Rozejm w Syrii, który miał być przełomem, kończy się, jak wszystkie poprzednie próby? Dla mieszkańców zrujnowanej wojną domową Syrii to wiadomość fatalna. Niestety, wszystko wskazuje na to, że prawdziwa.
Zawieszenie broni miało trwać przez siedem dni. Gdyby przez ten czas faktycznie zarówno rząd i opozycja nie atakowały się nawzajem, miało być przedłużone, a Rosja i Stany Zjednoczone od 19 września miały wspólnie walczyć z terrorystami z Państwa Islamskiego i Armii Podboju Lewantu. Przewidywany termin minął, a współpracę między obydwoma państwami wyjątkowo trudno sobie wyobrazić.
Powód? Wczorajsze, ponoć przypadkowe, uderzenie amerykańskich samolotów na pozycje armii syryjskiej na wzgórzu Sarba pod Dajr az-Zaur, gdzie żołnierze odpierali ataki Państwa Islamskiego. Po tym, gdy w nalocie zginęło co najmniej 62 żołnierzy i zniszczone zostały trzy czołgi oraz bateria moździerzy, nie byli już w stanie tego robić. Jeśli Syryjczycy stracą na rzecz sekty zajmowane obecnie tereny we wspomnianym mieście i okolicy, w bezpośrednim niebezpieczeństwie znajdzie się 150 tys. ludzi – chrześcijan, alawitów i szyitów z całego regionu oraz z Iraku, którzy uciekli w ciągu ostatnich trzech lat przed IS. Ambasador USA przy ONZ Samantha Power powiedziała, że atak na wzgórze był fatalną pomyłką. W taką wersję nie wierzy Rosja, która oskarżyła konkurencyjne mocarstwo o świadomie torpedowanie rozejmu. Rosjanie zarzucają Amerykanom nie tylko zbombardowanie pozycji armii syryjskiej, ale i przyzwalanie na to, by syryjska opozycja wykorzystała rozejm do przegrupowania się i wzmocnienia, cały czas pozostając w faktycznym sojuszu z terrorystyczną Armią Podboju Lewantu. Rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony Igor Konaszenko stwierdził, że Waszyngton nie spełnił swoich obietnic i nie umożliwił Rosjanom skontaktowania się z wspieranymi przez siebie organizacjami opozycji, a także nie zrobił nic, by przestały one łamać zawieszenie broni. Oskarżenia płyną również w drugą stronę. Według francuskiego ministra spraw zagranicznych większość przypadków złamania zawieszenia broni to działania rządu Syrii. Samantha Power natomiast zaatakowała wczoraj Rosję, zarzucając jej niewywiązanie się z obietnic wpłynięcia na postawę Baszszara al-Asada.
Wzajemna przemoc, której ofiarami pada ludność cywilna, jest niestety faktem. Do walk doszło wczoraj w dzielnicy Aleppo – Dżubar, a jeśli wierzyć doniesieniom Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w niedzielę w nalocie na miasto w południowej prowincji Dara zginęło dziesięć osób. Obserwatorium nie było w stanie ustalić sprawcy ataku. Do Aleppo nie dotarła również zapowiadana pomoc humanitarna, co według ONZ nastąpiło z winy strony rządowej. Jak poinformował przedstawiciel organizacji, 20 ciężarówek nie otrzymało z Damaszku ani niezbędnych zezwoleń wjazdowych, ani gwarancji bezpiecznego poruszania się. Swoje plany wobec Syrii ma również Turcja. Recep Tayyip Erdogan oznajmił dzisiaj, że wspierane przez jego kraj oddziały opozycji mogą kontynuować działania przeciwko Państwu Islamskiemu i Kurdom.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
A co zdziwieni???
Przecież USA nie może pozwolić aby jakieś inne bazy wojskowe w tym regionie istniały (poza jego własnymi).
To jest kolejna część planu destabilizacji regionu Afryki mająca na celu nie tylko wywalenie stamtąd FR i dobranie się do złóż, ale destabilizację Europy…
To wszystko w interesie boga dolara, bo biedaczkowi detronizacja groziła…