Pracownicy polskiego systemu opieki zdrowotnej jakoś nie mają szczęścia do zwierzchników. Jak nie dogmatyczni zwolennicy prywatyzacji, to katoliccy fundamentaliści albo zwykli nieudacznicy. Przegląd szefów ministerstwa wywołuje przykre reminiscencje.  W ostatnich latach wydawało się jednak, że gorzej już być nie może. Najpierw w 2016 zastrajkowały pielęgniarki z Centrum Zdrowia Dziecka, mając serdecznie dość pracy za poniżające stawki w p0nadnormatywnym wymiarze godzinowym. Ówczesny minister Konstanty Radziwiłlł, szlachcic herbu Trąby, postanowił zagrać według zasady dziel i rządź – szczuł społeczeństwo i pacjentów na pielęgniarki lekarzy przedstawiając ich jako środowisko roszczeniowe i niebezpieczne. Całe szczęście – niezbyt skutecznie. 16-dniowa bitwa zakończyła się zwycięstwem protestujących, a minister wyszedł z tego boju z pokiereszowanym wizerunkiem.  W ubiegłym roku zbuntowali się młodzi lekarze, domagając się nie tylko podwyżek, ale również, zgodnie z logiką i społeczną odpowiedzialnością – wzrostu publicznych nakładów na całą opiekę medyczną. Tym razem był to protest ogólnopolski. Radziwiłl kompletnie sobie nie radził w negocjacjach, z Nowogrodzkiej zaczęły się dobywać groźne pomruki i stało się to, co musiało się stać – podczas rekonstrukcji rządu w styczniu 2018 roku głowa hrabiego-ministra została zatknięta na kiju.

I wtedy w resorcie przy ul. Długiej zjawił Łukasz Szumowski, ojciec czwórki dzieci, człek ponoć zaradny i koncyliacyjny, cieszący się w kręgach rządowych nieposzlakowaną reputacją moralną. Przyszedł z gotowym planem porozumienia. Konflikt z rezydentami zakończył jak ręką odjął. Szumowski zapewnił też, że w mocy zostanie utrzymane porozumienie z ratownikami medycznymi, zawarte jeszcze za czasów Radziwiłła, w lipcu 2017 roku. Przez kilka kolejnych miesięcy resort zajmował się przygotowaniem ustawy, a w służbie zdrowia panował długo oczekiwany spokój.

Okres ten zakończył się tydzień temu, kiedy rezydenci zobaczyli projekt ustawy. Okazało się, że zmiany znacznie odbiegają do ustaleń wynegocjowanych z ministrem Szumowskim. O tych rozbieżnościach pisaliśmy tutaj. Minister najwyraźniej miał młodych lekarzy za głupków, którzy nie potrafią przeczytać ze zrozumieniem dokumentu.

„Nie wierzę w dobrą wolę resortu. Może to być próba oszukania nas i wyłączenia z podwyżek pewnej grupy lekarzy. Problemów zaczyna się robić bardzo dużo i to nie są błędy, które się pojawiły, bo ktoś czegoś nie dopilnował. To są błędy merytoryczne, które są wprowadzone celowo. To jawne łamanie zawartego porozumienia – mówił rzecznik prasowy rezydentów Marcin Sobotka. Rozbieżności do dziś nie zostały wyjaśnione, lekarze tracą cierpliwość i coraz częściej mówią o strajku jako jedynym środku dialogu.

Nie minął tydzień, a wybuchła kolejna bomba z gównem. Resort Szumowskiego zaprezentował bowiem projekt nowelizacji ustawy o działalności leczniczej, który miał poprawić warunki pracy ratowników medycznych. Okazało się, że obiecane dodatki otrzymają załogi ambulansów, ale już nie ratownicy pracujący w izbach przyjęć. Przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego Roman Badach-Rogowski już teraz mówi, że ustawa w obecnym kształcie jest dla ratowników nie do zaakceptowania.

Łukasz Szumowski jako jeden z 4 tys. medyków podpisał „Deklarację wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej”, stworzoną przez Wandę Półtawską – katolicką fundamentalistkę, fanatyczną działaczkę antyaborcyjną i przyjaciółkę kontrowersyjnego papieża Jana Pawła II. Niedawno na Jasnej Górze zawierzył też polską służbę zdrowia Matce Boskiej. Nie wiadomo, czy Najświętsza Panienka ma równie dobre zdanie o szefie resortu, co on sam o sobie.

Religijny fanatyzm nigdy nie zastąpi kompetencji i elementarnej uczciwości w dotrzymywaniu danych obietnic. Powiem więcej, gwarantuje, że odwoływanie się do sił nadprzyrodzonych jest stale stosowanym przez obecną władzę chwytem, by ukryć fakt, że rządzą nami nieudacznicy. Najgorsze, że są jeszcze ludzie, którzy dają się na to nabrać. Ale to już niedługo.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Patałachy pewnie są, nawiedzeni też. Ale tacy są wszędzie i to nie oni topią służbę zdrowia. Nawet Salomon by nie poradził, bo tzw. służba zdrowia cierpi na chroniczne i gębokie niedofinansowanie. Na wszystko niestety nie wystarcza i jeśli wydaje się gigantyczną kasę na amerykańskie zabawki do zabijania, a nawet chce się dopłacać za okupację swojego kraju, to nie starcza na takie dyrdymały, jak płace dla medycznego personelu.

    1. A od kiedy to lekarz ma zarabiać więcej od inżyniera-konstruktora?
      Błąd jednego i drugiego może być przyczyną śmierci człowieka…
      Uwierzyliśmy w brednie koncernów farmaceutycznych i środowiska w białych kitlach o ich wyjątkowości, ba! niezwykłości.
      A przecież gros z nich to zwykli wyrobnicy medycyny, wykształceni – jednak bez polotu.
      Zaledwie kilka procent – to ludzie z ,,iskrą bożą” którzy zasługują na wyjątkowe docenienie.
      To samo dotyczy produkcji i dystrybucji lekarstw…
      Wystarczy przejrzeć sprawozdania finansowe firm farmaceutycznych, aby zauważyć, że wyższe dochody przynosi jedynie przemysł spirytusowy i petrochemiczny.
      Ale przyzwyczaili nas do uważania ich za lepszych od siebie. Niemalże panów życia i śmierci… coś w rodzaju bożka eskulapa….
      Zamiast powtarzać brednie o nędzy lekarzy – moze trzeba zmienić feudalne stosunki w słuzbie medycznej???

    2. Och Skorpion, Skorpion, co z ciebie wyrośnie?;)
      Przecież nie chodzi tylko o zarobki lekarzy, tym bardziej, że nagłaśniane są (nieliczne) przypadki bardzo wysokich dochodów lekarzy-decydentów, albo uznanych fachowców, podczas gdy rzesze młodych lekarzy mają zarobki porównywalne albo niższe, niż kierowca autobusu miejskiego. Ale służba zdrowia to nie tylko lekarze. To także pielęgniarki, rehabilitanci, laborantki i cała rzesza innych specjalności, bez których szpital nie może funkcjonować, a ich zarobki są takie, że podejmują się tam pracy tylko pechowcy, którym nigdzie indziej się nie udało, albo muszą jakoś dociągnąć do emerytury.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …