Pierwszy raz w życiu napisałem list do policji, konkretnie do Komendy Głównej. Chodzę mianowicie bez maski (na zewnątrz) i przeżyłem straszenie oraz zmuszenie do jej założenia. Jestem cokolwiek zagubiony. Doszliśmy w redakcji do wniosku, że sprawa wymaga publicznego wyjaśnienia, gdyż osób w mojej sytuacji może być sporo.
Może najpierw zacytuję mój list:
„Dzień dobry,
Dziś […], w […] zaczepił mnie policjant, zmuszając mnie do zamaskowania się, mimo, że jestem chory (nie na covid-19 oczywiście, ale mam zawroty głowy lub wręcz mdleję z braku wystarczającego powietrza). Zagroził mi mandatem, mimo, że poinformowałem go, że nie mogę nosić maski. W ten sposób naraził moje zdrowie i życie, bo musiałem naciągnąć maskę (wkładam ją na chwilę, gdy gdzieś wchodzę). Zażądał „zaświadczenia lekarskiego”.
Tymczasem Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 15 kwietnia 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii mówi wyraźnie, że
- Obowiązku określonego w ust. 1 [noszenia masek] nie stosuje się w przypadku:
(…) 3) osoby, która nie może zakrywać ust lub nosa z powodu stanu zdrowia, całościowych zaburzeń rozwoju, niepełnosprawności intelektualnej w stopniu umiarkowanym albo głębokim lub niesamodzielności; okazanie orzeczenia lub zaświadczenia w tym zakresie nie jest wymagane;
Jeśli żadne zaświadczenie nie jest wymagane, to na jakiej podstawie policjant groził mi mandatem i za co?
W oczekiwaniu odpowiedzi przesyłam wyrazy szacunku, [itd.]”
Dodam naszym czytelnikom do tego, że pan policjant zajechał mi, pieszemu, drogę z piskiem opon i był, jak to powiedzieć…? Niemiły. Powiedzmy, że nie o to chodzi, mniejsza z tym, pozostańmy przy kwestii prawnej. Gdy zasugerowałem, że prawdopodobnie nie zna rozporządzenia, w imieniu którego działa, zapytał mnie retorycznie, skąd ma wiedzieć, czy faktycznie jestem chory. Odpowiedziałem, że to nie może być pytanie do mnie, lecz do Rady Ministrów, która prawdopodobnie uznała, że wystarczy zaufać obywatelom. Zresztą, między nami mówiąc, w czasie owej zarazy moją przychodnię zamknięto, a kontakt (nawet telefoniczny) z lekarzem maksymalnie utrudniono tak, że stał się on w zasadzie niemożliwy. Nawet gdyby prawo przewidywało zaświadczenia, zanim bym je zdobył, mógłbym padając wyrżnąć głową o beton, słupek, czy cokolwiek. Być może dlatego rząd znając tę sytuację uznał, że pozostanie to kwestią zaufania, nie wiem.
Tak, czy inaczej, pan policjant postanowił wyegzekwować prawo, które sam wymyślił i oczywiście udało mu się to, gdyż jest przecież panem życia i śmierci, a jego groźby były bardzo jasne, powodujące silny stres. Odpowiedzi z Komendy Głównej jeszcze nie otrzymałem. Chodzi tu o sprawę, którą Komenda zapewne zaniedbała, tj. szkolenia policjantów z prawa, którego przestrzegania mają pilnować. A może Czytelnicy znają odpowiedź?
Na koniec coś jeszcze. Osoba poruszająca się po ulicy bez maski czuje się dziwnie, kiedy prawie wszyscy je noszą. Trochę jakby było się w obcym kraju, gdzie wszyscy mają inny kolor skóry, na przykład. Wczoraj jakaś kobieta widząc mnie zatrzymała się i zaczęła schodzić w bok, by powiększyć dystans z kilku do jakichś 10 m. To ilustracja strachu, który doskonale rozumiem, znając atmosferę wokół pandemii. Nieważne, czy to jest zabawne, czy nie. Niedaleko pracownicy w maskach grabili i sprzątali trawniki, w maskach, z wyraźną trudnością. Pomyślałem wtedy, że wszyscy niejako mamy teraz covid-19, który manifestuje się m.in. trudnościami w oddychaniu. Zabroniono nam oddychać pełną piersią w imię bezpieczeństwa i pozwala się policjantom stanowić prawo. Może niepotrzebnie widzę w tym złowrogie symbole, ale to ostatnie szczególnie mnie niepokoi.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Również chodzę po ulicach bez maski, i nie mam zamiaru jej nakładać. Z zasady, nawet przed pendemiom unikałem bliskich kontaktów z obcymi ludźmi, co wynika z mojej osobowości. Teraz jeżdżę samochodem i staram się mieć jak najmniejszy kontakt z obcymi ludźmi. Maskę zakładam tylko do sklepów. Uważam że tutaj nie chodzi o żaden wirus. Chodzi o przyzwyczajenie ludzi do tego, że „nie mają twarzy”. Jak ktoś nie ma twarzy, to czy jest jeszcze człowiekiem?Godność człowieka to wizerunek, to twarz. Człowiek z zakrytą twarzą staje się bardziej czymś, niż kimś. Wirusy, choroby, bakterie są czymś, co można powiedzieć JEST…było i zawsze będzie. Człowiek jest śmiertelny od zawsze! Ludzie opamiętajcie się! Nie można pozwalać na odbieranie sobie wolności, radości z przebywania np.w lesie, na słońcu, na świeżym powietrzu ze strachu przed jakimś wirusem. Nie twierdzę że wirusa nie ma, że nie ma zagrożenia. Uważam jednak, że nie można ludzi traktować jak zwierzęta! każdy ma prawo do wolności, do decydowania o swoim życiu i zdrowiu!… Tak na marginesie – Paradoksalnie. Owoc zakazany najlepiej smakuje;) Nigdy w ciągu miesiąca nie byłem na tylu spacerach w lesie, na łąkach, nad wodą, co teraz. I nigdy nie było tak cicho i spokojnie w tych miejscach, a niebo nigdy nie było tak czyste, bez „chemitralis” jak teraz:)
Tego typu trollowe poetyzmy nie mając nic wspólnego ze spokojną analizą tego, co się dzieje. Wspomniane na końcu „chemtrajlsy” dość dobitnie pokazują umysłowość i być może intencje komentującego.
Nikt przez noszenie maseczki nie zostaje pozbawiony twarzy i osobowości. Natomiast zamęt w przestrzeni publicznej (oprócz tego, co poniżej napisałem) przyzwyczaja do nielogiczności. To bodaj najgorsze, co zapewne pozostanie po COVID19, oprócz formalnych ograniczeń praw obywatelskich i „przekształceń w sferze ekonomii” (mówiąc eufemistycznie.
Dziś senat rozważa „głosowanie internetowe”, zamiast odrzucić antydemokratyczne – w najbardziej prostym rozumieniu – zakusy PiS. Działania senatu pokazuje właśnie dostosowywanie się do absurdów. A nie można dostosować się do absurdu pozostając racjonalnym.
Chemitrajlsów nie ma, bo samoloty nie latają, świrusa też nie, bo to ściema, Ziemia jest płaska, bo to widać i w szkołach dzieci są indoktrynowane.
CD jeszcze:
Myślę, że każdy kto był w USA łatwo zauważył strach, jaki w przeciętnych obywatelach policja budzi. Widać to także w filmach, np. w “Deszczowej piosence” (1952) z wiele mówiącym zachowaniem Gene Kelly’ego, który tańcząc radośnie napotyka policjanta.
Interesujące porównanie można w tym miejscu poczynić z radzieckim filmem “Chodząc po Moskwie” (1963) gdzie równie radosny i rozśpiewany główny bohater (Jewgienij Stiebłow) ma spotkanie z przedstawicielką władzy. Podobne, lecz jakże różne, interakcyjne.
(oba fragmenty dostępne na YT)
Jak słusznie zauważyła Księżna (ta od Alicji) “ze wszystkiego wypływa jakiś morał, trzeba go tylko umieć wyłowić”.
Sądzę, że tekst pokazuje dobrze zarówno czysto biologiczne zagrożenia związane z noszeniem maski (bo nie wszyscy, jak Autor, są świadomi swoich schorzeń i wystarczająco asertywni/ wykształceni/ zdeterminowani – by zareagować jak on), ale pokazuje także istotne powody wprowadzenia inkryminowanej “regulacji rządowej”.
Chodzi – moim zdaniem – mianowicie o zastraszenie, podporządkowanie poszczególnych ludzi, sztuczne wywołanie resentymentów, u niektórych zapewne “syndromu sztokholmskiego”, a także komplementarnie: wywołanie w “siłach porządku” poczucia bezkarności. Jeśli tak dalej pójdzie, najważniejsze będzie wspomniane poczucie, niezbędne by spacyfikować najmniejszy nawet opór społeczny w trakcie wprowadzania systemu już otwarcie autorytarnego.
Obawiam się, że powoli zmierzamy do sytuacji znanej z USA, gdzie policja morduje najchętniej kolorowych (Freddie Gray, a w cztery lata po nim Juan Grant, czy Michael Brown – jako egzemplum https://www.wsws.org/en/articles/2019/08/10/poli-a10.html ) oraz chorych psychicznie (Keith Vidal http://socialistworker.org/2012/12/11/mentally-ill-and-murdered-by-police ) – to tylko wierzchołek góry lodowej.
Przesrane mają nie tylko astmatycy, ale również okularnicy. Podczas noszenia maski okulary parują i nic nie widać. Dzięki duetowi cymbałów w składzie Morawiecki – Szumowski mam dużą szansę zakończenia życia pod kołami samochodu. Ciekaw jestem co będzie przy 40-stopniowym upale. Ta wladza czerpie satysfakcję z nakładania na ludzi nakazów, zakazów, kagańców i obroży. A policja to aparat represji pisowskiego reżimu. Nic więcej.
,,Ciekaw jestem co będzie przy 40-stopniowym upale. ”
Zwyczajnie będzie, Pysk się spoci, a szkła pozostaną czyste. Parowanie okularów zachodzi jedynie w temperaturach niższych od 15st. C.
,,Okularnik”
Sądzę, że artykuł pokazuje dobrze zarówno czysto biologiczne zagrożenia związane z noszeniem maski (bo nie wszyscy, jak autor, są świadomi swoich schorzeń i wystarczająco asertywni/ wykształceni/ zdeterminowani – by zareagować jak on), ale pokazuje także istotne powody wprowadzenia inkryminowanej “regulacji rządowej”.
Chodzi moim zdaniem o zastraszenie, podporządkowanie poszczególnych ludzi, sztuczne wywołanie resentymentów, u niektórych zapewne “syndromu sztokholmskiego”, a także komplementarnie: wywołanie w “siłach porządku” poczucia bezkarności. Jeśli tak dalej pójdzie, najważniejsze będzie wspomniane poczucie, niezbędne by spacyfikować najmniejszy nawet opór społeczny w trakcie wprowadzania systemu już otwarcie autorytarnego.
Obawiam się, że powoli zmierzamy do sytuacji znanej z USA, gdzie policja morduje najchętniej kolorowych (Freddie Gray, a w cztery lata po nim Juan Grant, czy Michael Brown – jako egzemplum https://www.wsws.org/en/articles/2019/08/10/poli-a10.html ) oraz chorych psychicznie (Keith Vidal http://socialistworker.org/2012/12/11/mentally-ill-and-murdered-by-police ) – to tylko wierzchołek góry lodowej. Myślę, że każdy kto był w USA łatwo zauważył strach, jaki w przeciętnych obywatelach policja budzi. Widać to także w filmach, np. w “Deszczowej piosence” (1952) z wiele mówiącym zachowaniem Gene Kelly’ego, który tańcząc radośnie napotyka policjanta ( https://www.youtube.com/watch?v=QZ8ajapEa34 )
Interesujące porównanie można w tym miejscu poczynić z radzieckim filmem “Chodząc po Moskwie” (1963) gdzie równie radosny i rozśpiewany główny bohater (Jewgienij Stiebłow) ma spotkanie z przedstawicielką władzy. Podobne, lecz jakże różne, interakcyjne. ( https://www.youtube.com/watch?v=fGE4Lukd3QU )
Jak słusznie zauważyła Księżna “ze wszystkiego wypływa jakiś morał, trzeba go tylko umieć wyłowić”.
Powiedział gliniarzowi że ma astmę, a gliniarz dalej swoje? Nie wierzę. Raczej podejrzewam że powiedział że „nie może zakrywać ust lub nosa z powodu stanu zdrowia, całościowych zaburzeń rozwoju, niepełnosprawności intelektualnej w stopniu umiarkowanym albo głębokim lub niesamodzielności” więc się stójkowy wkurzył, że ktoś go robi w wała.
Po czym rozpoznać bez zaświadczenia lekarskiego, kto robi jaja a kto nie może nosić? Ktoś kto naprawdę nie może, powie wprost „mam astmę”, a ktoś kto sobie jaja robi – będzie kręcił. Nie lubię tego dziennikarstwa prowoacyjnego jak malowanie sie w Mu-rzyna. Nie na tym polega dziennikarstwo.
I miał prawo tak powiedzieć. I miał prawo wkurzyć glinę. Durny przepis, ale przepis i gliny też obowiązuje.
Pisałem już kiedyś, że glina niskiego szczebla powiedział mi wprost: co prawda prawo jest ogólnopolskie, ale w naszej gminie się nie przyjęło. I od tej pory traktuję ich tak samo.
Sztuczne szukanie afery. Powiedziałby że ma astmę i miałby temat z głowy.
Ale niektórym nie zależy jak widać na rozwiązywaniu spraw, ale na życiowym trollingu.
Jeżeli jakiś koleś wydaje tak głupie rozporządzenie, to należy się do niego dostosować i nie nosić masek HURTOWO, bo skoro wolni nie nosić, to wolno i krawężnikom nic do tego.
Mi też wolno nie nosić (nie chwalącym się, ale po tak fajnej chorobie jaką miałem, to mogę sobie na to pozwolić), ale dla szpasu noszę szpanerską maskę pgaz. Niech spłeczność widzi i zazdrości. Dziś nawet spotkałem patrol folksszturmistów, zazdrościli sprzętu.
Niezależnie od powyższego – osoby z astmą mogą nosić przylbice, sam niedawno kupowałem przez internet a więc są dostępne.
„Osoba poruszająca się po ulicy bez maski czuje się dziwnie, kiedy prawie wszyscy je noszą.” Dokładnie identycznie czułem się jakiś tydzień czy dwa temu, wchodząc do sklepu w masce, gdy prawie nikt ich nie nosił… Patrzono na mnie trochę podobnie jak na Pana teraz. Jakie to dziwne, że wystarczy czegoś zakazać lub nakazać, aby patrzenie ludzi się diametralnie zmieniło…