Trwają czynności śledcze w sprawie śmierci 25-latka na jednym z wrocławskich komisariatów. Ojciec chłopaka jest przekonany, że jego syn zginął w wyniku brutalnych działań mundurowych. Przed komendą protestowało wczoraj ok. 100 osób.
Przyczyny zgodnu Igora S. ma ustalić prokuratura. Śledczy czekają obecnie na wyniki sekcji zwłok, a także przesłuchują policjantów, którzy brali udział w zatrzymaniu i przesłuchaniach chłopaka na komendzie.
Przypomnijmy, że 25-latek w niedzielę ok. godz 6:00.wracał do domu z imprezy w klubie. Został zaczepiony przez policjantów, podobno z powodu podobieństwa do osoby poszukiwanej. Gdy odmówił okazania dokumentu i wyjaśnienia skąd ma znaleziony przy nim telefon, funkcjonariusze wciągnęli go do radiwozu u przewieźli na komisariat. Tam doszło do szarpaniny, jak utrzymuje policja, z powodu agresywnego zachowania zatrzymanego. Jeden ze stróżów prawa użył wobec niego paralizatora. Chłopak stracił przytomność. Zmarł mimo reanimacji.
Przyczynę zgonu ma wyjaśnić sekcja zwłok, której dokonano wczoraj. – Biegli zdecydowali o przeprowadzeniu dodatkowych badań, w tym toksykologicznych, na wyniki których czekać możemy nawet kilka tygodni – powiedziala „Gazecie Wyborczej” Małgorzata Klaus, rzeczniczka wrocławskiej prokuratury okręgowej.
Śledczy oprócz przesłuchania policjantów obejrzą również zapisy z monitoringu miejskiego oraz z minikamer wmontowanych w paralizator. – Konieczne jest ustalenie nie tylko przyczyny zgonu pokrzywdzonego, ale także przebiegu zdarzenia, sprawdzenie zasadności podjętej interwencji, tego, czy zachowane zostały wszelkie procedury oraz ustalenie, czy funkcjonariusze policji działali w granicach swoich uprawnień – tłumaczy prokurator Klaus.
Z dziennikarzami “GW” skontaktował się ojciec Igora S, według którego funkcjonariusze po prostu zatłukli jego syna na śmierć. Na zdjęciu, które przesłał do redakcji widać ponoć “liczne rany na jego twarzy i szyi, ślady po krwi z nosa i krwawy wysięk w lewym oku”.
Ojciec denata zwraca uwagę, że na oględziny zwłok syna musiał czekać 6 godzin. – A oni i tak wywieźli ciało do kostnicy i zobaczyłem syna dopiero wczoraj rano, tuż przed sekcją. Wyglądał strasznie. Cały w ranach. Zacząłem robić zdjęcia, mówili ze nie wolno ale i tak zrobiłem – zaznacza. – Święty nie był. Ale to nie powód żeby dziecko mi zabijać! – dodaje.
Przed budynkiem komendy zebrali się też wczoraj znajomi Igora. – Wszyscy widzieliśmy zdjęcia zrobione przed sekcją zwłok. Igor miał poważne obrażenia. To o czym to świadczy?! Na pewno nie odpuścimy! – mówił cytowany przez “Wyborczą” Andrzej, kolega 25-latka.
Sprawę monitoruje Helsińska Fundacja Praw Cżłowieka. – Bacznie przyglądamy się każdemu tego rodzaju zdarzeniu – podkreśla dr Piotr Kładoczny z HFPW. – Pamiętać należy, że policjanci nie mogą być bezbronni, muszą interweniować i przy tym muszą być skuteczni, ale jednocześnie muszą być odpowiednio przeszkoleni i przede wszystkim zrównoważeni, by nie nadużywali swoich kompetencji. Obserwując tę sprawę, sprawdzimy, czy użycie paralizatora było konieczne, czy policjanci dobrze ocenili sytuację i czy nie ulegli emocjom – zapewnił Kładadoczny.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Koleś stawiał się legitymującym go policjantom. Dostał z paralizatora, jak przesadził. A „zmasakrowany” oznacza mający kilka zadrapań wielkości zacięcia przy goleniu.
Chcecie być poważni, to nie dawajcie się podpuszczać.
W szpitalu Żeromskiego w Krakowie-Nowa Huta policjanci poczęstowali 80-latka plus gazem, który zmarł.
Nie mam danych jak ta sprwa się skończyła, bo sie rozmyła. Niedługo zabójstwa na policji będa normalką.
W polskich więzieniach samobóje odbywyją się się „bez pomocy osób trzecich”.
W czsach PRL-u był taki film o ówczesnej milicji „Przepraszam czy tu biją” z ikoną boksu Jerzym Kulejem.
Być może ktoś nakręci film „Przepraszam czy tu zabijają”.
Do refleksji!
Biedny gaz. Zmarł? Pewnie mu coś zaszkodziło.
Gdyby gość nie nazywał się Igor S. tylko Grzegorz Przemyk to miałby publicity przez kilka dziesięcioleci. A tak, to sprawa przyschnie najpóźniej po paru miesiącach po tym, jak sąd uzna, że zabił się sam, uderzając z rozpędu głową w ścianę.