Transport publiczny w Jastrzębiu Zdroju i okolicznych miastach funkcjonował znakomicie do 2015 roku. Wtedy realizacje połowy połączeń przejęła prywatna firma Warbus z Warszawy. I zaczęły się kłopoty. Obecnie pasażerowie nie są zadowoleni ze standardu usług, a w roli kozła ofiarnego postawione zostało przedsiębiorstwo publiczne, które zapewnia jedynie połowę kursów.

W poniedziałek na ulice Jastrzębia nie wyjechał żaden autobus publicznego przewoźnika – Międzygminnego Związku Komunikacyjnego . To efekt zorganizowanej odmowy pracy, podjętej przez pracowników tej firmy. Powodem jest zapowiedź odebrania PKM kontraktu na obsługę 50 proc. połączeń w mieście. Będzie się to również wiązało z rozplanowaną na kilka miesięcy likwidacją spółki. Na rynku pozostanie więc tylko prywatny przewoźnik, który przejmie kursy dotąd realizowane przez PKM. 

Kierowcy i pasażerowie z Jastrzębia są wściekli i rozgoryczeni. Dlatego też akcja brania L4 spotkała się z aprobatą lokalnej społeczności. – Wszystko dobrze jeździło, nie było żadnych opóźnień, dopóki nie włączył się Warbus – mówi jedna z mieszkanek.

Podobne zdanie mają pracownicy miejskiej spółki. – Nasza firma obsługuje Jastrzębie od 43 lat. Realizujemy bez większych problemów niemal 100 proc. kursów. Natomiast pasażerowie naszej „konkurencji” – Warbusa – skarżą się na popsute autobusy i spore opóźnienia. Niemal codziennie wypadają im jakieś kursy. Brakuje tam kierowców i wcale się nie dziwię. Na wynagrodzenia czekają tam już od kilku miesięcy. I nikt się tym nie interesuje. Cała uwaga skupia się na PKM Jastrzębie. Likwidacja naszej firmy ma być podobno „mniejszym złem”. Nie godzimy się na takie traktowanie – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” jeden z zatrudnionych w PKM Jastrzębie.

Jaki jest oficjalny powód likwidacji? Ciężka sytuacja finansowa przewoźnika. A to z kolei jest efektem okrojenia kontraktu, jaki do 2015 roku wypełniało PKM. Od tego czasu zmniejszona została nie tylko ogólna kwota przekazywana rokrocznie przez miasto, ale również kwota dotacji do wypełnionego wozokilometra. Aby spółka była rentowna, samorząd musiałby zwiększyć dotacje. Na to jednak nie ma pieniędzy. 

Przedstawiciele PKM zwracają uwagę, że poprawę sytuacji przyniosłoby odebranie prywaciarzowi kontraktu i przywrócenie sytuacji, w której PKM znów obsługuje 100 proc. połączeń w Jastrzębiu, a także pobliskich miejscowościach takich jak: Żory, Czerwionka-Leszczyny, Pawłowice czy Susze. Kontrakt z Warbusem obowiązuje jednak do roku 2025 i nie ma żadnych perspektyw na jego skrócenie. 

Co będzie dalej? W Jastrzębiu trwa właśnie sesja rady miasta poświęcona sytuacji w spółce. Przyszli na nią zarówno mieszkańcy, jak i pracownicy miejskiej firmy. Najbardziej prawdopodobny wydaje się wariant, w którym działalność spółki będzie stopniowo wygaszana. Gmina jest gotowa przeznaczyć na to 600 tys. zł. Oznacza to jednak, że całą sieć połączeń przejmie prywaciarz, z którego usług nie są zadowoleni mieszkańcy. 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Szczyt balcerowizmu: mam własną firmę, ale muszę rozpisać przetarg i zlecić działania komuś innemu.
    Ciekawe czy leszek rozpisuje przetargi na usługi, które ludziom zwykle świadczą żony?

  2. To nie „prywaciarz” jest temu winien. To polskie poj*bane prawo, które nakazuje miastom/gminom organizować przetargi na wykonywanie usług transportowych w miastach. I to jest problem nie tylko Jastrzębia Zdroju. To poj*bane prawo nakazuje władzom miasta wybór tego oferenta, który zaoferuje usługi najtaniej. Nawet jeśli nie ma własnego taboru ani kierowców. I często wygrywają takie „firmy krzaki”, dostają kontrakt na część albo całość usług komunikacyjnych, przejmują za bezcen autobusy firmy dotychczas działającej w danym mieście, a także kierowców, ale za mniejszą płacę.

    1. Polskie prawo nie nakazuje rozpisania przetargu na komunikację miejską, jeżeli jest wybierany własny przewoźnik.
      Od jakiegoś czasu nie ma też obowiązku stosowania kryterium najniższej ceny.

    2. Zewnętrzne podmioty najczęściej wkraczają dopiero wtedy, gdy spółka komunalna nie jest w stanie obsłużyć wszystkich połączeń.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…