Dla Jarosława Kaczyńskiego polityka jest wszystkim. Rodziną, pracą, pasją, sportem, seksem i wszelką formą realizacji. Centralną kategorią w jego filozofii nie jest jednak Polska, naród polski ani dobro Polski. Najważniejszy dla Jarosława Kaczyńskiego jest Jarosław Kaczyński, a pragnieniem nadającym spójność jego podmiotowości – polityczna dominacja. Partia, rząd, prezydent, media są jedynie narzędziami niezależnego ośrodka władzy. Tu i teraz trwa niekończący się benefis prezesa Prawa i Sprawiedliwości, jego wieczna impreza urodzinowa. Goście rozstawiani po kątach, przyjaciele usłużni i upokarzani, nieprzyjaciele niszczeni i oczerniani.
Kaczyński nie myśli o przyszłości, bo nie interesuje go świat bez niego. Dlatego ekologiczne konieczności, których musimy się podjąć, jeśli chcemy ocalić świat przed katastrofą, są dla niego pierdołami, przeszkodami w doraźnej skuteczności politycznej. Kaczyński nie ma dzieci o których przyszłość mógłby być zatroskany. Nie martwi go również los Polski.
To, jak bardzo lekceważy zagrożenia, z którymi będziemy musieli się zmierzyć już za 10-15 lat, pokazuje sprawa kopalni odkrywkowej w Złoczewie. Koncesja na wydobycie tamtejszych złóż węgla brunatnego zostanie przyznana na początku 2020. Miasto położone jest w wojewódzkie łódzkim, które ma najmniejsze zasoby wody pitnej w Unii Europejskiej. Centralna Polska już teraz zamienia się w pustynię. W skierniewickich wodociągach w 2018 roku zabrakło wody. Lesistość wynosi zaledwie 21,4 proc. Średnia suma opadów wynosi mniej niż 400 mm deszczu rocznie. To mniej niż w Atenach, mniej niż w Sevilli, dużo mniej niż w Rzymie, Podgoricy czy Sarajewie.
„Ludzie muszą szukać ucieczki, bo Ziemię trawi zaraza. Niszczy pszenicę, potem okrę, a następnie bierze się za kukurydzę – ostatnie rosnące zboże. Najmłodsze pokolenie będzie ostatnim, które przeżyje na Ziemi. A ostatni głodujący będą pierwszymi, którzy się uduszą” – to cytat z filmu Christophera Nolana „Interstellar” z 2014<
Pierwszymi, którzy zaczną się dusić i bić o wodę w Polsce będą mieszkańcy województwa łódzkiego. Kopalnia odkrywkowa, którą mieszkańcom tego regionu chce zafundować prezes to jedna wielka pompa, zasysająca ogromne ilości wody słodkiej. O tym, jak wyglądają skutki funkcjonowania takiego zakładu przekonała się ludność pojezierza gnieźnieńskiego, gdzie w wyniku działalności odkrywki w Tomisławicach, jeziora i rzeki zamieniają się w bagniste bajora, a niebawem znikną zupełnie, bo poziom wody obniża się o 3o cm rocznie.
Dewastujące środowisko zakłady można zlikwidować, drzewa można posadzić, a polityka może sprzyjać odtwarzalności zasobów wodnych. Jarosław Kaczyński nie jest tym zainteresowany, bo doraźnie nie kalkuluje mu się to ekonomicznie. Zafunduje nam kolejne odkrywki, pozwoli wyschnąć ziemi ojczystej, skazać rodaków na pragnienie i choroby, zamienić ich życie w koszmar, ale ten rachunek przyjdzie nam uregulować, kiedy prezes zalegnie już z głową na piersi obok swojego brata.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
Dlaczego autor tekstu p_eprzy aż takie głupoty?
Czuję już lekki przesyt tematem coraz rychlejszej i coraz bardziej totalnej zagłady. Przede wszystkim to nie Kaczyński nakazuje budować kopalnie odkrywkowe, tylko jakiś biznes, a decyzji na tak lub nie też nie wydaje Kaczyński, tylko jakiś miejscowy urząd, jak chce się wierzyć – na podstawie analizy skutków. Ale mniejsza o antykaczą demagogię. Wszechświat to miliardy układów słonecznych i odpowiednio więcej planet. Podobno nasz wszechświat nie jest jedyny… spoko – tak rozumiane środowisko przetrwa :) Jest pewne, że za ileś tam lat na tej tu Ziemi będzie inaczej, ale nadal planeta krążyć będzie wokół swego Słońca. Nic wielkiego się nie stanie, jeśli zabraknie jednego czy nawet kilkuset gatunków. Na wiele zagrożeń kompletnie nic poradzić nie możemy. Warto przestać się martwić hipokrytycznie o naturę i napisać wprost, że martwimy się o siebie, tu i teraz, bo co nas obchodzą przyszłe pokolenia, których nawet nie zobaczymy i nie wiadomo, co one będą wyprawiać? A jeśli tu i teraz zagrożenie jest nikłe, to dajmy temu wreszcie spokój. I zajmijmy się np. podziałem dochodu ze wspólnej pracy i budową mieszkań za niewielki czynsz dla niedopłaconych pracowników. Przeciwstawmy się narastającej wojennej histerii i absurdalnym zbrojeniom. Życie pojedynczego osobnika ludzkiego trwa średnio kilkadziesiąt lat i najważniejsze jest, by mógł je przeżyć w (s)pokoju.
PS. a poza tym uważam, że dzieci z chorobą Aspergera powinno się chronić przed mediami (albo odwrotnie), a nas przed takimi dziećmi.
Piotruś! Ale jakieś wykształcenie w zakresie leśnictwa, gospodarki wodnej, górnictwa to posiadasz??? No choćby ,,margaryne” z ekologii?
Jakoś nigdzie nic nt. wykształcenia dziennikarza Piotr Nowak nie znalazłem, poza zdawkowymi popiardywaniami Streajku.
Może nie powtarzaj bzdur nt. ,,wysychania Polski”, bo to bzdura. Polska nie ma problemów z wodą porównywalnych do innych części Europy.
,,Water exploitation index, czyli udział krajowego poboru wody w naszych ogólnych zasobach odnawialnych. Dysponujemy rocznie 62 km3 wody, z czego pobieramy 10,5 km3 (2015), co daje współczynnik WEI 17%. Wartość tego współczynnika poniżej 20% oznacza sytuację nie zagrażającą (non stressed). W przeciwieństwie do krajów zachodu i południa Europy, Polska jak i Niemcy to kraje, których struktura zużycia wody nie stanowi dla nas problemu.”
Jeszcze jakieś bajki wielkiego OZE-biznesu?
Kolego Skąpionie, sprawa stara jak woda: ile z tych zasobów idzie w Wisłę i Odrę, a ile MOŻNA puścić w rurę. I okaże się, że zasobów UŻYTKOWYCH mamy mniej niż Egiptusy. Bo reszta spokojnie (mniej, lub bardziej, ale raczej mniej) odpływa do Bałtyku.
Ale kolego NIKT poczytaj jeszcze raz. ZASÓB ODNAWIALNY, czyli możliwy do pobrania. Inaczej cały półwysep iberyjski czy apeniński (mniej) nie miałby najmniejszego problemu z wodą, a na mapce z której podpis wykorzystałem, świeci na czerwono jak semafor na skrzyżowaniu! Skierniewice mają poważniejszy problem z wodą niż Łódź. Puławy (leżące na prawym brzegu Wisły) korzystają z wody studziennej do zasilania wodociągów i sobie radzą. To drogi sposób na zaopatrzenie, jednak budowa stacji filtrów do wody rzecznej – jeszcze droższe.
UĆ musi zainwestować w wydobycie wody podziemnej (tak samo jak Skierniewice) i być może wykorzystanie do celów przemysłowych wody z odzysku (po poczyszczeniu ścieków). To czeka wszystkie centra przemysłowe nie mające za pasem dużej rzeki – zamknięty obieg wody technologicznej.
Po pierwsze okry w Polsce się nie uprawia.
Po drugie teza artu jest żenującą, a tytuł na poziomie podwórkowym.