Sama zapowiedź tego projektu wywołała prawdziwą furię na prawicy. Historyk i narodowiec Jan Żaryn twierdził, że Lewica chciałaby powrotu rządów bolszewików, a Polaków traktuje jak małpy. Sejmowy klub Lewicy jednak nie zrezygnował.
Dziś, w piątek 28 maja, oficjalnie wniósł do Sejmu projekt ustawy, na mocy której Instytut Pamięci Narodowej miałby zostać zlikwidowany. Stało się to akurat w dniu, gdy posłowie zagłosowali w sprawie wyboru nowego prezesa IPN – i na miejsce Jarosława Szarka wskazali Karola Nawrockiego, rekomendowanego przez Kolegium Instytutu.
Przypomnijmy, że druga kadencja Szarka stała się niemożliwa po tym, gdy pod jego rządami nominację na szefa IPN we Wrocławiu otrzymał Tomasz Greniuch, były czołowy aktywista ONR z Opola, który brał udział w antysemickich demonstracjach. Greniuch wcześniej kierował IPN-em w Opolu, ale właśnie jego nominacja na stanowisko głównego twórcy polityki historycznej w jednym z największych polskich miast wywołała międzynarodowy skandal. Karol Nawrocki ma na koncie tylko demonstrowanie skrajnego antykomunizmu, a więc na prezesa Instytutu nadaje się świetnie.
Lewica natomiast sugeruje: IPN należy rozwiązać, bo tej stronniczej instytucji nie da się naprawić.
Dokąd trafią archiwa IPN?
Socjaldemokratyczny klub stoi na stanowisku, że archiwa przechowywane przez IPN można przekazać archiwom państwowym. Zgromadzone akta nadal będą tam dostępne dla badaczy, a pracownicy zatrudnieni w danych jednostkach IPN zachowają zatrudnienie. Pion śledczy IPN miałby zostać włączony do Prokuratury Krajowej i tam dokończy prowadzone postępowania. Posłowie Lewicy zauważyli jednak podczas konferencji prasowej zapowiadającej projekt, że śledztwa prokuratorskie w sprawie „zbrodni komunistycznych” coraz częściej są sztucznie napędzane. Wszak od okresu stalinowskiego, gdy była prowadzona polityka terroru, minęło już kilka dekad i sprawy te zostały w znacznej mierze opisane.
Co z badaniami historycznymi i wydawnictwami? Lewica chce, by przejęła je Polska Akademia Nauk, przy okazji otrzymując więcej pieniędzy z budżetu. Obecnie PAN, która prowadzi instytuty w różnych dyscyplinach, ma mniejszy budżet niż IPN.
Zamiast IPN – nowy Instytut
Podczas kampanii wyborczej w r. 2019 Lewica mówiła po prostu o likwidacji IPN. Ten sam postulat wcześniej widniał w programie Wiosny. Adrian Zandberg i inni lewicowi politycy sugerowali, że IPN pochłania pieniądze, które można przeznaczyć na zupełnie inne cele.
Złożony w Sejmie projekt ostatecznie zakłada, że IPN zniknie, ale powstanie Instytut Ochrony Konstytucji, który będzie organizował wystawy i konferencje na temat polskiej ustawy zasadniczej, monitorował ruchy skrajne i antydemokratyczne, występował przeciwko kseno- czy homofobii. Wydaje się, że w czasach pandemii i przy marnej kondycji usług publicznych pierwsza wersja, czyli zamknięcie Instytutu i wydawanie pieniędzy raczej na transport czy oświatę, była bardziej na miejscu.
Projekt Lewicy nie ma w obecnej kadencji większych szans. Nie wydaje się, by poza klubem Lewicy chciał za nim zagłosować ktokolwiek z opozycji, może poza pojedynczymi posłami i posłankami. Ludzie z KO w regionach dają systematycznie raczej dowody tego, że polityka historyczna spod znaku antylewicowości i nacjonalizmu im nie przeszkadza. Tak było np. ostatnio przy głosowaniu nad budową pomnika „żołnierzy wyklętych” we Wrocławiu.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…