Trzech anarchistów zatrzymanych pod koniec maja w związku z podejrzeniem zamachu na policyjne radiowozy nie przebywa już w areszcie śledczym na warszawskim Mokotowie. Zostali przeniesieni do jednostki w Radomiu. Ich przyjaciele twierdzą, że władza obawia się kolejnych protestów w stolicy. Ostatnia pikieta solidarnościowa odbyła się w sobotę
Informacja o zmianie miejsca pobytu aresztowanych działaczy pojawiła się na blogu prowadzonym przez anarchistów, na którym regularnie pojawiają się najnowsze wieści o sytuacji uwięzionych. Z opublikowanej w poniedziałek notki dowiadujemy się, że trójka aktywistów przebywa obecnie w Areszcie Śledczym w Radomiu, gdzie trafili z aresztu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Anarchiści uważają, że przenosiny są formą zemsty władz za zorganizowanie dwa dni temu happeningu solidarnościowego. „Jednocześnie jesteśmy pewni i pewne, że to kolejna represja wymierzona w uwięzionych, których po wstępnym zaaklimatyzowaniu się w więziennych warunkach przenosi się niespodziewanie w nowe miejsce. Oznacza to również utrudnienia w widzeniach. Żaden z trójki uwięzionych anarchistów nie będzie mógł w tym tygodniu spotkać się z bliskimi mimo zaplanowanych wizyt, poniewż na nowo zgłaszać trzeba wnioski o pozwolenie” – czytamy na stronie wawa3.noblogs.org.
Na zorganizowanym w formie ostrej manifestacji sprzeciwu wydarzeniu w ostatnią sobotę zjawiło się ponad 100 osób. Byli wśród nich anarchiści, działacze lokatorscy, związkowcy, a także przedstawiciele lewicowych partii politycznych i organizacji społecznych. Zjawiła się też spora grupa dziennikarzy. Aktywiści akcentowali, że sprzeciwiają się demonizacji ich kolegów i przedstawianiu ich jako poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego.
– Nie jestem tu po to, by dementować, czy orzekać, co się stało, ale by zaprotestować przeciwko medialnej nagonce i zastraszaniu społeczeństwa. Potrzeba nam solidarności, nie spekulacji. Chcemy wyrazić wsparcie dla wszystkich więźniów politycznych i dla trzech osób zatrzymanych w maju – mówiła jedna z uczestniczek eventu cytowana przez warszawską „Gazetę Wyborczą”.
– Doskonale wiemy, że całe to zamieszanie wiąże się z wprowadzeniem nowej ustawy antyterrorystycznej. Straszenie terroryzmem to najłatwiejszy sposób, by podporządkować sobie społeczeństwo. Nasi koledzy nie są terrorystami. Jeśli oni są, to wszyscy jesteśmy – zwracała uwagę organizatorka pikiety.
Trzech anarchistów przebywa w areszcie od 24 maja, kiedy według wersji wydarzeń forsowanej przez policję i prokuraturę, zostali przyłapani na gorącym uczynku podczas próby podłożenia domowej roboty ładunków wybuchowych pod radiowozy zaparkowane przed komisariatem na Włochach. Władze opublikowały potem zdjęcia, przedstawiające rzekomo właśnie te „bomby”. Wyglądały komicznie – składały się z kawałka kartonu do pizzy i dwóch butelek po wodzie. Według prokuratury anarchiści mogą jednak stanowił zagrożenie dla stabilności polskiej państwowości, dlatego też zadecydowano o zastosowaniu wobec nich trzymiesięcznego aresztu. Usłyszeli również zarzuty: za „sprowadzenie niebezpieczeństwa” grozi im do 10 lat więzienia. Dziwnym trafem, zatrzymanie miało miejsce w dniach poprzedzających przegłosowanie w Sejmie ustawy antyterrorystycznej, która drastycznie zwiększa inwigilacyjne możliwości służb specjalnych i policji, a także niebezpiecznie ogranicza prawa obywatelskie. Przeciwko nowemu prawu protestowały organizacje broniące praw człowieka.
O sprawie pisaliśmy tutaj.
fot. Ewa Zielińska
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…