O Igorze S. wiemy niewiele, na pewno tylko tyle, że miał 25 lat i że ostatni raz całego i zdrowego widziano go na wrocławskim rynku, zanim zatrzymała go policja; wiemy też ze zdjęć z sekcji, że przed śmiercią dostał porządny oklep – miał podbite oczy i krew pod nosem. Od dwóch dni nie żyje. Podobno był poszukiwany, podobno znaleziono przy nim nielegalny proszek. Podobno był pod wpływem dopalaczy, podobno był agresywny, nie chciał dać się wylegitymować. Awanturował się, trzeba go było uspokoić, podobno paralizatorem. Podobno „zasłabł w czasie rozmowy” na komisariacie. Podobno znicze, która jego rodzina ustawiła pod budynkiem, gdzie zmarł, zanieczyszczają teren.
Nie wiemy, co się stało na komisariacie, chociaż oczywiście nikt nie jest w stanie mnie zmusić do wiary w to, że zdrowy 25-letni chłopak sam z siebie zmarł na komisariacie po brutalnym zatrzymaniu. Biorąc pod uwagę to, w jaki sposób wyglądają śledztwa w sprawie policyjnej przemocy, oficjalne uniewinnienie policjantów również nie sprawi, że uwierzę, że nic Igorowi S. nie zrobili. Mam jednak wrażenie, że główna oś debaty nie przebiega wokół tego, czy policjantom zdarzyło się uderzyć zatrzymanego, ale tego, czy mieli prawo to zrobić. Istnieje przekonanie, że w pewnych sytuacjach – np. jeśli mamy do czynienia z dostatecznie czarnym charakterem – przemoc policyjna, której celem nie jest bieżąca ochrona bezpieczeństwa funkcjonariuszy czy osób trzecich, a po prostu wymierzenie kary, jest uzasadniona i słuszna, zaś protestowanie przeciwko tej przemocy jest albo dresiarsko-kibolskie, albo naiwno-lewackie, w każdym razie kompromitujące.
To dlatego policja podaje informacje o dopalaczach w kieszeni Igora S., chociaż dla sprawy nie ma to przecież żadnego znaczenia. Mamy do czynienia z tzw. wtórną wiktymizacją, przerzucaniem odpowiedzialności na ofiarę, ten sam mechanizm obserwujemy w przypadku gwałtów czy przemocy domowej. Igor S. miał dopalacze w kieszeni, był poszukiwany przez policję, zatem „nie był święty”, „trochę sam jest sobie winien”. Stoi też za tym myśleniem pewne przesłanie pozytywne – nie bójcie się mieszczanie i mieszczanki, wy nie jesteście bandytami, was żadna krzywda nie spotka, przecież nie jesteście jak Igor S., prawda? Policja czuwa nad waszym bezpieczeństwem.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Prawo linczu usankcjonował były prezydent Lech Kaczyński który podpisał zwolnienie z więzienia panów którzy w kilku zabili jednego pijanego człowieka. Podobno jeden stary pijak terroryzował całą wiochę.
Najlepszy „kawał” to jak sąd broni zabójcę który bił ale niechciał zabić, winny jest pobity bo ośmielił się umrzeć. Ciekawe są też teksty dotyczące samobójstw np. w więzieniach, bez udziału osób trzecich…
Do refleksji!
Każdego człowieka żal. Jeśli ktoś wykroczył przeciw prawu to nadal jest człowiekiem. Powinien ponieść konsekwencje swoich czynów. Uczciwie ponieść konsekwencje, a nie zostać brutalnie pobitym i stracić życie. Policjantów było wielu i mogli sobie z nim poradzić. Policja ma procedury na szczególnie agresywnych zatrzymanych. Powinien być obecny lekarz. Jeszcze raz powtórzę, że to człowiek i nieważne kim był za życia. Poza tym nie wiemy, czy był poszukiwany, czy tylko poszukiwanego przypominał. Ale to nieważne. Był człowiekiem, a został potraktowany jakby nim nie był.
a mnie tam patola nie, żal mógł się nie rzucać pewnie to był jeden z tej dziarskiej „patriotycznej” młodzieży
Nie był poszukiwany, tylko przypominał kogoś poszukiwanego. Co wcale sytuacji nie polepsza
chyba jestes niedoinformowany/a, bo w koncu sie okazalo ze to naprawde chodzilo o niego i to on byl poszukiwany ;)
Miałem identyczne skojarzenia, kiedy dzisiaj usłyszałem o tych dopalaczach w kieszeni. Przecież można np. chlać wódę ile wlezie i potem tłuc żonę i dzieci, ale już dopalacze stały się symbolem zła absolutnego, czymś najgorszym co tylko normalnemu człowiekowi może przyjść na myśl. Coś jak marihuana, LSD i długie włosy w Ameryce wczesnych lat 60. (pomijając oczywisty fakt, że jednak tzw dopalacze to nieporównanie większe gówno od marihuany i LSD).
nic dodać, nic ująć