Dokładnie 150 lat temu na paryskim ratuszu zawisł czerwony sztandar. Rozpoczęło się historyczne wydarzenie – Komuna Paryska, w której znaczną rolę odegrali także polscy rewolucjoniści.

W roku 1870 Francja doznała upokarzającej klęski w wojnie z Prusami. Paryż został oblężony przez pruską armię. Warunki w mieście były tragiczne. Lud cierpiał w wyniku głodu i chorób, podczas gdy przedstawiciele władz opuszczali miasto. Do obrony Paryża powołano Gwardię Narodową. Broń, w tym artyleria, trafiła w ręce ludu. Gdy nowy rząd III Republiki Francuskiej z reakcyjnym politykiem Adolphe’em Thiersem zgodził się na kapitulację przed Prusakami, próbował rozbroić Gwardię Narodową. 18 marca 1871 roku lud paryski odmówił wydania artylerii, która została wcześniej zakupiona dzięki składkom miejskich robotników. Wysłane do miasta oddziały wojska przeszły na stronę mieszkańców, a znienawidzonych dowódców postawiono pod murem. 26 marca odbyły się wybory do rady Komuny Paryża, w których wybrano 90 przedstawicieli.

Od poprzednich powstań przeciwko władzy Komuna odróżniała się szerokimi reformami, jakie wprowadziła w kwietniu 1871 roku. Rada przejęła kontrolę nad dystrybucją żywności w mieście i rozdzielała ją za darmo, równomiernie wszystkim mieszkańcom, aby zapobiec spekulacjom i głodowi. Po raz pierwszy przyznano renty dla dzieci oraz wdów po poległych na wojnie żołnierzach, a także rannym podczas wcześniejszego oblężenia. Wprowadzono płacę minimalną. Uregulowano wysokość czynszów oraz poprawiono warunki mieszkaniowe w dzielnicach robotniczych. Do niezbędnego minimum ograniczono pracę w nocy. Po raz pierwszy zakłady pracy, porzucone przez dawnych właścicieli, znalazły się pod zarządem robotników. Komuna była ruchem głęboko demokratycznym. Wprowadzono pełną swobodę prasy.

Pod sztandary Komuny ściągali radykalnie nastawieni demokraci, socjaliści i anarchiści. Niemałą grupę wśród sympatyków i działaczy ruchu stanowili zamieszkali w Paryżu Polacy, głównie żołnierze. Najwyższej rangi dosłużył się Jarosław Dąbrowski. Uczestnik konspiracji w Polsce, zbieg z carskiego więzienia i uchodźca polityczny, od dłuższego czasu prezentował radykalnie prospołeczne stanowisko. Współpracował z rodzącym się ruchem socjalistycznym. Dowodził 11 Legionem Gwardii Narodowej. Innym oficerem Komuny został Walery Wróblewski, w połowie kwietnia 1871 roku mianowany generałem i dowódcą jednego z odcinków obrony Paryża. Był on weteranem Powstania Styczniowego. W Paryżu poznał los robotników.

W szeregach wojsk paryskiej Gwardii Narodowej znalazło się, według różnych szacunków, od 400 do 700 Polaków. Spośród obcokrajowców jedynie Belgowie stanowili liczniejszą grupę. We władzach politycznych Komuny Paryskiej znalazł się Florian Trawiński, który został kierownikiem resortu kultury i sztuki.

Wobec zagrożenia ze strony ludu paryskiego znikła wrogość między francuskim rządem a Prusakami. Ci ostatni zgodzili się zwolnić z niewoli i wyekwipować żołnierzy potrzebnych do złamania oporu mieszkańców stolicy. Gdy tylko rezydujący w Wersalu rząd poczuł się dostatecznie silny, z całą zaciekłością uderzył na Paryż, aby stłumić powstanie. Przeciwko komunardom rozpętał kampanię propagandową przedstawiającą ich jako bandytów. Podczas ataku na miasto dochodziło do zbrodni wojennych. Stosowano odpowiedzialność grupową. W zajętych dzielnicach wojska rządowe rozstrzeliwały wszystkich uznanych za robotników, ponieważ uważano, że wszyscy oni są sympatykami Komuny. Przed pluton egzekucyjny można było trafić również za mówienie po polsku. Dla ludzi Thiersa określenia „Polak” i „rewolucjonista” stanowiły synonim. Dochodziło do wyciągania z domów i mordowania polskich emigrantów, nawet nie mających nic wspólnego z ludowym powstaniem.

W obronie Paryża wsławiły się między innymi oddziały Komunardów złożone z polskich żołnierzy. Zarówno Jarosław Dąbrowski jak i Walery Wróblewski często dowodzili siłami z pierwszej linii, zadając wrogowi ciężkie straty. Odcięta od reszty kraju Komuna była jednak skazana na klęskę. Do walki z nią rząd wersalski skierował ponad 170 tysięcy żołnierzy, ponad trzykrotnie więcej niż liczyła Gwardia Narodowa i inne formacje powstańcze. Gdy wojska rządowe zajęły kluczowe dla obrony Paryża forty wkroczyły do dzielnic centralnych i rozpoczęły masakrę. W trakcie tak zwanego „krwawego tygodnia”, między 20 a 28 maja 1871 roku żołnierze zamordowali od 10 do 30 tysięcy paryżan. Mordowano wszystkich, którzy mieszkali w domach przylegających do wznoszonych przez powstańców barykad. Strzelano do ludzi wychodzących z piwnic w poszukiwaniu wody i żywności. Świadkowie wspominali o zalegających na ulicach stosach trupów. Generał Jarosław Dąbrowski poległ 23 maja, prowadząc jeden z ostatnich kontrataków Komunardów. Walery Wróblewski musiał się ukrywać. Paryż opuścił dzięki fałszywym dokumentom, przesłanym mu prawdopodobnie przez Karola Marksa, z którym wcześniej korespondował.

10 tysięcy uczestników Komuny Paryskiej skazano na karę śmierci, tysiące innych skazano na kary wieloletniego więzienia lub zsyłkę do Nowej Kaledonii.

Komuna Paryska stała się symbolem – pierwszym społecznym wystąpieniem inspirującym rodzący się ruch socjalistyczny i robotniczy. Pokazała również, że w obliczu zagrożenia, nawet toczące ze sobą wojny reakcyjne rządy, będą się jednoczyć przeciwko ruchom rewolucyjnym.

Po 150 latach postulaty Komuny Paryskiej brzmią niepokojąco aktualnie. Powraca widmo dziewiętnastowiecznego kapitalizmu. Praca ponad siły, wynagrodzenia poniżej płacy minimalnej, czy brak środków do życia stają się codziennością. Czy znajdzie się ktoś, kto postawi nowe barykady i będzie walczył w obronie zdobyczy społecznych?

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…