Deliberacje na temat tyleż brutalnych, co bezsensownych interwencji policyjnych podczas antyrządowych protestów trwają w najlepsze. Protestujący zapowiadają, że nie ulegną państwowemu terrorowi, a autorytarni spin doktorzy z drugiej strony wygrażają, straszą, zatrzymują i jednocześnie chlipią ckliwie, jak to stali się obiektami nagonki i znaleźli się wraz z rodzinami w poczuciu wielkiego niebezpieczeństwa. Zarówno reakcje policji w trakcie demonstracji, jak też odpowiedź władzy na powszechne oburzenie chuligańską i chyba bezinteresowną przemocą w wykonaniu funkcjonariuszy ujawniają jeszcze jeden, ważny element.
Wiadomo, że władza się boi, skoro próbuje zastraszyć obywatelską opozycję i wiadomo, że polska policja ma skłonności do kibolstwa. Nie jest więc żadną niespodzianką, że dano mundurowym zielone światło, by się wyszumieli, pałując młodzież. Jednak bardzo dziwi ten konglomerat płaczliwości i neurotyczno-urzędowej stanowczości na pokaz, zaprezentowany podczas wypowiedzi funkcjonariuszy w mediach oraz we wpisach na platformach społecznościowych sygnowanych m.in. przez Komendę Główną czy też Komendę Stołeczną.
Policja i ludzie Ziobry poszli w jakieś filozoficzne, psychologiczne i polityczne discopolo, polegające na odwracaniu sytuacji. Z policjantów, którzy urządzili sobie polowanie w minioną środę, robi się ofiary. Jest to niezbędne, gdyż polska etyka narodowa przewiduje niemal automatyczną waloryzację sprawcy indywidualnej przemocy, a jeśli uda się go przedstawić jako ofiarę, to w ogóle cymesik. Tak się zatem stało. Akolici kiboli-antyterrorystów natychmiast zaczęli obsiewać internet grafikami tak wzruszającymi jak, nie przymierzając, love songi Zenka Martyniuka. Zapewniają się nawzajem o swoim wsparciu i o tym, jaką potworność wyrządzają im złe kobiety. Dynamika i treść wpisów jest niemal idealna ze schematem stosowanym przez męskich przemocowców, na przykład wcale znanego szwadronu dzielnych tatusiów. Skrzywdziły ich złe kobiety i zły system, nagradzający je za deptanie mężczyzn, którzy są wszak solą każdego ze stanów i opoką społeczno-państwowej wszechrzeczy. Nie ma się zatem co dziwować, że ten czy inny, zmęczony codzienną walką z totalitarną, antymęską rzeczywistością, w końcu przyłożył pałą po dupie tej czy innej “wulgarnej kurewce”, nieprawdaż? A mógł zabić!
Kolejną bezmyślnością jest żałosne oświadczenie Ziobry o tym, jak to policjanci zasługują na ochronę i jak on im teraz nieba przychyli, nasyłając prokuraturę na każdą, która zechce powiedzieć brzydkie słowo o policji, napisze jak się któryś funkcjonariusz nazywa, pokaże jak wygląda bez maski, czy zmieści fotografię jego samochodu z widoczną tablicą rejestracyjną. Ziobro jednym susem na sześć twittów przeskoczył z epoki zaawansowanej nowożytności do porządku panującego w społeczeństwach przednowoczesnych. Przywidziało mu się, że Polska składa się dziś ze szlachty i dworu otoczonych wielką populacją podludzi, których sensem życia jest poświęcenie się dla władzy. Od kilkuset lat, tak mniej-więcej od Oświecenia, założenia są diametralnie inne – policja chroni wszystkich obywateli, którzy to są równi wobec prawa i państwo otacza ich opieką. Tymczasem minister sprawiedliwości europejskiego państwa zapowiedział właśnie wzmożoną – i kosztowną – ochronę policji przed społeczeństwem.
Człowiek moralny i dorosły, któremu kazali iść na młodzieżową demonstrację w przebraniu i bić bez opamiętania odmawia przyjęcia takiego polecenia, wymawia się, bierze L4, albo, jeśli nie może sobie na to pozwolić, udaje, że je realizuje. Człowiek zaś, który się podejmuje takiej podłości, liczy się z tym, że jeśli go przyłapią i zidentyfikują, będzie musiał odejść ze służby w uzasadnionej niesławie. Ale nie polski policjant, polski policjant publicznie rozpacza i łka. Kto wie? Może po następnej interwencji mundurowi masowo pobiegną na skargę do mamy?
Assange o zagrożeniu wolności słowa
Twórca WikiLeaks Julian Assange po kilkunastu latach spędzonych w odosobnieniu i szczęśliw…