Zabił się, bo myślał, że skradziono mu auto z dostawą. Przypadek 31-latka unaocznia szaleństwo kieratu i wyniszczającej presji, jakiej poddawani są polscy pracownicy. Zaszczucie i wywoływanie poczucia winy to bowiem główne metody zarządzania personelem stosowane przez jaśnie panów przedsiębiorców w tym chorym kraju.
Kierowca zatrudniony w jednej z mazowieckich firm spedycyjnych jechał z Francji TIRem wypełnionym towarem. Zmęczony wielogodzinną podróżą postanowił spędzić noc w jednym z hoteli przy Miejscu Obsługi Pasażera w Kozłowie (woj. ślaskie). Kiedy następnego dnia rano zauważył, że ciężarówka z całym ekwipunkiem zniknęła, wpadł w rozpacz. Zwrócił się o pomoc do jednego z pracowników obsługi klienta MOP, który niezwłocznie powiadomił policję. – Mężczyzna opisał, gdzie stał skradziony tir. Kierowca wpadł w panikę. Mówił, że przewozi materiały budowlane za ponad 2 mln zł. Funkcjonariusze od razu pojechali na miejsce – mówi cytowany przez „Nowiny Gliwickie” Marek Słomski, rzecznik miejscowej policji.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„Jeśli kierowca spał w hotelu to znaczy że pracodawca mu za hotel zwracał.” – niczego mu nie zwracał. kierowca dostaje podstawę + diety, nikt nikomu za hotele nie zwraca, a chłopak nie wytrzyma presji.
Pan PN mógł lepiej dobrać przykład.
Jeśli kierowca spał w hotelu to znaczy że pracodawca mu za hotel zwracał.
Kierowca się upił i możliwe, że na jego decyzję wpłynęło to, że miał już kłopoty z alkoholem i jakieś inne stressy.
Tak mamy w Polsce prawdziwych krwiożerczych kapitalistów.
Ale nie jestem pewien że ten kierowca to jest akurat ofiara takiego kapitalizmu.
Ktoś złośliwy może powiedzieć, że mamy wśród dziennikarzy ofiary pogoni za kasą za wierszówki.
I też wypada się z nim zgodzić.