Platforma Obywatelska wspiera protesty kobiet, jej przedstawicielki uczestniczą w demonstracjach, a parlamentarna reprezentacja gromi z mównicy wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Przewodniczący Borys Budka brzmi jak przykładny feminista – Nigdy nie zgodzę się na to, żeby rozmawiać o postulatach i o prawach kobiet, które wynikają z tych protestów, ponad głowami kobiet czy za waszymi plecami – zapewnia. Ile jest w tym prawdy? Czy Platforma przewietrzyła konserwatywny zaduch? A może to kolejna ściema i próba ustawienia żagli na wiatr buntu społecznego?
„Zadaniem Państwa jest roztropne wspieranie rodziny i tradycyjnych norm obyczajowych, służących jej trwałości i rozwojowi. Dlatego prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo, zakazując również eutanazji i ograniczając badania genetyczne”
To cytat z deklaracji ideowej Platformy Obywatelskiej ogłoszonej w momencie powstania formacji w roku 2001. Wtedy nie budziło to żadnego zdziwienia. Celem zawiązania PO było zainteresowanie nowym produktem politycznym elektoratu prawicowego i centroprawicowego. Przez kolejne dwie dekady na konserwatywnych fundamentach prowadzono politykę w duchu konserwatywnym. Prawa kobiet nigdy nie były szczególnie akcentowane, a postulat powszechnego dostępu do bezpiecznej aborcji budził albo uśmiechy politowania, albo nawet gniewne pomruki.
Rok 2012. Wchodząca na scenę polityczną Solidarna Polska zgłasza postulat zaostrzenia prawa antyaborcyjnego. Projekt do złudzenia przypominający ten dzisiejszy – zakaz aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu lub choroby zagrażającą jego życiu albo zdrowiu. Za odrzuceniem projektu głosuje 189 posłów, 207 jest przeciw, a 30 wstrzymuje się od głosu. Pomysł radykałów od Ziobry wspiera 40 posłów Platformy Obywatelskiej, między innymi John Godson, Roman Kosecki, Ireneusz Raś, Konstanty Miodowicz i Jacek Żalek. Od głosu wstrzymał się postrzegany jako lider partyjnej konserwy ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Na sali posiedzeń zabrakło 12 parlamentarzystów PO, w tym także Donalda Tuska (premier był w Finlandii) i Radosława Sikorskiego, którzy pośrednio w ten sposób również przyłożyli się do sukcesu Solidarnej Polski. Drastyczny projekt został odrzucony dopiero dwa tygodnie później, w drugim czytaniu.
Rok 2017, konwencja Platformy Obywatelskiej. Przemawia przewodniczący Grzegorz Schetyna.
– Nie mamy zamiaru udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Jesteśmy partią centrową. Podobnie jak większość Polaków, nigdy nie opowiadaliśmy się za aborcją na życzenie. Ale nie zgadzamy się na likwidację wyjątków chroniących godność kobiety, jesteśmy za kompromisem aborcyjnym – przypomina szef PO.
Rok 2018, styczeń. W Sejmie głosowanie nad obywatelskim projektem ustawy „Ratujmy Kobiety”. Tysiące wolontariuszek zebrało 500 tysięcy podpisów. W pierwszym czytaniu nawet Kaczyński, Pawłowicz i Macierewicz głosują za skierowaniem projektu do prac w komisjach. Jak zachowuje się PO? Trzech posłów głosuje za odrzuceniem: to Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak. 29 nie pojawia się na głosowaniu. Projekt przepada.
Rok 2018, jesień. Upokorzona w styczniu Barbara Nowacka jest już w Koalicji Obywatelskiej. Twierdzi, że w ten sposób będzie mogła skuteczniej realizować swoje feministyczne idee. Grzegorz Schetyna upokarza ją po raz drugi, zapewniając, że KO „nie poprze aborcyjnych propozycji Barbary Nowackiej”.
Rok 2019. Kolejna konwencja. „Kobieta, Europa, Polska”. Niestety, do standardów europejskich wciąż daleko. W roli głównej, obok Nowackiej, „postępowa” twarz PO Małgorzata Kidawa-Błońska. „Jesteśmy za zachowaniem kompromisu dotyczącego ustawy o aborcji”. Kurtyna.
A teraz przenieśmy się do Szczecina.
Poniedziałek 2 listopada 2020, trwa posiedzenie Rady Miasta. Radni PO proponują uchwałę w sprawie trwających protestów. To chyba najkrótsza uchwała w historii polskiego samorządu. Składa się z trzech słów: „Szczecin wspiera kobiety”. Projekt przeszedł gładko – 18 za, 1 wstrzymujący, 1 przeciw. Radni PiS nie wzięli udziału w głosowaniu.
Ale najciekawsze rzeczy wydarzyły się tam chwilę wcześniej. Debacie poprzedzającej głosowanie przysłuchuje się radna Edyta Łongiewska-Wijas. Do stycznia związana z KO, obecnie niezależna. Radna słucha i uwierzyć nie może. W końcu mówi: sprawdzam.
– Nie chciałabym, aby to stanowisko, zaznaczam, bardzo dobre w intencjach, zostało odebrane jako podpinanie się pod protest kobiet bez rzeczywistego poparcia dla postulatów. Dlatego zgłaszam, aby do projektu głosowanej uchwały dopisać najzwyczajniej dalszy ciąg zdania: „Szczecin wspiera kobiety w walce o swobodny dostęp do aborcji”. Wtedy nasze stanowisko będzie jasne, przejrzyste i zrozumiałe dla każdego głosującego za tym stanowiskiem, ale także dla głosujących przeciw – apeluje Łongiewska-Wijas.
Co na to reprezentacja Koalicji Obywatelskiej? Zdania są podzielone.
Dominika Jackowski uderza w tony protekcjonalne.
– Jako jedna ze współorganizatorek protestów w Szczecinie wraz z koleżankami ze Strajku Kobiet chciałabym państwa poinformować, a zwłaszcza radną Łongiewską-Wijas, że postulaty kobiet to nie jest wyłącznie dostęp do aborcji. Gdyby radna Łongiewska-Wijas uczestniczyła w tych protestach lub też oglądała je w telewizji, to być może zauważyłaby, że w tym momencie postulaty to – owszem – dostęp do aborcji, ale również edukacja seksualna w szkołach, dostęp do sterylizacji dla kobiet, jak i szereg innych. Dlatego sformułowanie „Szczecin wspiera kobiety” jest jak najbardziej właściwe. Nasze postulaty jeszcze cały czas ewoluują i nie tylko o aborcję nam chodzi – stwierdza.
Marta Herczyńska wali już prosto z mostu.
– Podjęliśmy stanowisko w proteście wobec haniebnej decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Jesteśmy za utrzymaniem status quo. Natomiast swobodny dostęp do aborcji to jest zupełnie inna sprawa. To jest nowa ustawa, nowe przemyślenia i są oczywiście różne opinie – zadeklarowała.
Radna Łongiewska-Wijas w odpowiedzi stwierdza, że jeśli PO, jak deklaruje, jest partią liberalną, to wolność do decydowania o własnym ciele powinna mieć za priorytet. Nazywa stanowisko swojej byłej partii „konserwatywnym” i doradza bardziej zdecydowaną postawę. – Jeśli państwo rzeczywiście popierają protest, jeśli rzeczywiście popierają kobiety, to należy poprzeć ten protest w całości, a nie wybiórczo, tak jak mówi radna Herczyńska, że zależy państwu na zachowaniu status quo.
W końcu nie wytrzymuje.
– Na koniec powiem, że odnoszę wrażenie, że wcale nie zależy Państwu na wsparciu kobiet w dążeniu do prawa aborcyjnego, ale o podpięcie się pod kolejny protest tylko po to, aby być antypisem. Jeśli myślą Państwo z Platformy, że z takim kunktatorskim podejściem zmylicie protestujące dziewczyny, to się mylicie. Dziewczyny, które dzisiaj to oglądają, już wiedzą po wystąpieniu kilku radnych z Platformy, o co tutaj naprawdę chodzi. Ten protest dotyczy całej klasy politycznej i on odrzuca fałszywy kompromis, do którego, jak usłyszeliśmy, Platforma chce wrócić. Kobiety w tamtym fałszywym kompromisie nie miały nic do gadania i po to wszyscy wyszli na ulice, by powiedzieć, że ten czas szczęśliwie się wreszcie skończył – podsumowuje radna.
Ta wypowiedź zadziałała stymulująco na radną Jackowski, która poczuła się w obowiązku oświadczyć:
– Nie życzę sobie, aby być wrzucaną do jednego worka jako członek klubu PO i że jakoby popieram kompromis. Absolutnie. Jestem przeciwko jakimkolwiek kompromisom aborcyjnym. Kompromis z lat 90. nie był dyskutowany z kobietami. Jeżeli chodzi o dostęp do aborcji, kobiety powinny mieć wolny wybór.
Sposób myślenia o Platformie jako formacji konserwatywnej i oportunistycznej nazywa „archaicznym”, dodając jednak coś, co może odebrać jako krytykę własnej partii.
– Mam nadzieję, że po tym, co się dzieje na ulicach, większość posłów, jak i radnych zmieni swoje podejście i przestanie traktować kobiety jako inkubatory, a zacznie traktować jako osoby myślące i obywatelki, które sto lat temu wywalczyły swoje prawa wyborcze i w tym momencie walczą o resztę praw, które nam, w latach 90., niektórzy z państwa odebrali – mówi Jackowski.
Padają jeszcze słowa o szerszym kontekście, platformersi przekonują, że walka nie toczy się tylko o prawo do aborcji, ale również o edukację seksualną, sterylizację (?!) i inne.
Wreszcie, nadchodzi moment głosowania nad poprawkę Łongiewskiej-Wijas. Cały klub PO głosuje przeciwko. Kurtyna.
A zatem która twarz jest prawdziwa? Barbary Nowackiej deklarującej, że poprze projekt Lewicy, liberalizujący dostęp do aborcji? Radnej Jackowski, która walczy o prawo do wyboru, a jednak głosuje przeciwko poprawce wspierającej to prawo? Czy może Kidawy-Błońskiej zapewniającej o przywiązaniu do „kompromisu” i radnej Herczyńskiej. Jak widać, sprzeczności unaoczniają się zarówno na poziomie parlamentu, jak i w „terenie”.
Skontaktowałem się z radną Łongiewską-Wijas, aby porozmawiać o tych pęknięciach.
– Mam wrażenie, że konserwatyzm i oportunizm w PO jest niezmienny, choć bardziej skrywany, mniej ostentacyjny – mówi radna. – Reakcją jednak nie jest jakakolwiek refleksja i korekta programowa, co pokazuje przebieg sesji rady miasta i stanowisko radnych tego ugrupowania: jesteśmy za utrzymaniem status quo tzw. kompromisu aborcyjnego. Jedyną reakcją jest wycofywanie konserwatywnych jastrzębi do tylnego szeregu, przebąkiwanie o zachowaniu kompromisu oraz podbijanie bębenka zmiany rządów – wyjaśnia.
– Czy jako radna KO odczuwała pani zwrot w stronę praw kobiet w tej formacji? Czy ten wiatr zmian jest wyczuwalny?
– Nie, nie jest. Stosunek do kobiet w tej Koalicji pozostaje protekcjonalny. Nie tylko świadczą o tym moje losy, lecz potraktowanie również np. byłej posłanki PO Zofii Ławrynowicz, bez jasnego powodu przesuwanej na liście wyborczej. Powiedziała, że poczuła się „jak wór kartofli”. Mówienie o prawach kobiet w życiu publicznym jest w większości przypadków sztafażem. Kiedy przychodzi do najważniejszych rozstrzygnięć politycznych, decyzje pozostają w rękach tłustych kotów, a kobiety, razem ze swoimi postulatami i zaangażowaniem, pozostają co najwyżej ozdobnikiem. Na miejscu postępowych ruchów kobiecych nie wiązałabym żadnych konkretnych nadziei z KO na tym etapie. Musiałoby się tam wiele zmienić: program na bardziej postępowy, szczera otwartość na różnorodność obywatelek i obywateli, demokratyzacja praktyk wewnątrzpartyjnych i wewnątrzkoalicyjnych. Tego na razie nie ma, i nadzieje mojej koleżanki radnej są na razie bezpodstawne, ale protest kobiet może takie zmiany wymusić. To byłby jakiś sukces.
– Czy rozpad KO to realna perspektywa?
– PO, a tym samym KO, jest wewnętrznie podzielona i niespójna. Tam ciągle jest dużo konserwatywnych jastrzębi, którzy nie poszli za Gowinem. Dla przejrzystości życia politycznego w Polsce dobrze by było, by ten proces się dopełnił, by konserwatywne skrzydło „odpadło” od PO i zasiliło Gowina lub Hołownię. Wtedy może PO stałaby się formacją liberalną gospodarczo, lecz również liberalną obyczajowo, spójną politycznie, gotową na dialog z umiarkowaną lewicą spod znaku SLD czy Roberta Biedronia. To przetasowanie pozwoliłoby także na uzyskanie wyrazistości przez lewicę w dwóch odsłonach: bardziej radykalnej w wydaniu Razem oraz stonowanej, reprezentowanej przez SLD i Wiosnę. Dziś wielu ludzi mówi, że nie ma na kogo głosować i ja się nie dziwię. Dochodzi do absurdów: głosuję na listę KO na Barbarę Nowacką, a wybieram w pakiecie posłankę Fabisiak, która, mimo, że w PO, odnalazłaby się w PiS-ie. Chcę poprzeć na liście lewicy bezkompromisowe działaczki, a dostaję w pakiecie dziadersów kręcących wąsa na polowaniach i opowiadających seksistowskie dowcipy.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…