graficzną całość. Skojarzenie zostało zbudowane i świadomie utrwalone (jakby ktoś sam z siebie tego nie powiązał, to dodano łopatologiczne podsumowanie: „Partia rządząca uległa naciskowi zarówno grup społecznych, jak i kalendarza wyborczego”). A to wszystko za „nasze pieniądze”. Wybaczcie państwo, ale to nie jest do obrony. Pozostaje bowiem jeszcze tak zwany drobny druczek. A tam pod trzema symbolami wojska, nauczycieli i pielęgniarek widniało „…a także: mundurowi, urzędnicy, pracownicy cywilni wojska, emeryci, ratownicy medyczni, skarbówka, pracownicy sądów”.
Czyli co, chcą nam państwo wmówić, że to wszystko również odnosiło się do mitycznej soboty, kiedy to na mitycznej konwencji PiS dał tym mitycznym grupom mityczne podwyżki? To absurd. Zarówno trzy zilustrowane, jak i reszta wymienionych maleńkimi literkami grup, walczy o „swoje” od miesięcy. Zestawianie tego na jednym tle z rzeczywistymi nowościami wyborczymi PiS BYŁO nie fair.
W opublikowanych przeprosinach nie padło żadne wyjaśnienie przyczyn, dla których to wszystko zmieszano jak bigos w jednym garnku i dlaczego ta ilustracja w ogóle poszła do druku. Ok, mogę jeszcze zrozumieć, że redakcja nie chciała wywlekać na wierzch swoich flaków, sypać nazwiskami odpowiedzialnych i zapraszać do swojej kuchni wszystkich oburzonych na grillowanie. Wtedy jednak należy zapewnić, że szybko naprawimy błąd, przeprosić za nieuważność, najszybciej jak się da skorygować informacje. Tymczasem co robi „GW”? Usiłuje nadbudowywać swoje intencje – to wy coś pokręciliście, my podwyżki w budżetówce popieramy, nie popieramy tylko sobotnich rewelacji. A „źle opisana grafika” wprowadziła „zamieszanie”. Tylko że niestety, drodzy państwo, zdradziło was to jedno małe słówko: „zarówno” (przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach). No więc nie, to nie my źle zrozumieliśmy. To wy źle zrozumieliście.
Płace w budżetówce w modelowym systemie są niższe niż w sektorze prywatnym, jednak gwarantują zatrudnionym przejrzystą drogę awansu zawodowego oraz stabilność zatrudnienia, której próżno szukać na prywatnym rynku. Tymczasem w polskich realiach nierzadko praca w budżetówce postrzegana jest jak wyrok – pensje zamrożone na kuriozalnych poziomach sprzed lat, chroniczne niedofinansowanie, które, jak ktoś zgrabnie napisał na Facebooku „kojarzy się z utknięciem w jakimś biednym urzędzie z Windowsem XP na komputerze”. Te podwyżki to nie jest rozdawnictwo, to nie jest roszczeniowość, to nie jest „naszym kosztem”.
Ps. W waszym zestawieniu zabrakło pracowników pomocy społecznej.
Ps 2. Beata Szydło już zdążyła zrobić z wtorkową okładką tour de TV. Echo korków szampana strzelających na Nowogrodzkiej słychać jeszcze dziś.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
Zgadzam się że wyborcza – skalana już w dniu swego narodzenia zagarnięciem jedynego wolnego tytułu przez jedną opcję – nie zasługuje na polemiki ze strony lewicy, która nie polemizuje przecież z innymi prawicowymi tytułami… sam jej twórca, podobno taki zasadniczy, nieprzekupny i nieugięty, który doskonale wie co to znaczy siedzieć za „niewłaściwe poglądy” dziwnie przestraszony milczy w sprawie Piskorskiego, co nie przydaje gazecie wiarygodności. Zgadzam się też, że lewicy potrzebne jest lewicowe medium, ale nie papierowe, które trafia do coraz mniej licznych odbiorców – ale elektroniczne. W Polsce nie ma lewicowej telewizji i radia. Trudno się więc dziwić, że Polacy, waleni po głowach mniej lub bardziej prawicowym przekazem, mentalnie znaleźli się na skraju europejskiej myśli społecznej i prezentują w swej masie poglądy XIX-wiecznych kapitalistów na pracę, kapitał i podatki.
Niedobrze mi się robi od tych ciągłych odniesień do tego, co Wyborcza napisała. Wyborcza ma swój target i nie są nim czytelnicy lewicowi. Wyborcza pisze dla i do liberałów obyczajowych i neoliberałow gospodarczych. A Suchecka, Rozwadowska to są kwiatki do kożucha- że niby taki tam pluralizm.
„Lewica” nigdy nie będzie lewicą, dopóki nie uwolni się od gazetowyborczyzmu. Niby ją krytykujecie, niby się „nie zgadzacie” ale wyczekujecie na to,co napisała. A za możliwość opublikowanie czegoś w Wyborczej, sprzedalibyście własne matki. I wuj z tym, że zaraz obok byłaby 3 razy większa „polemika’ Gadomskiego czy Maziarskiego, w której „roszczeniowcy” i „populiści” to najdelikatniejsze określenia, jakie was spotkają.
Opiniotwórczość Wyborczej to mit, przez samą Wyborczą pompowany i podtrzymywany. Pożyteczni idioci Wyborczej z „lewicy” biorą w tym udział z entuzjazmem godnym lepszej sprawy.
Brakuje dziennika lewicowego i to bardzo. Dopóki go nie będzie, „lewica” będzie strzelała do własnej bramki. Publikowanie w Wyborczej tekstów lewicowych to sabotaż, bo takie teksty są tam, od razu, wyśmiewane przez „spontanicznych internautów’ na redakcyjnych etatach. Lewicowy punkt widzenia nie przebije się w środowisku „żeby było tak jak było przedtem”. Zrozumcież to wreszcie, do jasnej cholery!!!
Greg, ten gazetowyborczyzm to jest postawa infantylna. „Mamo, a Ania powiedziała…” „Prosze pani, a Józek mnie obraził” i nieśmiertelne „Jesteś u pani!!” Wyborczą trzeba ignorować. Jak oglądalność i sprzedaż spadną im do zera, to przestaną istnieć. Na nich jest tylko jedna recepta: „nie karmić trolla”.
Przed trzema laty RAZEM dostało ponad 3 melony i co? Ani i gówno, czy stworzyło choćby portal typu „STRAJK” na którym jesteśmy?
wszystkie solidaruchy to jedna banda a różnice kosmetyczne
No tak. Gdyby zamiast tych niewielkich podwyżek PiS karmił GazWyb tłustymi ogłoszeniami ministerstw w ilościach pół-numerowych to wówczas Czerska chwaliłaby Jaro jak chytrusa zbawcę…
I tak to dochodzimy do sedna sprawy… Jaro karmi inne tytuły.
Libertariańskich ekstremistów pieką cztery litery, że śmiano przeznaczyć jakiekolwiek środki publiczne komukolwiek innemu, niż wiecznie nienasyconemu prywaciarstwu.
Dokładnie tak