Podwyżek nie było od lat. Zarobki są na żałośnie niskim poziomie. Zgłosili swoje postulaty kierownictwu już kilka miesięcy temu. Zostali zignorowani. Cierpliwość kierowców z Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Jastrzębiu właśnie się wyczerpała.
– Interwencja Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego to nasza ostatnia nadzieja. Jeśli i to nic nie da, pozostanie nam tylko strajk generalny – mówił Grzegorz Sztymala, przewodniczący Solidarności w jastrzębskim PKM. – Spodziewamy się, że pod presją tak wysokiego szczebla jak Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego może nasi politycy coś wymyślą. MZK jest spółką samorządową. To oni nam zgotowali ten los. Nie mówię, że obecna ekipa, ale od kilkunastu lat jesteśmy traktowani po macoszemu. Wystarczy wziąć przykład z nieodległych zajezdni, tj. Jaworzno albo Tychy. Tam jest XXII w. Tam są autobusy elektryczne itd. My się niestety pogrążamy. Najlepiej, kiedy jeździlibyśmy na wodę i każdy z kanistrem przyjechałby do pracy, żeby wlać do autobusu – związkowiec miał spore oczekiwania przed spotkaniem. Niestety, negocjacje nie zakończyły się podpisaniem porozumienia. Podobno strony mają jeszcze zasiąść do stołu, jednak najbardziej prawdopodobną opcją wydaje się w tym momencie strajk.
Jakie są oczekiwanie kierowców? Żądają podwyżek w wysokości 500 zł brutto. – To nie jest dużo, biorąc pod uwagę obecnie standardy w branży. Oczekujemy jedynie normalności – mówi jeden z pracowników PKM Jastrzębie. Związkowcy podkreślają, że nie wyobrażają sobie by sytuacja w firmie wyglądała w przyszłości tak jak obecnie. – Co miesiąc nie jesteśmy pewni, czy dostaniemy przelew z wypłatą. PKM ma problemy z terminowym opłacaniem składek ZUS pracowników. Brakuje pieniędzy na utrzymanie taboru. Jeśli nic się nie zmieni, już niedługo firma może stanąć przed wyborem – czy kupić paliwo do autobusów, czy zapłacić pensje pracownikom – mówi przewodniczący, zaznaczając, że rozwiązaniem jest zwiększenie nakładów na transport publiczny.
Pierwszy sygnał ostrzegawczy został wysłany w styczniu. 26 stycznia pracownicy przerwali pracę na cztery godziny. Wcześniej w referendum za taką formą protestu opowiedziało się 95 proc. załogi firmy. – Liczyliśmy, że gdy pokażemy naszą determinację, MZK wreszcie zacznie z nami rozmawiać. Tak się jednak nie stało. Właściciel nie okazał żadnego zainteresowania naszą sytuacją – rozkłada ręce przewodniczący Sztymala.
Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Jastrzębiu-Zdroju realizuje przewozy pasażerskie na terenie miasta Jastrzębie-Zdrój oraz częściowo na terenie miast Wodzisław Śląski, Żory, Radlin, Rydułtowy i Pszów oraz w gminach Mszana, Pawłowice, Zebrzydowice. Spółka zatrudnia ok. 140 pracowników.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Brawo! Jeżeli ktoś mało zarabia powinien strajkować. Strajk jest rzeczą normalną w państwach demokratycznych. To nie PRL gdzie za strajkowanie można było dostać kulą w łeb np. w kopalni Wujek.