Jeszcze do niedawna trzecia siła parlamentarna w Niemczech, dziś zdaje się zmierzać w stronę marginalizacji, nie wywiera większego wpływu na niemiecką politykę. Pokazał to dobitnie niedzielny marsz w Berlinie.

Szeroko zapowiadany niedzielny marsz sympatyków AfD w Berlinie „O przyszłość Niemiec” okazał się porażką – wprawdzie na ulice wyszło około 5 tys. osób, aby standardowo „ostrzec przed islamizacją” i wyganiać z kraju Angelę Merkel, jednak okazuje się, że kontrmanifestantów w stolicy zmobilizowało się ponad 12 tysięcy.

Zarejestrowano ponad 13 osobnych kontrdemonstracji, które wkrótce przekształciły się w jedną radosną imprezę. Natomiast AfD nie odpuszczało swojej codziennej retoryki: – Nasze dzieci, nasza przyszłość, nasz kraj, dlatego tu jesteśmy! – wykrzykiwał pod Bramą Brandenburską jeden z partyjnych liderów, Alexander Gauland. – Inne partie polityczne kochają obcych, nie nas, nie was, nie Niemców!

Wtórował mu Joerg Meuthen, który nazywał Merkel „arcykapłanką cynizmu władzy”, a Beatrix Fox wygłosiła przemówienie, w którym udowadniała, że „panowanie islamu w Niemczech jest panowaniem zła”.

Z drugiej strony dobiegały okrzyki: „Naziści precz!”. Obu grup pilnowały aż 2 tysiące policjantów – jak się okazało, sympatyków skrajnej prawicy było na marszu zaledwie dwa razy więcej. Demonstranci z AfD zostali zmuszeni do zmiany trasy swojego pochodu.

W zeszłym tygodniu wypłynęła wiadomość, że AfD w Nadrenii-Palatynacie chce zapłacić za udział w berlińskiej demonstracji („dla dobra Niemiec” – jak stwierdził z rozbrajającą szczerością rzecznik partii). Informację tę podał jako pierwszy antyfaszystowski portal „Exif-Recherche”. Ostatecznie partia zdecydowała się na rekompensaty oraz ewentualne zwroty kosztów paliwa dla 30 pierwszych demonstrantów. Aby jednak uzyskać pieniądze, muszą potwierdzić swoją obecność na demonstracji, na przykład zdjęciem zgromadzenia. Najwyraźniej jednak udało się znaleźć niewielu chętnych, nawet przy próbie przekupstwa.

W ubiegłorocznych wrześniowych wyborach do Bundestagu Alternatywa dla Niemiec zdobyła 12,6 proc. głosów. Teoretycznie jest największą niemiecką partią opozycyjną po tym, jak chadecja i socjaldemokraci stworzyli koalicję, w praktyce – jej wpływ na politykę jest znikomy.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Nie wiem, czy morale AfD słabnie, raczej podejrzewam, że jest odwrotnie, ale to pokażą kolejne wybory – komunalne, na poziomie landów i kraju.
    Przeciwko demonstracji AfD zmobilizowano wszystkie partie polityczne, związki zawodowe i inne reżymowe organizacje, które w imię demokracji stosują antydemokratyczne metody. Przypomina mi to gierkowskie spędy „klasy robotniczej, inteligencji pracującej i aktywu partyjnego” protestujące przeciwko „warchołom i wichrzycielom” z Ursusa i Radomia w 1976 roku.

    1. To zależy, jak zdefiniujemy termin „kontrdemonstracja”. Jeśli jedni blokują drugim możliwość przejścia przez ulice, na które dostali zgodę władz miasta, używa się siły wobec „wrogiej” demonstracji, to nie ma to nic wspólnego z kontrdemonstracją, a tym bardziej z demokracją.

    2. Proszę mi wskazać gdzie ta blokada była w przypadku tej kontrmanifestacji.
      Pomijam już fakt że na polskim podwórku tę samą legalną manifestację rozwiązano ze względu na jawnie faszystowskie treści na nich co w przypadku środowiska nacjololo nie powinno nikogo dziwić.
      Zresztą z tego co pamiętam to jakoś tacy „obrońcy” demokracji nie protestowali gdy nacjololo rzucały jajkami w uczestników parad równości i skandowali „zrobimy z wami co Hitler z żydami”. :P

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…