Ministerstwo Energii przedstawiło projekt Polityki Energetycznej Państwa (PEP) do 2040 r. Zbieranie opinii ma potrwać do 15 stycznia 2019 r. Branża wiatrowa już protestuje: okazuje się, że „plan Tchórzewskiego” przewiduje wygaszanie farm wiatrowych do 2035 roku. Mają zniknąć z Polski. W tej chwili działające farmy mają łączną moc 6400 MW.
W rządowym dokumencie można przeczytać, że „przyjęto założenie, że nie będą budowane nowe elektrownie wiatrowe na lądzie, poza realizowanymi w ramach aukcji Odnawialnych Źródeł Energii”.
Portal WNP.pl dowodzi, że resort Tchórzewskiego „próbuje uzasadniać likwidację turbin wiatrowych ich małą wydajnością, posługując się przy okazji danymi sprzed 15 lat. Obecne technologie są dwukrotnie wydajniejsze od poprzednich, dając możliwość produkowania energii nawet za 150 zł za Mhw”.
Natomiast „Puls Biznesu” twierdzi, że rząd przedstawił projekt, mający mile połechtać górników. Nie wzięto jednak pod uwagę, że wiatraki można modernizować i przedłużać im życie dłużej niż do 2035.
– Prognoza Ministerstwa Energii, zakładająca zanik udziału wiatraków lądowych w miksie, jest dla nas niezrozumiała. Przecież aukcja, która miała miejsce kilka dni temu, pokazała, że są najtańszym źródłem wytwarzania energii — powiedział portalowi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Tym bardziej, że rachunek ekonomiczny jest po stronie wiatrowców: elektrownie wiatrowe sprzedają prąd za 200 zł za megawatogodzinę. Średnia na rynku wynosi około 250 zł, zaś elektrowniom węglowym płaci aż 350 zł/MWh.
Stanowisko rządowe skrytykował nawet liberalno-konserwatywny portal Najwyższy Czas: „Jest to realizacja politycznych zobowiązań PiS. Jedną z osób kojarzonych tym pomysłem jest Minister Edukacji Anna Zalewska. Jest znaną przeciwniczką wiatraków. Występowała także na wiecach sprzeciwiających się inwestycjom wspólnie z mec. Marcinem Przychodzkim, założycielem portalu Stop Wiatrakom, a obecnie dyrektorem Departamentu Prawnego Ministerstwa Infrastruktury. (…) Rząd PiS jak zwykle preferuje ręczne sterowanie”.
W obronę wziął strategię likwidacji wiatraków na rzecz nieśmiertelnego węgla Cezary „Trotyl” Gmyz.
Jego zdaniem „prawie wszystkie farmy wiatrowe należą do krewnych i znajomych działaczy PO i PSL”.
No to może ujawnijmy, że chyba prawie wszystkie farmy wiatrowe należą do krewnych i znajomych działaczy @Platforma_org i @nowePSL https://t.co/WAUgmdTrvK
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) 26 listopada 2018
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Zważywszy, że wiekszość wiatraków przekręca nasz wiatr na dojczojro, że nasze przepisy na ustawianie wiatraków są znacznie luźniejsze niż w Rzeszy (odległości od budynków mieszkalnych!) to … niby to nad wyraz patriotyczne postępowanie. Ale! Ale wcielają to w życie PiSdzielce. Więc jak zwykle: albo spieprzą, albo mają swoich, co się na tym obłowią.