Zabawnie jest obserwować, jak wraz ze słabnięciem Juana Guaido, umacnianiem się stanowiska Wenezueli w Radzie Praw Człowieka ONZ i histerycznym miotaniem się Waszyngtonu w tej sprawie, czołowe media, niezmordowanie agitujące za “wolnością i demokracją”, plączą się tylko bardziej we własne sznurowadła i potykają się o własne nogi.
Dwa tygodnie temu, pod naporem faktów, których filmowa dokumentacja już znacznie wcześniej zaczęła krążyć po social mediach, New York Times poczuł się w końcu zmuszony do przyznania, że “pomoc humanitarną”, z którą Guiado starał się przebić przez granicę, nie spalił prezydent Maduro, ani “bojówki Maduro”, jak ujęła to GW, a zrobili to stronnicy uzurpatora namaszczonego przez Waszyngton. NYT nie napisał tego, ponieważ zmienił poglądy, tylko już dłużej nie dało się zamiatać prawdy pod dywan bez ryzyka kompromitacji. Tytuł światowej rangi posiada jeszcze tego rodzaju wyczuje, brakiem którego mogą sobie nie zawracać głowy pomniejsze media, np. jego polskie klony.
Znamienne, że artykuł na ten temat, obok stwierdzenia bolesnych faktów, na osłodę oferował czytelnikowi jednocześnie parę sztampowych formułek: “hurr durr zły Maduro”, “socjalizm”, “kryzys”, “łamanie praw człowieka”, bez podania uznanego już przez społeczność międzynarodową faktu, że na kryzys w Wenezueli w równym stopniu składają się amerykańskie sankcje. Po przełknięciu gorzkiej pigułki prawdy, trzeba przecież dać coś pacjentowi na osłodę. Czemu nie kilka półprawd i kłamstewek? Trzeba korzystać z możliwości, dopóki jeszcze można je opowiadać.
Wielkie tytuły i najpopularniejsze kanały zwyczajowo milczały o pomocy dostarczanej przez Rosję i Chiny – taka pomoc się „nie liczy”. To „niedemokratyczna” pomoc. W piątek doszło natomiast do kolejnej ordynarnej manipulacji medialnych “obrońców wolności”, tym razem związanej ze stanowiskiem samego Czerwonego Krzyża. Przewodniczący Międzynarodowej Federacji Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca Francesco Rocca poinformował na konferencji prasowej, że organizacja dostarczy do Wenezueli pomoc humanitarną złożoną głównie z zaopatrzenia dla szpitali i ma to oficjalną zgodę rządu w Caracas, który CK zapewnił „nieskrępowany dostęp”.
The @ifrc will have unhindered access to bring humanitarian aid into #Venezuela to support a major scale up of medical care by the @CruzRojaVe. We will be able to scale up health activities across the country in a manner that is unhindered, independent, neutral and impartial. pic.twitter.com/pCJWbV5rzE
— Francesco Rocca (@Francescorocca) March 29, 2019
Jak na to zareagowały wiodące media świata? Musi to być wszak dla nich fakt istotny, ponieważ narracja o tym, jak tyran Maduro nie chce wpuszczać żadnej pomocy, bo jest zły i woli izolować kraj nawet kosztem życia i zdrowia mieszkańców, stała się w pewnym momencie kluczowa dla podtrzymania stanowiska o konieczności “eksportu demokracji” z USA do Wenezueli. Oświadczenie Czerwonego Krzyża zostało więc zinterpretowane następująco: kryzys osiągnął już takie rozmiary, a Maduro poczuł się tak przyparty do muru, że nie miał innego wyjścia jak tylko ustąpić. Jasno wynika to z relacji NYT, który nawet wprost napisał, że Maduro w ten sposób “po raz pierwszy przyznał, że Wenezuelczycy cierpią na brak żywności i innych podstawowych produktów”. Czytaj: nareszcie wpuścił pomoc humanitarną. W podobnym tonie wypowiadały się też CNN i BBC.
Takie naginanie faktów wydaje się wyjątkowo odrażające, bo świadczy o narastającej arogancji “obrońców demokracji” wobec społeczności międzynarodowej. Rzeczywistość jest taka, że CK działa w Wenezueli nieprzerwanie od lat, tak jak zresztą w całej Ameryce Łacińskiej. Rzeczą, którą mainstream chce zaś za wszelką cenę przemilczeć jest to, że już na początku lutego CK poinformował, że negocjuje z rządem Wenezueli zwiększenie aktywności humanitarnej w tym karaibskim kraju. Zdecydowali się wówczas również na dwukrotne zwiększenie budżetu przewidzianego na niesienie pomocy Wenezueli. Nicolas Maduro nie robił im w tym żadnych problemów, bo wbrew bredniom rozpowszechnianym przez światowych zwolenników puczu w Caracas, prezydentowi w oczywisty sposób zależy na przychylności społeczności międzynarodowej. Sukces na forum ONZ jest tego wymownym dowodem.
W tym samym czasie, niedługo po rozpoczęciu przewrotu w Wenezueli, CK odciął się od “pomocy humanitarnej” Guaido, sprowadzonej z USA, uznając ją za działalność polityczną, nastawioną na wsparcie jednego ze stronnictw. NYT, podkreślając, że CK deklaruje bezstronność w niesieniu pomocy, nie potrafił się oczywiście zmusić do stwierdzenia prostego faktu, że na tym właśnie tle organizacja skrytykowała ich pupila. Nie przyznali też i pewnie już nigdy nie przyznają, że CK publicznie protestował kiedy ludzie Guaido, agresywnie forsując swoją “pomoc” przez granicę, podszywali się pod tę prestiżową organizację, bezprawnie zakładając kamizelki z ich emblematami.
Wraz z kruszeniem hegemonii USA na świecie ich mediom coraz bardziej zaczyna umykać rzeczywistość. Nieustannie zakładają, że świat ma obowiązek być po ich stronie, że ciągle mamy lata 90. i że jak one czegoś nie napiszą to nikt się nie dowie. Otóż dowie się – nawet w Polsce, gdzie prawie wszyscy posłusznie powtarzają mantrę Wielkiego Brata. Jest jeden podstawowy powód, by czytać ich “demokratyczno-wolnościową” twórczość – żeby raz za razem upewniać się, że nie przestają kłamać, a kłamstwo jest fundamentem ich systemu, w którym wszyscy żyjemy. Niby oczywistość, ale skoro dominuje medialny matriks, to i oczywistości warto sobie uparcie powtarzać, żeby nie tracić kontaktu z rzeczywistością.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
Już w końcu XX wieku pojawiły się proroctwa dotyczące wojen surowcowych (w miejsce handlu). Obecnie obserwować można Działania mające za pomocą siły zapewnić dostęp do surowców uznanych za strategiczne. Wenezuela (ze względu na zasoby ropy naftowej) jest kolejnym celem wuja Samuela.
Prawo międzynarodowe służy do pacyfikowania niezadowolonych, a prawa człowieka wyłącznie amerykańskiej propagandzie.
Ładnie napisane. Bóg zapłać!:)
A i Allah i Prekunas na spółkę, o Ahurze Mazdzie nie zapominając
Jeszcze Ra i Atona (o całej plejadzie drobniejszych nie wspominając) wypada wspomnieć. W końcu mit o Jozue wywodzi się znad Nilu…