Od tygodnia Indonezja trzęsie się od studenckich protestów w Dżakarcie i innych miastach: do stolicy skierowano 26 tys. wojska i policji, by stłumić bunt. Powodów do buntu jest sporo, lecz jest to przede wszystkim opór przeciw obyczajowemu dokręceniu śruby. Na celowniku władz znalazł się seks obywateli: reforma kodeksu karnego przewiduje kary więzienia za seks pozamałżeński i homoseksualny. Antykoncepcja staje się nielegalna dla nieletnich.
Mało tego, największy kraj muzułmański na świecie chce rozszerzyć mocno kontrowersyjne prawo o bluźnierstwie, co martwi mniejszości. W Pakistanie podobne przepisy są na Zachodzie szczególnie krytykowane, doprowadzają do szafotu ludzi, którzy nierzadko padają ofiarą fałszywych oskarżeń. Oprócz tego, powodem manifestacji jest ustawowe zmniejszenie roli odpowiednika Centralnego Biura Antykorupcyjnego (KPK), które cieszy się w Indonezji szacunkiem. I jeszcze dwa postulaty: wycofania wojska z Papui, gdzie trwają represje przeciw miejscowym i wszczęcie śledztwa w sprawie dwóch studentów zabitych przez policję na wyspie Celebes.
Z tych wszystkich powodów buntu władza jest skłonna ustąpić na razie tylko w jednym: może zostawić KPK w spokoju, jak sugerował prezydent Joko Widodo, trochę socjaldemokrata wybrany w tym roku ponownie. Nacisk
religii jest w państwie tak silny, że Widodo trudno to skontrować, nawet gdyby chciał.
„Rząd nie powinien zaglądać nam w spodnie!” – studentki i studenci z Bandund na Jawie wypisywali na transparentach też inne hasła przeciw państwowej kontroli prowadzenia się, nawet nieprzyzwoite. Rozmiar protestów na archipelagu sięga tych z 1998 r., kiedy Indonezyjczycy obalili dyktatora Suharto. Pod parlamentem w Dżakarcie, otoczonym teraz płotem z drutem kolczastym, doszło do starć manifestantów z policją – z jednej strony padały kamienie, z drugiej gaz. Na razie sytuacja idzie raczej w kierunku radykalizacji niż uspokojenia.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
„największy kraj muzułmański” to cytat z Waszego tekstu! I zarazem wlasciwe wskazanie problemu. Tak, to islam jest problemem.
Religia i bieda jest problemem.
To dokręcanie śruby jest na razie tylko w sferze planów, ale już teraz prezydent Joko Widodo zapowiedział zawetowanie, a przynajmniej złagodzenie tych projektów. I to nie dlatego, że kocha homo-niewiadomo czy pozamałżeński seks, tylko dlatego, że turystyka jest znaczącym dla budżetu źródłem dochodów. W zdecydowanej większości są to „rozpustni” turyści z Zachodu.
PS. Ten Joko Widodo bardzo mi przypomina Baraka Obamę;)
Indonezja nie zna irańskich małżeństw na pół godziny, więc nic dziwnego, że obywatele wyszli na ulice. Takie prawo to przejaw skrajnej prywatyzacji (bogaci jak zawsze w kapitalizmie unikną kary) seksualności. Należy zaciekle zwalczać prostytucję, lecz nie dobrowolny seks między wolnymi i świadomymi osobami.
Brawo władze Indonezji !!! Żadnego robienia burdelu z kraju !!!
Ja nie wiem co trzeba mieć w głowie żeby fascynować się islamskim zamordyzmem.
Siano? Sieczkę? Ale na pewno moczone we wodzie.
Może kiedy w końcu zaznasz seksu to dotrze do ciebie jakie bzdury wypisujesz.
@Rus!
W żadnym wypadku nie pochylaj się nad paleniskiem podczas grila… trociny we łbie mogą się zając.