Być może felieton nie jest miejscem na takie wyznania, ale czasy mamy takie, że chyba nie należy się dłużej przejmować konwenansem. Otóż od jakiegoś czasu myślę o tym, żeby mieć dziecko. Mam 28 lat, stałego partnera i pracę, z mieszkaniem gorzej, ale nie można mieć wszystkiego. Zaglądam do dziecięcych wózków w autobusach, planując przemeblowanie wynajmowanego mieszkania cicho się zastanawiam, gdzie można by postawić łóżeczko i cieszę się, że prysznic jest na tyle szeroki, że zmieściłaby się w nim wanienka. Zastanawiam się, jakbym je nazwała – dziewczynkę chyba po nieżyjącej babci, chłopca jeszcze nie wiem. To myśli mgliste, odległe; nie staram się o ciążę, ale gdzieś tam są – jeszcze rok, może dwa?
Teraz już wiem, że nie odważę się na to w Polsce. Nie odważę się, bo wiem, że jeśli zachoruję, lekarze nie będą mnie leczyć z obawy o szkodę wyrządzoną „dziecku poczętemu” – będę mogła z tego powodu umrzeć, tak jak już umierały kobiety w Polsce i za granicą. Jak Agata Lamczak, 25-latka, której z powodu ciąży nie leczono na wrzodziejące zapalenie jelita. Zmarła – w tym roku obchodzimy dwunastą rocznicę jej śmierci. Wtedy działo się to nielegalnie, teraz ma się stać normą. Wiem, że jeśli okaże się, że płód w moim ciele ma poważne wady genetyczne, a tak się przecież czasem dzieje, czekają mnie tortury. Najpierw ciąża. Poważnie uszkodzone płody często obumierają przed porodem – trzeba to ciągle badać, bo jeśli tak się stanie, trzeba go szybko usunąć z ciała. Wyobrażacie sobie? Chodzenie co tydzień na USG i oglądanie na ekranie, jak rośnie we mnie płód, który – jeśli urodzi się żywy – będzie tylko cierpiał? Przechodzenie wszystkich trudności ciąży ze świadomością, że nie będzie żadnej nagrody, tylko inkubator w szpitalu, zdeformowane ciało, ból i patrzenie na śmierć? A jeśli zdecyduję się, żeby ciążę przerwać – szukając ratunku przed barbarzyństwem i znęcaniem się ze strony państwa – pojadę na Słowację czy do Niemiec, mogę spędzić w więzieniu od trzech miesięcy do pięciu lat. Siedzieć może pójść także mój partner, jeśli np. pojedzie ze mną i będzie mnie wspierał. Na więzienie będzie można skazać kobietę, która nie będzie chciała rodzić dziecka swojego gwałciciela albo matkę, która załatwi aborcję swojej zgwałconej córce, nawet jeśli ta będzie miała tylko 12 lat, jak dziewczynka, która rodziła ostatnio w Kielcach.
Takie prawo, zdaniem bardziej radykalnych od Konferencji Episkopatu Polski katolickich fanatyków z Ordo Iuris, chroni godność i życie. Czyją godność? Czyje życie? Nie wiadomo. Wiadomo, że poparło ich 267 ludzi, którzy uważają, że grożenie w ten sposób każdej kobiecie, która zajdzie w ciążę, jest moralnie słuszne – są to posłowie wprowadzeni do Sejmu przez Prawo i Sprawiedliwość, Platformę Obywatelską, Kukiz’15 i Polskie Stronnictwo Ludowe. Ich nazwiska są znane. Intencje – przyznaję – dla mnie niewyobrażalne.
Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski
Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…
Justyna, odważ się :)
Jakoś pomimo istniejących ograniczeń blisko ćwierć miliona polek rokrocznie radzi sobie z niechcianą ciążą… I niekoniecznie muszą to być drogie jak cholera tabletki RUileśtam… Czasami wystarcza odpowiednia porcja tabletek na reumatyzm zaaplikowana dopochwowo aby wywołać armagedon w układzie rozrodczym…
A później to już jedynie ,,poronienie w toku”.
Przecież ktoś tych fanatyków wybrał do sejmu. A ciemny naród to kupił.
Niestety wybrała ich mniejszość a większość poniesie tego konsekwencje.