„Kierowniczka nienawidziła ludzi. Pamiętam, jak jeden chłopak został zwolniony za wyjście do szatni”, „Naśmiewała się z otyłości, doprowadziła przez to do zwolnienia się pracownicy” – mówią byli pracownicy Intermarché w Olsztynie. Od 14 lipca ich głos jest wreszcie słyszalny. Pomógł lokalny działacz lewicy, Społeczny Rzecznik Praw Obywatelskich i wspierająca ich młoda prawniczka.

„Pracowałam w tej firmie krótko,dłużej bym nie wytrzymała,niestety wszystko co jest napisane o tej firmie to prawda. Ludzie muszą podpisać weksel na tysiąc złotych,i te pieniądze stracą gdyby chcieli zerwać umowę. Umowa jest na 3 miesiące i pracujesz na umowę zlecenie. Nie możesz wyjść normalnie do domu bo na pierwszej zmianie jak jest dostawa musisz wszystkie palety rozładować,jak już to zrobisz to idziesz i pytasz się czy możesz łaskawie iść już do domu. Pani Karolina nie szanuje nikogo,nawet swojej siostry która pracowała jako fakturzystka,więc o czymś to świadczy”. [pisownia oryginalna] – donosi na portalu GoWork @mmmmonia, przedstawiająca się jako była pracownica Intermarché w Olszynie.

Dyskusja na portalu o warunkach pracy w sklepie trwa od kwietnia 2020 r. Mmmmonia nie jest jedyną osobą, która odradza zatrudnianie się w tym miejscu. Przykładowo użytkownik Olala pisał w listopadzie: „Krzyki i wyzwiska kierowane w stronę pracowników to codzienność w tej pracy”.

– Przeglądając na Facebooku grupy z ofertami pracy w Olsztynie, można zauważyć, że opinie o pracy w Intermarché nie są korzystne, na co wskazują negatywne reakcje użytkowników na posty publikowane przez oficjalny profil sklepu. Na tle innych olsztyńskich supermarketów, Intermarche zdecydowanie wyróżnia się ilością i częstotliwością publikowania ofert pracy. Widać wyraźnie, że nie mają stałego zespołu – mówi w rozmowie ze mną olsztyńska prawniczka, Martyna Morawska.

14 lipca Społeczny Rzecznik Praw Obywatelskich, Piotr Ikonowicz oraz lokalny działacz Nowej Lewicy, Łukasz Michnik, zorganizowali konferencję prasową. Martyna Morawska stała obok nich. Była reprezentantką czterech pracowników firmy w sporze z Intermarché, którzy wcześniej zgłosili się do biura społecznego RPO.

Krzyśka wrobimy w molestowanie, Marcina w kradzież…

Dokładnie rzecz biorąc, do Łukasza Michnika i Piotra Ikonowicza na początku zgłosiło się około dziesięciu osób. Dziś w kontakcie z nimi jest piętnaścioro pracowników. Kolejni potwierdzili słowa kolegów, ale nie chcą angażować się w spór sądowy. Boją się. Nic dziwnego – niektórzy pracownicy dosłownie słyszeli, że nigdzie nie znajdą pracy, jeśli tylko powiedzą głośno o warunkach pracy w Intermarché.

Jednym z nich był Jakub Orłowski, pracujący w firmie od grudnia 2019 roku do marca 2020 na stanowisku kasjera-sprzedawcy. Oczywiście na umowie zlecenie. „Jeśli spróbujesz mnie oczernić w rodzinnym mieście to cię znajdę i zniszczę. Dla każdego pracodawcy będziesz jednym wielkim żartem” – miał usłyszeć. – Słyszałem, że będą szukać brudów na byłych pracowników, że Marcina spróbują wrobić w kradzież, a Krzyśka w molestowanie – dodaje, gdy z nim rozmawiam.

Nie jest gołosłowny, na dowód swych słów ma nagranie głosowe, jak i zrzuty ekranu. – Kierowniczka nienawidziła ludzi, pamiętam, jak jeden chłopak został zwolniony za wyjście do szatni – dodaje. Pracownicy są zgodni: atmosfera terroru panowała w firmie od samego początku.

– Aneksu 1000 zł kary za niewykonanie umowy zlecenia kierowniczka używała jak straszak za każdą pomyłkę bądź niesubordynację pracowników – mówi Michalina, która pracowała w firmie od września do grudnia 2020 roku. Po trzech miesiącach na umowie zlecenie udało jej się dostać umowę o pracę. Pracowała na stanowisku kierownika nadzoru kasowego, potem – nieoficjalnie – kierownika zmianowego i fakturzystki. Nieoficjalnie, bo na umowie ciągle widniał „kierownik nadzoru kasowego” z tym samym zakresem obowiązków.

– W mojej obecności kierowniczka krzyczała, używając wulgaryzmów, na innych pracowników – opowiada. – Nadgodziny na umowie o pracę nie były płatne, a próby wzięcia urlopu kończyły się awanturami, kierowniczka nigdy nie wpisywała normalnego urlopu, który przysługiwał pracownikom, tylko urlop na żądanie.

Głupi, niedorozwinięci, brudasy

Jej relacja znajduje swoje potwierdzenie we wspomnieniach Natalii Opalach, kasjerki-sprzedawczyni pracującej w Intermarché od 10 marca do 16 kwietnia 2021 roku. – W sklepie trzeba było być o 5:20, kiedy zmiana zaczynała się o 6:00 – za 40 minut przed rozpoczęciem pracy nie dostawało się wynagrodzenia. Zmiana powinna trwać do 14:00, ale z pracy można było wyjść tylko za pozwoleniem kierowniczki. Niemal codziennie trzeba było zostawać po godzinach pod groźbą zwolnienia. Na umowie zlecenie nadgodziny po zakończeniu zmiany były wypłacane, ale na umowie o pracę już nie. Co więcej, kierowniczka wzywała do pracy w weekendy – opowiada mi kobieta.

Ale nie to było najgorsze.

– Kierowniczka wielokrotnie poniżała pracowników przy klientach, używając przy tym wulgaryzmów. Na porządku dziennym były słowa takie jak „niedorozwinięci, brudasy, głupi” – wspomina. Kobieta twierdzi również, że kierowniczka fotografowała i filmowała pracowników bez ich zgody, gdy tylko miała ochotę. A kiedy pracownicy nie chcieli wykonywać poleceń, które wykraczały poza ich zakres obowiązków, straszyła ich imiennym mandatem od Sanepidu.

Za sprawą aneksu, który ustalał karę 1000 złotych za niewykonanie lub niewłaściwe wykonanie zlecenia znajdującemu się w umowie, Natalia Opalach nie dostała po wypowiedzeniu umowy pieniędzy za dwa tygodnie pracy. Naliczono je na poczet kary.

Ja nie mam gorączki, więc wy też nie macie!

Marcin Chodak pracował w Intermarché od 17 lutego 2020 roku do 8 maja kolejnego roku. Na zakładzie pełnił on funkcje nadzoru kasowego, pracował na umowie zlecenie, a po dwóch miesiącach na umowie o pracę. Urlopu, który mu przysługiwał, nie dostawał. Za to musiał nie jeden raz przychodzić do pracy w dzień grafikowo wolny.

Też zapamiętał wulgaryzmy i inwektywy kierowane w pracowników. I nie tylko. – Premie wypłacane według humoru i sympatii osobistych kierowniczki. W firmie w dodatku miały miejsce fikcyjne szkolenia – wspomina w rozmowie ze mną.

Według byłego nadzorcy kasowego pewnego razu kierowniczka liczyła zawartość sejfu sama i straszyła obciążaniem pracowników za braki w nim w ramach odwetu.

– Jednego dnia na dziale zepsuła się waga, kosztami naprawy zostali obciążeni pracownicy. Kierowniczka wyciągała konsekwencje finansowe od pracowników za niesprzedany towar, który był po terminie ważności (regularnie zamawiała go za dużo). W trakcie pandemii kierowniczka nie mierzyła temperatury pracownikom, pamiętam sytuację, w której sprawdziła sobie temperaturę mówiąc, że ona nie ma gorączki… więc wszyscy idą na sklep – relacjonuje.

W słowa pracowników, którzy teraz będą walczyć o sprawiedliwość, Jakub Nowak, asystent Piotra Ikonowicza, na początku nie mógł uwierzyć.

– Jadąc na miejsce słyszałem, że wymagała by prosić ją o zgodę na wyjście z pracy po zakończonej zmianie, zmuszała do bezpłatnych nadgodzin, a „nieposłusznych” pracowników wyrzucała z pracy pod pretekstem pijaństwa. Podobno zwracano się do niej „królowo” a sama o sobie mówiła że jest „gorsza od Hitlera”.  Nie byłem w stanie z początku w to uwierzyć, ale te relacje potwierdzały się – podsumowuje. 

Mobbing i wymuszone oświadczenia

– Na spotkaniach i w trakcie licznych rozmów pracownicy zwracali uwagę przede wszystkim na stosowanie przez kierownictwo sklepu mobbingu i brak wdrożenia procedury antymobbingowej w przypadkach jego zgłaszania – art. 943 k.p. Jak wskazują pracownicy, stosowano wobec nich przemoc psychiczną, tj. wyśmiewanie, szydzenie, wyzywanie słowami powszechnie uznawanymi za obraźliwe, nagrywanie i fotografowanie pracowników bez uprzedniego uzyskania ich zgody, wykorzystywanie swojej pozycji w celu nakłaniania pracowników do podpisywania fałszywych oświadczeń – zarzucających współpracownikom wykonywanie pracy pod wpływem środków odurzających, bądź kradzież” – podsumowuje zeznania pracowników Martyna Morawska. I mówi dalej:  – Spółka miała ponadto nie respektować przepisów dotyczących nieprzerwanego odpoczynku dobowego (11h przerwy pomiędzy zmianami) – art. 132 § 1 k.p.; rekompensaty za przepracowane godziny nadliczbowe – art. 1511 k.p. oraz art. 1512 k.p. Co więcej mogły wystąpić nieprawidłowości polegające na zastępowaniu umowy o pracę umową cywilnoprawną (umową zlecenia) przy zachowaniu warunków wykonywania pracy, tj.: przesłanek z art. 22 § 1 k.p., w których to umowach cywilnoprawnych zawierane były niedozwolone w świetle prawa pracy i niekorzystne dla pracownika klauzule umowne (art. 18 k.p.), w związku z którymi dochodziło do sprzecznych z prawem pracy, nieproporcjonalnych do zarobków potrąceń wynagrodzenia – w kwocie 1 000 zł.

Grupa zebrana wokół Łukasza Michnika, Piotra Ikonowicza, wsparta przez Martynę Morawską, korzystając z uprawnień organizacji pozarządowej do złożenia skargi do Państwowej Inspekcji Pracy w związku z licznymi naruszeniami ze strony pracodawcy, wystąpiła z zawiadomieniem i wnioskiem o podjęcie czynności kontrolnych. Inspektor pracy zbada m.in., czy nie dochodziło do potrąceń niezgodnych z Kodeksem pracy, czy zachowana była stawka minimalna, czy w przypadku zgłaszania przez pracowników mobbingu pracodawca wdrożył procedurę antymobbingową, a także czy na terenie zakładu pracy były zawierane umowy cywilnoprawne zamiast umowy o pracę. W przypadku, gdy inspektor stwierdzi wskazane naruszenia, PIP może nałożyć na pracodawcę mandat karny w wysokości do 2 000 zł. W przypadku zawierania umów cywilnoprawnych zamiast umów o pracę, do sądu zostanie skierowany wniosek o stwierdzenie stosunku pracy. W przypadku poważniejszych naruszeń, inspektor pracy może włączyć się do postępowania przed sądem jako oskarżyciel posiłkowy. Jeśli sąd stwierdzi poważne naruszenia, wówczas sąd może nałożyć na pracodawcę karę od 1 000 zł do 30 000 zł.

To są pomówienia

– Prezes Zarządu Spółki – Piotr Kucharski zaprzeczył, by w miejscu pracy dochodziło do jakichkolwiek naruszeń. MANET sp. z o. o. ustosunkowała się do zarzutów stawianych im przez pracownice i pracowników poprzez wydanie oświadczenia, w którym wskazano, że prawa pracownicze w Intermarche nie są naruszane, nikt nie stosuje mobbingu wobec personelu, a przepracowane nadgodziny są opłacane. Początkowo oświadczenie podpisane przez ponad 20 pracownic i pracowników sklepu zostało opublikowane na prywatnym profilu na Facebooku prokurentki Spółki – Elwiry Kucharskiej. Z uwagi na sprzeciw widniejących pod oświadczeniem osób, co do publikacji ich nazwisk, oświadczenie zniknęło z profilu – relacjonuje olsztyńska prawniczka.

Treść oświadczenia została jednak opublikowana na jednym z lokalnych portali, Gazecie Olsztyńskiej. „My pracownicy Intermarche w Olsztynie, chcielibyśmy odnieść się i sprzeciwić doniesieniom oraz plotkom jakie ujrzały światło dzienne w ostatnich dniach, jakoby nasz kierownik Pani Karolina stosowała mobbing wobec pracowników, zmuszała do podpisywania weksli na majątki, zmuszała do nadgodzin oraz kazała nazywać się „Królową”. Nikt z nas nie był oraz nie jest mobbowany, ani psychicznie, ani fizycznie. Oszczerstwa te wymyślili pracownicy, którzy pracowali u nas krótko oraz nierzetelnie. W naszym sklepie pracuje bardzo dużo ludzi. Jesteśmy wolnymi ludźmi, pracujemy z własnej nieprzymuszonej woli, również na nadgodzinach, za które oczywiście otrzymujemy zapłatę. Gdyby sytuacje ukazane w plotkach miały miejsce to każdy z nas znalazłby sobie inną pracę” – głosi początek opublikowanego w internecie oświadczenia. W dalszej części pracownicy zaprzeczają jakimkolwiek oskarżeniom i skargom ze strony byłych pracowników.

– Chciałabym wierzyć, że oświadczenie jest zgodne z prawdą, natomiast jak wynika z informacji przekazanych nam przez osoby, które zakończyły współpracę z Intermarche – znana jest im praktyka kierownictwa sklepu, które obligowało swój zespół do sporządzania/podpisywania oświadczeń o wątpliwej treści, często zawierających twierdzenia poważnie obciążające koleżanki i kolegów z pracy, którzy wbrew woli kierownictwa – złożyli wypowiedzenie, przebywali na zwolnieniu lekarskim, bądź na urlopie – kwituje kwestie oświadczeń Martyna Morawska.

Do dwóch współpracujących ze społecznym RPO byłych pracowników sklepu, kierowniczka Karolina Górnecka, za pośrednictwem swojej pełnomocniczki, przesłała wezwanie do zaniechania naruszania dóbr osobistych „m.in. poprzez szkalowanie jej dobrego imienia w mediach społecznościowych i stronach internetowych oraz rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji na jej temat oraz na temat jej zachowań i pracy jako kierownik Inter Marche w Olsztynie”. Wezwaniu towarzyszy żądanie wpłacenia kwoty po 2 500 zł na wskazany przez nią cel społeczny i żądanie przeprosin.

– W świetle informacji przekazywanych nam przez były i obecny personel sklepu, wykonanie żądań Karoliny Górneckiej jest nieakceptowalne. Rozumiem, że kierowniczka znajduje się obecnie w trudnej sytuacji, a podjęte przez nią działania są próbą obrony, natomiast nie mogę zgodzić się na domaganie się przeprosin i zapłaty od dwóch byłych pracowników, w sytuacji gdy ponad dwadzieścia osób (byłych i obecnych pracowników Intermarché w Olsztynie), zarzuca Pani Karolinie stosowanie mobbingu. Trzeba zauważyć, że celem działań prawnych i medialnych, podjętych w związku z sytuacją pracowników Intermarché w Olsztynie, nie jest dokuczenie Karolinie Górneckiej, lecz chęć doprowadzenia do poprawy warunków pracy w sklepie i poszanowania praw pracowniczych. Krytyka kierownictwa zakładu pracy jest działaniem pożądanym w sytuacji, gdy w miejscu pracy dochodzi do poważnych naruszeń. To szczególnie istotne z punktu widzenia interesu obecnych i przyszłych pracowników sklepu – mówi mi Martyna Morawska.

To jedno z wielu starć

– Sprawa Intermarche w Olsztynie jest dla mnie kolejnym dowodem tego jak niskie są standardy ochrony pracownika i jego praw w Polsce. Osoby współpracujące z nami, które były zatrudnione w tym supermarkecie, mówią nam o rzeczach, których nikt na rynku pracy nigdy nie powinien doświadczyć – mówi mi Łukasz Michnik, który od pół roku zajmował się sprawą olsztyńskiego Intermarche. – Naszym celem jest zmiana, nie pozwolimy, by ktokolwiek w Olsztynie czy w Polsce przeżywał takie piekło. Złożyliśmy skargę do Państwowej Inspekcji Pracy, budujemy komisję związkową wewnątrz, a niedługo przedstawimy listę żądań zmian warunków zatrudnienia w Intermarche. Czas pokazać, że w tym kraju patrzy się na ręce również kierownictwu przedsiębiorstw i że nie są bezkarni – dodaje.

Olsztyńskie Intermarché nie chciało skomentować sprawy. Moje telefony pozostały bez odpowiedzi. „Nie ma o czym. To są pomówienia” – odpisano mi z oficjalnego konta sklepu na Facebooku, gdy poprosiłem o komentarz tą drogą.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Żółty żonkil

Dzisiejsze słowo na weekend poświęcam, ze zrozumiałych względów, rocznicy wybuchu powstani…