Michał Kokot, jeden z dyżurnych dykteryjkowiczów z Czerskiej, opublikował w „Gazecie Wyborczej” krótki komentarz na temat Grecji, zarzucając premierowi Tsiprasowi i SYRIZIE rozmaite przewiny, z których główną jest marnotrawstwo czasu. Moim zdaniem, trudno o zajęcie bardziej jałowe i niepotrzebne niż czytanie tej gazety.
Z zażenowaniem toteż zmierzyłem się z tekstem Kokota. Zaczyna się od typowej dla tej ekipy maniery czyli orzekania o rzeczywistości. „W Unii Europejskiej kończy się cierpliwość wobec Greków. Choć zarówno kraje eurolandu, jak i sama Grecja nie chcą wyjścia Aten ze strefy euro, to jednak dzisiejsze spotkanie premiera Aleksisa Tsiprasa z Władimirem Putinem w Moskwie może ów Grexit przyspieszyć”. Skąd pan redaktor ma informacje o stanie cierpliwości i emocjonalnym rozstroju liderów UE? Najwyraźniej z tego samego źródła, z którego czerpie wiedzę o chęci do pozostawania lub trzymania Grecji w strefie euro. Redaktorzy z Czerskiej nie muszą sięgać do opracowań socjologicznych czy statystyk. Im wystarczy ich wyobraźnia.
To dopiero pierwsze zdanie. Nie sposób oczywiście rozebrać całego artykułu na części pierwsze. Warto jednak przyjrzeć się głównemu przesłaniu.
Kokot cierpi udręki z powodu swoich zawiedzionych nadziei na plajtę SYRIZY. Spodziewał się bowiem, że partia Tsiprasa najpierw zdobędzie rząd dusz w Grecji po czym, oddelegowana do władzy, zechce swoich wyborców bezceremonialnie oszukać i wdroży kolejną kopię neoliberalnego obłędu uprawianego z uporem przez dwa poprzednie greckie rządy. Wtedy red. Kokot mógłby triumfalnie ogłaszać na łamach „GW” kolejną wiktorię wolnego rynku oraz innych patologii powszechnie definiowanych w Polsce jako tzw. zdrowy rozsądek. Czytalibyśmy o nieuchronności racjonalnego gospodarowania, konieczności cięć, odpowiedzialnej polityce, klęsce populizmu, itp.
Jednak Tsipras, nawet jeśli by chciał, nie może tego zrobić. Gdyby Kokot nie funkcjonował wyłącznie w świecie swojej wyobraźni, wiedziałby o tym – unijni notable i funkcjonariusze światowej finansjery dawno się połapali. Dlatego właśnie, gdy tylko potwierdziło się zwycięstwo SYRIZY w styczniowych wyborach parlamentarnych w Grecji, natychmiast pojawiać się zaczęły różne ultymatywne wypowiedzi ze strony strategów kapitału. Wyłącznie Kokot i jego koledzy trwali w przekonaniu, że partia wybrana tylko w jednym celu tj. do konfrontacji z Troiką – może sobie tę kwestię, ot tak, po prostu, odpuścić.
Lament i pretensje Michała Kokota o częściowo spełnione obietnice wyborcze i brak całkowitej uległości Tsiprasa i jego rządu wobec Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego są wyłącznie jego problemem. Tylko przyrodzona dziennikarzom „GW” megalomania nakazuje ukazywać ich własne frustracje jako światowe katastrofy. Grecki premier śmiał nadwyrężyć filozoficzne aksjomaty, na których opiera się świat neoliberałów, więc szybko wzięto go na muszkę. Z racji braku możliwości zmontowania Tsiprasowi jakiejś wariacji afery Rywina, „Gazeta Wyborcza” postanowiła obrzucić go dykteryjkami. Niezbyt wyrafinowanymi.
Jest w komentarzu Kokota o tym, jak to nieładnie spotykać się z Putinem, jak to populistycznie tworzyć komisję śledczą ds. zbadania genezy katastrofy gospodarczej w Grecji, jak to brzydko kokietować plebs zwiększeniem pomocy socjalnej, o braku reform… Jakże oryginalnie. Ale jest jeszcze jeden element, cokolwiek świeży, mianowicie – brak dostatecznego serwilizmu wobec USA. Kokot ubolewa nad tym, że grecki minister finansów „sympatię stracił nawet wśród Amerykanów”. Cóż to jest za apostata, odszczepieniec i renegat, który odrzuca tę wielką i wieczną cnotę ustawicznego zabiegania o nieskończoną miłość Wuja Sama?! Tego już doprawdy za wiele! Wczoraj Zeman, dziś Varoufakis. Dokądże zmierza ten świat? Dokąd zmierza Grecja?
Szczerze przyznać należy, że wciąż trudno to precyzyjnie określić. Kilka spraw jest jednak pewnych. Rząd SYRIZY stara się być konsekwentny i próbuje bronić Greczynki i Greków przed dalszą degrengoladą. Wystarczy spojrzeć na Polskę, każdy przytomny człowiek o minimum inteligencji i moralności zdaje sobie sprawę z tego, że należy zrobić wszystko, by Hellada nie upadła tak nisko. Żadna to strata czasu. To wielki wysiłek i gigantyczne wyzwanie. Tsipras ma przeciwko sobie całą światową finansjerę i najgorsze, najbardziej agresywne elementy ekspozytury europejskiego kapitalizmu. Celem tych instytucji jest nic innego jak zagłada greckiej ekonomii – ostatnie pięć lat jest tego niezaprzeczalnym dowodem.
Podjęcie jakiegoś wyzwania intelektualnego polecam również redaktorowi Kokotowi. Być może wówczas przestałby marnować czas na bezmyślną reprodukcję status quo. Niechby wyszedł poza żonglerkę prawicowymi sloganami i uruchomił minimum samodzielnego myślenia.
To nie SYRIZA zmarnowała swój czas, ale redaktor Kokot. I to nie tylko swój, ale także mój oraz wielu ludzi, którzy zetknęli się z jego twórczością. Trzymajmy kciuki za SYRIZĘ, a „Gazetę Wyborczą” odeślijmy do muzeum historii najnowszej, bo doprawdy, szkoda już na nią czasu.
Juan Guaido – „demokratyczny” prezydent Wenezueli cz. II
Kiedy zawiodły próby wywołania rozruchów na wielką skalę za pomocą wyłączenia elektrycznoś…