
Prezydent Duda był wczoraj na Śląsku. Składał kwiaty, przedstawiał się jako opiekun ludzi pracy. Wypowiadał się również o planowanej reformie szkolnictwa w co najmniej niepokojący sposób.

– Śląsk jest miejscem dla Polski niezwykle ważnym. Jest przede wszystkim miejscem związanym z bardzo silnym etosem pracy. Pracy solidnej, wykonywanej nawet w trudzie, nawet ciężkiej bardzo pracy, ale zawsze wykonywanej z ogromną powagą, z myślą o rodzinie, o wspólnocie – tak prezydent starał się oczarować zgromadzonych. Upamiętnił powstańców śląskich pod Kopcem Wyzwolenia, następnie w typowym dla siebie stylu udał się do sanktuarium Matki Boskiej Piekarskiej. Potem w Zabrzu Duda spotkał się ze związkowcami z zagrożonej likwidacją kopalni Makoszowy. Ci po rozmowie z nim byli umiarkowanie zadowoleni, chociaż głowa państwa momentami niemiło ich zaskakiwał. – Pan prezydent był bardzo zaniepokojony sytuacją w naszej kopalni. Myślał, że wydobywamy węgiel na poziomie 1200 m i jesteśmy najgłębszą kopalnią w Polsce. A to jest nieprawda. Po przedstawieniu naszych informacji odnośnie sytuacji kopalni i poinformowaniu go o tym, że nie było dialogu społecznego z Ministerstwem Energii, stwierdził, że sytuacja jest zupełnie odwrotna niż przypuszczał i postara się nam pomóc – tak przebieg rozmowy z Dudą relacjonował dla „Dziennika Zachodniego” Artur Banisz, który w kopalni przewodniczy strukturom „Solidarności”.
W innym tonie prezydent wypowiadał się na temat planowanej reformy edukacji. Okrzyki części zebranych w Zabrzu, którzy domagali się zachowania gimnazjów, skwitował: różne zmiany są dokonywane w Polsce na przestrzeni ostatnich 27 lat. Jedne są lepsze, drugie są gorsze. W oczywisty sposób z kontekstu wynikało, że dobre zmiany to te, które wprowadza ekipa bliska Andrzejowi Dudzie. Tym bardziej, że on sam uczył się w ośmioklasowej podstawówce i czteroletnim liceum i, jak zapewniał, wspomina taki system z zadowoleniem.
Najbardziej niepokojąco zabrzmiały końcowe zapewnienia Dudy, że szkoła, która wyłoni się po reformie, będzie uczyć inaczej niż ta, którą on znał. – Polska szkoła będzie uczyła prawdziwej polskiej historii, historii, w której wiadomo, kto był zdrajcą, a kto był bohaterem – skonstatował prezydent. Przykładów nie podał, ale tych każdy średnio nawet uważny obserwator polskiego życia politycznego może domyślić się sam. To, że ludzkie działania rzadko są czarno-białe, a to, na czym polega bohaterstwo, może przedmiotem całych historycznych debat, najwyraźniej prezydentowi nie mieści się w głowie. Ma być prościej – Żołnierze Wyklęci dobrze, komuna źle. Czy jakoś tak.
Chiny ostrzegają przed upadkiem zachodnich giełd. Nadchodzi załamanie gospodarek?
Chiński gigant dołączył do tych zachodnich ekonomistów, którzy ostrzegają przed wielkim kr…
No to będzie problem z Kiszczakiem, który dopytywał się w Londynie o tych, którzy przeszli na stronę aliantów i znaleźli się przygarnięci w armii Andersa. Czy byłych z Wehrmachtu potraktować tak samo, jak weteranów SS Galizien? I jak w tej sytuacji ocenić Kiszczaka i jego informace? Żołnierze wyklęci są z bohaterami po prostu. Walczyli o wolność i zabijali sąsiadów, bo pod ręką nie było czerwonoarmistów to oczywista oczywistość walki o wolność. I nikt z pewnośćią nie będzie dopytywał się, skąd to najrzetelniejsi dekomunizatorzy mieli po rodzicach najlepsze mieszkania, przydzielane przez komunę i łatwy dostęp na studia. Przecież podobno dzieci patriotów komuna prześladowala do kwadratu.
A Frajkorpsu nie zapomniał pochwalić? Przecież to w Szlezienie bohaterowie! No i niedościgły wzór dla kaczystów.
No ale musicie przyznać, że szkoła do której chodził A. Du*a ani dobrze nie uczyła ani nie wychowywała.